Pił i bił... potem został prezydentem
Kochano go i nienawidzono. Pamiętano o odwadze, wypominano niespełnione obietnice i alkoholizm. 12 czerwca 1991 roku wybrano pierwszego prezydenta w historii Rosji. Został nim Borys Jelcyn. Jego drogę do władzy opisuje Katarzyna Kwiatkowska.
15.06.2011 | aktual.: 02.09.2011 18:50
Nie miał dwóch palców u lewej ręki. Stracił je w dzieciństwie, próbując rozbroić granat, ukradziony z pobliskiej jednostki wojskowej. Podobno z winy niefrasobliwego popa omal nie utonął podczas chrztu. Miał surowego ojca o ciężkiej ręce. Surowy był również klimat na Uralu, gdzie w 1931 roku urodził się pierwszy prezydent Rosji.
Jedni mówią, że uczył się świetnie, według innych w szkole nie był orłem. Wszyscy twierdzą za to zgodnie, że Borys Jelcyn od małego miał trudny charakter. Często wdawał się w bójki. Kolega z klasy Witalij Wasilkowicz, zapamiętał go przede wszystkim jako walecznego i charyzmatycznego kapitana drużyny siatkarskiej. Zdolności przywódcze i zadziorność utorowały mu drogę do politycznej kariery. W 1977 roku został sekretarz Komitetu Obwodowego KPZR w Swierdłowsku (obecnym Jekaterynburgu).
Mieszkańcy regionu wspominają go jako dobrego gospodarza, który otwierał fabryki, wybudował metro i zwalczał korupcję wśród urzędników. W 1985 roku Jelcyna wezwano do Moskwy, gdzie został I sekretarzem Komitetu Miejskiego. Związek Radziecki stał u progu wielkich przemian.
Demokracja na czołgu
Rozpoczęła się pierestrojka. Jelcyn cieszył się sławą zdolnego reformatora i szybko stał się konkurencją dla przywódcy ZSRR, Michaiła Gorbaczowa. Nie zamykał się w luksusowych gabinetach, jak większość radzieckich dygnitarzy, lecz wychodził do ludzi. Jeździł tramwajem, zagadywał w sklepowych kolejkach. Jego popularność rosła.
ZSRR zmieniał się nie do poznania. Na ulice wyszły tłumy demonstrantów, którzy domagali się suwerenności dla radzieckich narodów. W sklepach brakowało towarów, pojawiła się prywatna inicjatywa. Jelcyn zrozumiał coś, czego Gorbaczow nie był w stanie pojąć: nie ma sensu reperować starego grata, który i tak daleko nie zajedzie. Zamiast reformować Związek Radziecki, zainwestował więc w Rosję.
12 czerwca 1991 roku Jelcyna wybrano na pierwszego prezydenta Rosji. Formalnie Związek Radziecki wciąż jeszcze istniał, ale monstrualne państwo pękało w szwach. Kolejne republiki ogłaszały deklaracje suwerenności. 19 sierpnia komunistyczni konserwatyści, na czele z wiceprezydentem ZSRR Giennadijem Janajewem, próbowali przywrócić stare porządki. Dzięki niezłomnej postawie Jelcyna pucz skończył się po trzech dniach. Zdjęcia rosyjskiego prezydenta, który stojąc na czołgu, czytał orędzie do narodu, stały się symbolem pokojowej rewolucji. W grudniu 1991 roku wraz z prezydentami Ukrainy i Białorusi, Jelcyn rozwiązał ZSRR. W zamian obiecywał rodakom demokrację i dobrobyt.
Wierzyły w niego miliony. I niestety srogo się rozczarowały.
Kłopoty "cara Borysa"
Początek niepodległości był dla Rosji trudny. Radykalne reformy gospodarcze spowodowały powszechną nędzę: ludzie z dnia na dzień lądowali na bruku, państwo ogarnęła fala strajków. Tracący popularność Jelcyn miał coraz większe problemy z parlamentem. Apogeum napięcia nastąpiło jesienią 1993 roku - na rozkaz Jelcyna czołgi ostrzelały deputowanych, którzy zabarykadowali się w budynku Rady Najwyższej. Zginęło wtedy ponad 150 osób. W efekcie sporu prezydent znacząco rozszerzył swoje uprawnienia kosztem władzy ustawodawczej. Eksperci są zgodni: to właśnie w 1993 roku stworzono podstawę prawną dla putinowskiej "suwerennej demokracji".
Sam Jelcyn nie miał dyktatorskich skłonności i pozwalał na wolność słowa. W latach 90. rosyjskie media przeżywały festiwal swobody. Powiedzieć można było praktycznie wszystko (inna sprawa, że działalność dziennikarska i polityczna wiązała się z wysokim ryzykiem śmierci). Doniesienia z ogarniętej konfliktem zbrojnym Czeczenii nie były cenzurowane. Odpowiedzialnością za "brudną wojnę" obarczano Jelcyna.
W telewizji otwarcie kpiono z prezydenta. Były ku temu obiektywne powody. O jego skłonności do kieliszka wiedzieli wszyscy. Jelcyn bez promili we krwi podobno nie był w stanie skupić się na pracy (a słynął z pracoholizmu). Z powodu nadużywania alkoholu i pogarszającego się stanu zdrowia, w publicznych wystąpieniach bardziej niż żywego człowieka, przypominał kukłę. Zaniepokojeni Rosjanie pytali, kto tą kukłą steruje…
As z rękawa
1998 rok był krytyczny. Krajem wstrząsnął głęboki kryzys gospodarczy. Komuniści szykowali impeachment przeciwko prezydentowi. A on podupadał na zdrowiu. Mimo tych niesprzyjających okoliczności, znawcy kremlowskich kuluarów wiedzieli: Jelcyn nie podda się bez walki, to nie w jego stylu. I rzeczywiście, w sierpniu 1999 roku "car Borys" wyjął asa z rękawa. Mianował premierem bliżej nieznanego Władimira Putina, któremu z końcem roku przekazał prezydenckie pełnomocnictwa i atomowy guzik, rozpoczynając tym samym nowy rozdział rosyjskiej historii.
Tej nominacji nie mogą mu darować demokraci. Komuniści z kolei oskarżali pierwszego prezydenta Rosji, że w imię własnych ambicji politycznych doprowadził do rozpadu ZSRR. Zwyczajni Rosjanie mają Jelcynowi za złe, że pozwolił na bandycką prywatyzację i terapię szokową, która wielu doprowadziła na skraj nędzy. Również Zachód zawiódł się na Borysie Nikołajewiczu - w 1991 roku obiecywał on demokrację, a skończyło się na groźbach pod adresem nowych członków NATO.
Jelcyn zmarł w 2007 roku. Mimo litanii skarg i zażaleń, warto pamiętać, że pierwszy rosyjski prezydent zapobiegł rozlewowi krwi na niewyobrażalną skalę. - Gdyby go zabrakło, wojna w byłej Jugosławii wydałaby się wszystkim jedynie dziecięcą rozgrzewką - twierdzi historyk Rudolf Pichoja.
Katarzyna Kwiatkowska, dla Wirtualnej Polski