Mężczyzna przywiązał psa do bramy schroniska i odjechał. Szokujące nagranie
Mężczyzna podjechał samochodem przed bramę schroniska w Małoszycach, przywiązał psa do ogrodzenia i uciekł. Pracownicy rzucili się za nim w pościg. Był już im znany. W sieci pojawiło się szokujące nagranie. Sprawą zajęła się policja.
Na profilu schroniska dla zwierząt w Małoszycach pojawiło się nagranie, na którym widać, jak przed bramę schroniska "Bajer" podjeżdża samochodem mężczyzna. Wysiada z psem, wraca już jednak bez niego i pospiesznie odjeżdża.
Sytucję zobaczyli Sławomir Twardziak i jego żona. Pojechali za nim. - To jest mała miejscowość, wszyscy się znają. Właściciel chciał załagodzić sytuację i mówił, że tego psa odbierze. Nie wydaliśmy go już. Pies jest w fatalnym stanie kondycyjnym. Zgłosiłem sprawę na policję - mówi Wirtualnej Polsce Sławomir Twardziak, właściciel schroniska.
Trwa ładowanie wpisu: facebook
- Mężczyzna przywiązał psa do bramy i uciekł. Jak tam można? - mówi WP Twardziak.
Okazuje się, że pies jest już dorosły i w bardzo złym stanie. Na tylnej części ciała ma rany, nie ma w tym miejscu sierści. Pies ma także świerzb w zaawansowanym stadium. - Gdzie byli właściciele, gdy ta choroba się zaczęła. A teraz chce go zwyczajnie oddać?! - oburza się właściciel schroniska.
Właściel chciał już oddać psa wcześniej
Właściciel psa był już w tym schronisku wcześniej. Zgłosił się z tym psem i chciał go oddać. Schronisko odmówiło przyjęcia zwięrzęcia.
- Nie zgodziliśmy się, bo przyjmujemy tylko bezpańskie psy. Rozliczamy się z miastem i nikt nam za leczenie zwierzęcia, które do kogoś należy, nie zapłaci - tłumaczy nam właściciel schroniska.
Schronisko wyjaśnia także na swoim profilu: "Schronisko jest przepełnione. Jesteśmy od pomocy przede wszystkim zwierzakom bezdomnym, a nie takim które mają właściciela. Zaproponowalismy pomoc w adopcji, poprosiliśmy o zdjęcie psiaka, numer telefonu kontaktowego... I nic... choroba jest w takim stadium, że trwa to z pewnością od wielu tygodni, o czym też nie zostaliśmy poinformowani. Nic nie tłumaczy tego czynu".
W chwili, gdy rozmawialiśmy z właścicielem schroniska, psa badał lekarz i opisywał jego stan na potrzeby policji.
W sieci zawrzało
Pod informacją schroniska rozpętała się prawdziwa wojna na komentarze. Część internautów ma pretensje do właścicieli placówki, że nie wzięli zwierzaka pod swoją opiekę.
"Pies chory, w rodzinie małe dzieci, widać nie widzieli co robić, więc pod schronisko. Lepsze to niż las, czy ulica" - pisze pani Anna. "A jeśli pies się przyblakal, został znaleziony itp.? Człowiek nie mógł go zostawić a schronisko psa nie przyjmie... Kiedyś prawie rozjechalam psa, złapalam by nikt więcej nie musiał ryzykować życiem.. zawiozłam do schroniska i usłyszałam, że mam go odwieźć tam, gdzie byl i zadzwonić do nich, aby mogli wysłać auto interwencyjne" - opowiada na Facebooku pani Kinga (pisownia oryginalna).
Jest też druga strona medalu. Internauci zwracają uwagę, że takich sytuacji jest zdecydowanie więcej w okresie wakacyjnym. "Schronisko jest dla psów bezdomnych a nie właścicielskich. Proszę sobie wyobrazić, co działoby się w schroniskach przed wakacjami, gdyby pozwolono na coś takiego. Psa bierze się na całe życie, swoje lub jego" - pisze pani Małgorzata.
"Dajcie im spokój - bo kolejni w ich sytuacji - po prostu psa zatłuką albo wywiozą do lasu" - czytamy inny komentarz.
Zobacz także: Pierwszy dzień wakacji. Sprawdzamy jak Polacy wypoczywają nad Bałtykiem
_**Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl**_