PiS ma teraz wygraną w kieszeni? Reakcje po "bombie" od prezesa
Jarosław Kaczyński ogłosił to, o czym spekulowało się w sejmowych kuluarach od dawna. W przyszłym roku flagowy program obozu Zjednoczonej Prawicy - 500 plus - przejdzie do historii. Świadczenie zostanie podwyższone do 800 plus. Czy to kampanijna "bomba", która zapewni PiS-owi wygraną w wyborach?
- Od nowego roku program 500 plus to będzie ciągle nazwa, jak sądzę, pamiętana, ale suma będzie już inna. To będzie 800 plus - powiedział Jarosław Kaczyński podczas niedzielnej konwencji programowej PiS.
Festiwal obietnic wyborczych uzupełnił bezpłatnymi lekami dla osób powyżej 65. roku życia oraz dzieci i młodzieży do 18. roku życia. Trzecia obietnica dotyczyła zniesienia opłat dla właścicieli samochodów osobowych na autostradach. W pierwszej kolejności tych zarządzanych przez państwo, czyli A2 na odcinku Konin-Stryków i A4 Wrocław-Gliwice. Później bezpłatne mają być także autostrady zarządzane przez firmy prywatne.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Thun o Unii Europejskiej. PiS rozsadza ją od środka?
Wzrost 500 plus. PiS musiał złożyć taką obietnicę
Można się zastanawiać: czy dzięki takiemu mocnemu posunięciu PiS zrobił milowy krok w stronę wygranej w wyborach?
- Moim zdaniem nie. Przecież wszyscy się spodziewali, że tego typu obietnice padną. Była tylko kwestia kwoty podwyżki. Ale było jasne, że to będzie wyciągnięte przed wyborami - uważa prof. Antoni Dudek, politolog z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego.
Zdaniem eksperta trzeba poczekać na pierwsze sondaże po złożeniu tej obietnicy. - Nie spodziewam się skoku poparcia powyżej 40 proc. A dopiero taki skok dałby PiS-owi perspektywę trzeciej kadencji samodzielnych rządów - dodaje prof. Dudek w rozmowie z WP.
Według niego brak deklaracji o podwyższeniu 500 plus spowodowałby wręcz zmniejszenie poparcia w sondażach dla PiS.
- Gdyby tego nie było, część wyborców mogłaby odpłynąć od partii rządzącej. 30-kilkuprocentowe poparcie PiS-u jest według mnie złożone: z 20-kilku proc. twardego elektoratu, który jest przy PiS-ie nawet gdyby nie było tego typu obietnicy; i jest około 10 proc. elektoratu socjalnego, który jest przede wszystkim zainteresowany tego rodzaju kolejnymi propozycjami. Bez nich PiS mógłby znowu zejść w dół. Tak jak zszedł przecież z 43 proc., które miał w 2019 roku, na 30-kilka, które ma w sondażach w tej chwili - twierdzi ekspert.
800 plus. Mobilizacja i przykrycie afer
Politolog prof. Rafał Chwedoruk mówi, że spodziewał się takiej deklaracji jak wzrost 500 plus już na tym etapie kampanii.
- Zawsze tak jest w kampaniach wyborczych, że bardzo długo przed wyborami mobilizuje się tych, którzy są najsilniej zideologizowani, którzy na pewno stawią się przy urnach i zagłosują. W przypadku prawicy w Polsce to są wyborcy motywowani kwestiami kulturowymi, a więc religijnością, polityką historyczną etc. I to PiS robił do niedawna. Stąd mieliśmy np. dyskusję o papieżu Janie Pawle II - komentuje w rozmowie z WP.
Jak dodaje, w następnym kroku mobilizuje się tych, którzy są w kręgu oddziaływania, ale nie wiadomo czy na pewno zagłosują. To dla nich jest właśnie 800 plus. - To jest dokładnie ten moment, kiedy PiS uznał, że ta trwająca już od wielu miesięcy kampania doszła do etapu takich deklaracji - mówi Chwedoruk.
Jego zdaniem PiS postanowiło zainteresować opinię publiczną innymi tematami niż ostatnie afery związane z PiS, czy problemy dla rolników z powodu napływu towarów z Ukrainy. - To były tematy, które trzeba było przykryć - podkreśla.
Warto odnotować, że ostatnie dni nie były dla partii rządzącej łatwe. Politycy PiS, zwłaszcza szef MON Mariusz Błaszczak, musieli tłumaczyć się z olbrzymiego chaosu informacyjnego związanego z odnalezieniem rosyjskiej rakiety na terytorium Polski. Niewątpliwie wrzucenie do dyskursu publicznego kwestii 800 plus jest szansą dla obozu Zjednoczonej Prawicy na odciągnięcie uwagi wyborców od tego drażliwego tematu.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
800 plus. Brakuje odpowiedzi opozycji
- Polacy dzisiaj potrzebują poczucia kontroli. Bo z niego zostali wytrąceni, najpierw przez pandemię, potem przez wojnę i jej szeroko rozumiane skutki, jak np. wzmocnienie inflacji. 800 plus mieści się jako element odpowiedzi na to - uważa Marcin Duma, prezes fundacji IBRiS, zajmującej się badaniem rynku i opinii publicznej.
- PiS przedstawił swoją wizję w określonych obszarach. Dobrobytu, ale także kulturową - czyli wizję Polaka, który w swoim samochodzie bez przeszkód i dodatkowych kosztów pędzi autostradami, do czego zgrabnym dodatkiem byłaby obniżka ceny paliwa - dodaje Duma.
Również jego zdaniem, ruch Kaczyńskiego nie przesądza jeszcze sprawy wygranej w wyborach. Ale po stronie opozycji, jak na razie, nie widzi podobnej, spójnej opowieści. - Brakuje odpowiedzi na takie 800 plus. Ale odpowiedzi na poziomie konceptu, pomysłu na Polskę, a nie tylko licytacji, kto da więcej. Te wszystkie propozycje, które się składa w polityce, one są bardzo konkretne dlatego, żeby ludziom pozwolić metodą dedukcji zbudować obraz tej szerszej opowieści wyborczej - dodaje Marcin Duma.
Pierwszym liderem partii opozycyjnych, który zabrał głos ws. zmian w 500 plus jest Władysław Kosiniak Kamysz. Szef PSL podkreślił, że waloryzacja świadczenia to dobry pomysł, ale "tylko dla pracujących", bo to będzie "skuteczna odpowiedź na drożyznę i kryzys demograficzny". Widać, że ludowcy chcą zagospodarować w ten sposób poparcie klasy średniej i przedsiębiorców, którzy mogą sceptycznie patrzeć na kolejne obietnice socjalne przed jesiennymi wyborami.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Duma podkreśla, że propozycja 800 plus ma przede wszystkim zmobilizować własnych wyborców. - W tej kampanii gra nie idzie o to, żeby jakiegoś wyborcę pozyskać czy odebrać na linii opozycja - obóz władzy. Tylko żeby swoich zmobilizować, a przeciwników politycznych zachęcić do tego, żeby w dniu wyborów zostali w domach - twierdzi prezes IBRiS.
PiS wygra? Jeszcze dużo może się zmienić
- Czas pokaże, jak deklaracja prezesa PiS wpłynie na wynik sondaży, ale ja byłbym zaskoczony gdyby PiS nagle miał ponad 40 proc. poparcia. Poza wszystkim, nawet gdyby tak było, to pamiętajmy, że na razie jest maj, a wybory będą w październiku i wiele się może wydarzyć - uważa prof. Antoni Dudek.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
"To, że obóz władzy użyje przed wyborami feerii obietnic i prezentów socjalnych - było jasne. Najciekawsze jest to, że po ten rozstrzygający argument politycy PiS decydują się sięgnąć już teraz. Ryzykując, że przez 5 miesięcy może on stracić powab i blask" - skomentował na Twitterze politolog prof. Sławomir Sowiński z UKSW w Warszawie.
Paweł Buczkowski, dziennikarz Wirtualnej Polski
Czytaj także: