Nowe fakty ws. Maksymiliana F. Wiadomo, co z kajdankami
Pojawiły się nowe informacje dotyczące sprawy Maksymiliana F., który w piątkowy wieczór postrzelił dwóch policjantów we Wrocławiu. Według przekazanych przez policję informacji, mężczyzna w nieznany sposób wyswobodził się z kajdanek. Nie wiadomo, jak udało mu się dostać do broni.
Na podstawie zgromadzonych dowodów i monitoringu, asp. sztab. Łukasz Dutkowiak stwierdził, że "w chwili rozpoczęcia czynności transportowej mężczyzna miał założone kajdanki na ręce, natomiast w chwili zatrzymania już po policyjnej obławie mężczyzna ten nie miał kajdanek na rękach i nie miał ich też przy sobie".
Intensywne poszukiwania
Jak podaje PAP, w poszukiwania mężczyzny zaangażowano wszystkich dostępnych w regionie funkcjonariuszy. Wsparcia udzielili również mieszkańcy Wrocławia.
Asp. sztab. Dutkowiak wyraził swoją wdzięczność dla wszystkich, którzy pomogli w poszukiwaniach. "Chcielibyśmy jeszcze serdecznie podziękować mieszkańcom Wrocławia, ale i wszystkim osobom, które były zaangażowane w poszukiwania. Zarówno kierowcom MPK, taksówkarzom, ale i pracownikom wrocławskiego zoo, którzy też dawali sygnały, które wpłynęły później na nasze dalsze działania i też skutkowały tym, że policjanci zatrzymali tego niebezpiecznego mężczyznę. Bardzo dziękujemy za te wszystkie informacje" - powiedział asp. sztab. Łukasz Dutkowiak.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Maksymilian F. został zatrzymany w sobotni poranek. Miał przy sobie broń. Mężczyzna usłyszał już zarzuty usiłowania zabójstwa, a w niedzielę sąd zadecydował o trzymiesięcznym areszcie.
Wiele niewiadomych
Jednak wiele pytań w tej sprawie pozostaje bez odpowiedzi. Nie jest jasne, jak Maksymilian F. zdołał przemycić broń do radiowozu. W związku z tym w policji powołano specjalny zespół do wyjaśnienia tej sprawy. Wiadomo, że Maksymilian F. został zatrzymany wcześniej przez innych policjantów w związku z listem gończym - był poszukiwany za oszustwo. Do postrzelenia policjantów doszło w momencie, gdy był transportowany na komisariat Wrocław Krzyki.
"Pomiędzy jedną czynnością a drugą była przerwa, natomiast żeby kompleksowo odtworzyć to wszystko, trzeba by było krok po kroku opowiadać o każdej z tych sytuacji. Na tym etapie śledztwa nie jestem upoważniony, żeby to zrobić, ponieważ jeszcze wiele rzeczy jest do odtworzenia i wyjaśnienia" - powiedział PAP Łukasz Dutkowiak.
Asp. sztab. Dutkowiak zdementował również informację, jakoby obaj postrzeleni funkcjonariusze siedzieli obok siebie z przodu radiowozu. "Mogę potwierdzić w stu procentach, że jeden z policjantów prowadził pojazd służbowy siedząc za jego kierownicą, drugi z policjantów siedział za nim, na tylnym siedzeniu samochodu, a obok jechała osoba zatrzymana" - powiedział policjant.
Poszkodowani policjanci nadal są w ciężkim stanie.