"Obniżamy ceny na stacjach! ON o 34 gr/l, do średniego poziomu 7,55 zł, a benzynę o 20 gr/l do średniego poziomu 6,79 zł. Działamy zdecydowanie, żeby polscy kierowcy tankowali najtańsze paliwa w Europie. W Czechach litr benzyny kosztuje w przeliczeniu 7,54 zł, a na Litwie 8,81 zł" - ogłosił w poniedziałek na Twitterze Daniel Obajtek, prezes Orlenu.
Informacja przekazana przez Obajtka to bez wątpienia dobra wiadomość dla kierowców, bo wojna w Ukrainie doprowadziła do nagłego wzrostu cen paliw. Jeszcze na początku lutego, po tym jak rząd obniżył obniżył VAT na benzynę i olej napędowy, litr popularnej benzyny bezołowiowej kosztował ok. 5,20 zł za litr. Wszczęcie wojny przez Rosję doprowadziło do tego, że normą stała się cena na poziomie nieco ponad 7 zł za litr "95".
Wojna w Ukrainie wywindowała ceny paliw
Niepewność związana z wojną w Ukrainie sprawiła, że ceny ropy na światowych rynkach zaczęły szaleć. W ledwie dwa tygodnie baryłka tego surowca zdrożała o ponad 30 proc. - z poziomu 95 dolarów do 125 dolarów.
Dobre wiadomości w poniedziałek dotarły też ze światowych giełd. Zapowiedź rozmów pomiędzy Moskwą a Kijowem sprawiła, że ceny ropy zaczęły spadać w Nowym Jorku i Londynie. O poranku można tam było zanotować spadki rzędu nawet 5 proc.
Cena ropy na rynku Nymex w USA o godz. 11.45 wynosiła 103,97 dolarów za baryłkę, co oznacza spadek o 4,90 proc. Z kolei ropa typu Brent na rynku ICE kosztowała 108,28 dolara za baryłkę, po spadku o 4,39 proc.
Czytaj też:
Bojkot Rosji. "Firmy nie są w stanie odciąż się z dnia na dzień"
