Pacjent zmarł przez nieobecność radiologa. Lekarze przed sąd, dyrekcja do prokuratury
Mirosław Blejzyk trafił do szpitala Jonschera w Łodzi 2 maja 2014 roku. Uskarżał się na silne bóle podbrzusza. Umierał z powodu sączącego się tętniaka aorty brzusznej. Lekarze jednak o tym nie wiedzieli, bo pacjent nie miał wykonanych ani badań USG, ani tomografii, ponieważ w szpitalu nie było radiologa. - Nie podjęto żadnych działań mających na celu przeprowadzenie tych badań i ich nie wykonano, co uniemożliwiło postawienie prawidłowej diagnozy - mówi Krzysztof Kopania z Prokuratury Okręgowej w Łodzi.
- Natychmiast przeprowadziliśmy kontrolę, by sprawdzić, co tak naprawdę dzieje się w tym szpitalu na oddziałach chirurgii ogólnej i w szpitalnym oddziale ratunkowym. Nasza kontrola wykazała, że w długi weekend majowy nie było lekarza radiologa w ogóle - powiedziała rzecznik łódzkiego NFZ, Anna Leder. Dodała, że radiolog nie był obecny podczas żadnej majówki, choć jego stała obecność to bezwzględny wymóg w szpitalu tego typu.
Po dwóch latach od śmierci Mirosława Blejzyka skończyło się jedno śledztwo - dwóch lekarzy ze łódzkiego szpitala stanie przed sądem. Rozpoczęło się też drugie śledztwo, które ma wykazać, czy dyrekcja nie narażała pacjentów placówki.