Politolodzy i socjolodzy oceniają Komorowskiego i Dudę
Prezydent Bronisław Komorowski mógł być dla telewidzów w niedzielnej debacie bardziej przekonujący niż jego kontrkandydat Andrzej Duda - oceniła politolog z Uniwersytetu Warszawskiego doc. dr Ewa Pietrzyk-Zieniewicz. W kilku kwestiach zdecydowanie lepiej wypadł Bronisław Komorowski, ale debata kandydatów na prezydenta RP "nie da spektakularnego efektu" - powiedział socjolog z UW, prof. Jacek Raciborski. Atakując agresywnie swego kontrkandydata Andrzeja Dudę, prezydent Bronisław Komorowski chciał trafić do żelaznego elektoratu PO - ocenił politolog z Uniwersytetu Szczecińskiego dr hab. Maciej Drzonek.
W opinii doc. dr Ewy Pietrzyk-Zieniewicz, Komorowski był dobrze przygotowany i po raz pierwszy w tej kampanii przedstawił swoją koncepcję prezydentury; Duda zaś, choć mówił ciekawie, zaproponował mnóstwo "kiełbasy wyborczej".
- Trudno odpowiedzieć na pytanie, czy ta debata była przełomowa, natomiast gdyby prezydent Komorowski zechciał prezentować się podczas kampanii tak, jak w tej debacie - czyli być przygotowanym tak starannie, spokojnym i unikającym frazesów kandydatem - to prawdopodobnie dzisiaj wynik byłby inny, bo jednak pan prezydent zaczynał z wysokiego pułapu, a po drodze popularność tracił. Winiłabym tutaj jednak kampanię - powiedziała doc. dr Ewa Pietrzyk-Zieniewicz.
Według niej prezydent był "tym razem przygotowany, może mniej pewny siebie, ale z kolei bardziej pewny, jeśli chodzi o tonację tych racji, które głosił". Zdaniem politolog, zwłaszcza końcówka debaty była bardzo korzystna dla Komorowskiego. - Te trzy minuty nakreślały, co proponuje. Rzeczywiście pan prezydent proponował Polskę otwartą i tolerancyjną, kontrkandydat - w świetle tego, co mówił pan prezydent - wypada jednak na człowieka emocjonalnie ksenofobicznego - wskazała.
- Kontrkandydat z kolei był chyba nieco zaskoczony merytorycznym przygotowaniem pana prezydenta, który po pierwsze nie bał się pytań trudnych, po drugie jednak odpowiadał z perspektywy lat przepracowanych w polityce i wreszcie po trzecie kiełbasy wyborczej mniej nam proponował i na tym tle pan Duda wypadał gorzej, niż chyba założył jego sztab - oceniła.
Zdaniem doc. dr Pietrzyk-Zieniewicz, dzięki przygotowaniu Komorowski mógł być bardziej przekonujący dla widzów debaty, zaś to, co mówił Duda to była "kiełbasa wyborcza, bardzo ostra". - Emerytury - podwyższyć, wiek emerytalny - obniżyć, markety - opodatkować, banki - opodatkować. Naprawdę nie trzeba specjalnej wiedzy gospodarczo-ekonomicznej, czy innej, żeby tego rodzaju kwestie wygłaszać - wskazała.
Zaznaczyła, że generalnie podczas debaty Duda "całkiem ciekawie mówił", ale - w ocenie politolog - był zaskoczony spokojem i przygotowaniem prezydenta.
- Natomiast pan prezydent chyba pierwszy raz w tej kampanii pokazał się nam jak ktoś, kto ma koncepcję prezydentury - chyba pierwszy raz, zdecydowanie bardzo późno, kwestia teraz czy wystarczy tej otwartości, tej kompetencji, żeby ją zdążyć pokazać do piątku - podsumowała.
Raciborski: Komorowski lepszy, ale debata nie da spektakularnego efektu
W kilku kwestiach zdecydowanie lepiej wypadł Bronisław Komorowski, ale debata kandydatów na prezydenta RP "nie da spektakularnego efektu" - powiedział socjolog z UW, prof. Jacek Raciborski.
- Bronisław Komorowski zdecydowanie lepiej wypadł, gdy szło o kwestie armii, NATO, obronności, bo wskazał konkretne liczby, wydatki. Był tu konkret, a u Dudy były tylko okrągłe zdania. Tym samym Komorowski stworzył wrażenie polityka znacznie bardziej kompetentnego w tej sferze - podkreślił Raciborski.
Natomiast Komorowski miał słabsze momenty "wynikające z konieczności tłumaczenia się z nagłej decyzji o referendum" - zauważył Raciborski. - Ten atak Dudy był względnie celny, bo pokazywał Komorowskiego jako polityka niekonsekwentnego, który ledwo co twierdził, iż konstytucji nie należy zmieniać, apelował o racjonalność, rozsądek, a później pochopnie pod wpływem wyniku coś takiego czyni - powiedział ekspert.
- Lepiej też wypadł Komorowski w pytaniu o to, co dzieli Polaków. Duda mówił tutaj bardzo okrągło nie dostrzegając oczywistości, że ludzie się różnią. Prezydent bardzo trafnie podkreślił, że idzie o tolerancję, a nie o klajstrowanie różnic, czy też ich niezauważanie. U Dudy było tutaj pustosłowie i był bardzo górnolotny - zaznaczył Raciborski.
Zdaniem socjologa, w całej debacie Duda był "anachroniczny". Choć to jest raczej cecha Komorowskiego, prezydent zdołał się tego ustrzec. - Może dwa, trzy razy był anachroniczny, taki nieco starszy pan, ale ogólnie - również, gdy idzie o język jakim się posługiwał i sposób mówienia - to bardziej był anachroniczny Duda niż Komorowski - powiedział Raciborski.
- W tego rodzaju debatach percepcja widzów jest bardzo silnie uwarunkowana ich wcześniejszymi preferencjami, więc sądzę, że ta debata nie wywoła wielkiego przesunięcia elektoratu, nie da spektakularnego efektu. To nie było miażdżące zwycięstwo Komorowskiego, chociaż wypadł istotnie lepiej i część strat być może odrobił. Duda nie wypadł kompromitująco, miał kilka dobrych momentów. Gdy skrytykował postawę PO wobec idei referendów, to mielenie tych milionów podpisów, to było celne przypomnienie - dodał Raciborski.
Drzonek: prezydent chciał trafić do żelaznego elektoratu PO
Atakując agresywnie swego kontrkandydata Andrzeja Dudę, prezydent Bronisław Komorowski chciał trafić do żelaznego elektoratu PO - ocenił politolog z Uniwersytetu Szczecińskiego dr hab. Maciej Drzonek.
- Agresja jest dobrze odbierana przez żelazny elektorat, a źle przez przeciwników i tych niezdecydowanych. Komorowski zaryzykował, ale pewnie to była intencja jego sztabu, by trafić do żelaznego elektoratu PO, by go zmobilizować i zatrzymać jego odpływ. Duda zaś mówił do większości społeczeństwa. Komorowski straszył PiS-em, a Duda obiecał dwie istotne rzeczy dla ludzi - obniżenie podatków i powrót do poprzedniego wieku emerytalnego - powiedział politolog.
Jego zdaniem trudno ocenić, który z kandydatów wypadł lepiej. - Najpierw trzeba odpowiedzieć na pytanie, czy lubimy agresywnych zawodników, czy tych bardziej ugrzecznionych, szanujących ustalone wcześniej reguły gry - zaznaczył.
- Bronisław Komorowski starał się agresywnie atakować Andrzeja Dudę, a ten początkowo wydawał się zbyt spięty i długo nie reagował na zaczepki prezydenta. Dopiero w połowie debaty, słusznie zresztą, zaczął reagować - powiedział Drzonek.
- Dzisiaj Duda mówił i zachowywał się jak prezydent, a Komorowski tylko wyglądał na prezydenta, ponieważ ten urząd pełni - zaznaczył.
Jego zdaniem w tej debacie Komorowski wypadł lepiej niż się spodziewano, natomiast Duda na początku wypadał poniżej oczekiwań, by później wrócić do swej formy.
Politolog uznał, że zastosowana przez prezydenta retoryka straszenia PiS-em była nietrafiona. Znaczna część wyborców w 2015 roku nie pamięta tego, co było w 2007 r. - tłumaczył. Poza tym, prezydent dotychczas odwołujący się do prezydentury zgody w tym przekazie zaprzeczył wcześniejszemu przekazowi, atakując mocno swego kontrkandydata - dodał.
- Prezydent to nie tylko osoba, ale też urząd. Dziś prezydent lekko obniżył poziom, który będąc prezydentem powinien firmować - powiedział dr Drzonek.
Zauważył jednak, że Bronisław Komorowski był świetnie przygotowany do debaty. Było widać ewidentną pracę nad prezydentem, jeśli chodzi o intonację czy gestykulację, ale także, jeśli chodzi o pewne sztuczki socjotechniczne - dodał.
Według dr. Drzonka Andrzej Duda nie potrafił w stu procentach wykorzystać szansy ostatniego słowa w debacie.
Jego zdaniem niedzielna debata niewiele zmieni w notowaniach obu kandydatów. Uważa, że większe znaczenie będzie mieć ta druga. "Dziś było preludium, prawdziwe odpalenie nastąpi w czwartek" - dodał.
Jego zdaniem, jako bon moty debaty zostaną zapamiętane słowa prezydenta: "nie mam nad sobą żadnego prezesa", oraz sformułowanie Dudy, "że nie chce on być prezydentem, który zmienia poglądy z piątku na poniedziałek".