Obóz władzy w oktagonie. Trwa Freak Fight Zjednoczonej Prawicy [OPINIA]
"Zjednoczona Prawica" z dnia na dzień coraz bardziej przypomina nową federację freakfightową. Najważniejsi politycy w kraju wchodzą do oktagonu i skaczą sobie do gardeł. Okładają się czym mogą, wchodzą sobie na głowę, boleśnie podszczypują. Ziobro gra na nokaut Morawieckiego, Morawiecki chciałby eliminacji Ziobry. Nieoczekiwanie zaczynają go podgryzać Andrzej Duda, Beata Szydło i Przemysław Czarnek. Tu wszystkie chwyty są dozwolone, dopóki walki nie odklepie Jarosław Kaczyński. Wszyscy ponoć walczą w tej samej drużynie.
Włącza się światło, kamery odpalone, Ziobro i Solidarna Polska atakują Morawieckiego: "Transfer suwerenności został dokonany", "Morawiecki i jego ludzie wprowadzają Kaczyńskiego w błąd", "Od momentu, kiedy Beata Szydło przestała być premierem, mamy pasmo porażek".
Morawiecki przyjmuje wszystko na klatę. Osłania go Kaczyński. "Pan premier nie wprowadza mnie w błąd".
Morawiecki bierze oddech, czeka kilka dni, wreszcie odpowiada Ziobrze: "Większego chaosu i kłopotów, niż mamy obecnie w sądownictwie, już chyba mieć nie możemy. Sądownictwo zostało doprowadzone do stanu półzapaści". Runda pierwsza bez rozstrzygnięcia.
Projekt ustawy w sprawie ustaw sądowych – próba odblokowania pieniędzy z Krajowego Planu Odbudowy. Zaczyna się runda druga.
Ziobro podcina Morawieckiemu nogi: "Solidarna Polska nie zaakceptuje projektu pisanego w uzgodnieniu z Brukselą, który dokonuje zasadniczych zmian w obszarze polskiego sądownictwa. Narusza on w wielu punktach polską konstytucję". Woś dokłada Morawieckiemu: "zmiany w ustawach sądowych spowodują gigantyczny chaos i anarchię".
Morawiecki woła na pomoc opozycję: "Apeluję o jak najszybsze rozpoczęcie prac nad ustawą". Premier próbuje utrzymać równowagę. Pomaga Kuchciński: "Działania ministra Ziobro utrudniają starania rządu o fundusze z UE". Ziobro milczy, jakby bał się przeprowadzić kolejny atak.
Nie musi. Ze wsparciem przychodzi Beata Szydło. "Nie wyobrażam sobie, aby polski rząd zgodził się na coś, co byłoby niezgodne z polską konstytucją". Wyprowadza kolejny cios: "prawdopodobnie zastosowałabym weto" – dokłada była premier pytana, czy zgodziłaby się na mechanizm warunkowości.
Minister ds. europejskich wkracza do walki. Szynkowski vel Sęk trzyma gardę i zapewnia, że ustawa naprawcza była konsultowana z Pałacem Prezydenckim. Prezydent uderza między oczy: "Nie konsultowano ze mną tego projektu". Szymon Szynkowski vel Sęk kładzie uszy po sobie: "Przyjmuję z pokorą uwagi pana prezydenta; będziemy w intensywnym kontakcie". Tu wygrywa Duda.
Swoją walkę zaczyna zapomniany zawodnik. Jan Krzysztof Ardanowski atakuje arbitra, samego Jarosława Kaczyńskiego: "Chłopi są pazerni, da się im parę złotych przed wyborami i na nas zagłosują" – tak miał powiedzieć prezes PiS. Reaguje Bochenek: "takie słowa nigdy nie padły". Ardanowski się nie poddaje: "nie był przy rozmowie" – odpowiada mu. Ale za drugim razem głaszcze Kaczyńskiego: "Myślę, że szanuje ludzi pracy". W końcu to arbiter zdecyduje, kto i kiedy wejdzie na listy, a stamtąd bezpośrednio na ring.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ardanowski uderza w Kaczyńskiego. "Dziwię się, co robi w PiS"
Wracamy do głównej walki. Do klatki wchodzi Przemysław Czarnek. Słychać doping z ław PiS: "Cała ta ustawa jest niekonstytucyjna, jest jedynie odpowiedzią na wymogi Unii Europejskiej". Kiedy już się wydaje, że minister gra na Ziobrę, nagle zaczyna bronić Morawieckiego. "Wymogi Unii Europejskiej są absurdalne, ale Zjednoczona Prawica zamierza je spełnić, żeby Polacy nie byli pokrzywdzeni". Sercem za Ziobrą, ale czynami za Morawieckim. Dopóki sędzia Kaczyński ewidentnie faworyzuje Morawieckiego.
Minister edukacji walki nie kończy. To nie jest jego życiowa forma, bo prezydent drugi raz zawetował mu "Lex Czarnek", ale nie traci werwy. Topór wojenny próbuje zakopać Rafał Bochenek: "Weto prezydenta kończy prace nad ustawą. Temat jest zamknięty". Czarnek się broni, próbuje zepchnąć do narożnika i prezydenta, i Bochenka. "Będzie Lex Czarnek 3.0. Co w nim zmienię? Nic. Organizacje pozarządowe uczą świństw, zwłaszcza w wielkich miastach".
Walka trwa. Morawiecki robi dobrą minę do złej gry. Kiedy już wszyscy walczą ze wszystkimi, trzeba złapać oddech. Morawiecki chce się dogadać: "Jest to dla mnie oczywiste, że trzeba w granicach Konstytucji Rzeczpospolitej uczynić wszystko, abyśmy te pieniądze otrzymać mogli".
Ziobro chwilowo wstrzymuje atak: "jesteśmy gotowi spotkać się z premierem i porozmawiać o tym, jak możemy pomóc, aby wyprowadzić Polskę z tej trudnej sytuacji, przed którą przestrzegaliśmy". Morawiecki korzysta z okazji, by mocniej stanąć na nogach: "Na pewno znajdziemy czas na tak długie spotkanie, jak tylko nasz koalicjant będzie sobie życzył".
Kolejna runda bez rozstrzygnięcia. Zawodnicy przypomnieli sobie, że walczą w tych samych barwach. Muszą nabrać sił, bo nie wiadomo, jak długo przyjdzie im jeszcze walczyć. Niezależnie od tego, kto ile wyprowadzi ciosów, to Kaczyński zdecyduje, kto będzie zwycięzcą.
A wygrać ma Polska, bo skakanie do gardeł, ten cały polityczny Freak Fight "biało-czerwonej drużyny" jest przecież dla nas. Dla Polski. Dla Polek i Polaków. Tak przynajmniej nam powiedzą przed kolejną walką.
Patryk Michalski, dziennikarz Wirtualnej Polski