"Media są instrumentem działania służb specjalnych"
Politycy i publicyści są podzieleni w ocenach ujawnionych nagrań rozmów Aleksandra Gudzowatego z Adamem Michnikiem. Część twierdzi, że na ich podstawie nie można stwierdzić, czy służby specjalne inspirowały krytyczne wobec Gudzowatego publikacje w "Gazecie Wyborczej". Inni uważają, że jest to dowód na ogromny wpływ służb na życie publiczne w Polsce.
20.10.2006 | aktual.: 20.10.2006 22:46
Premier Jarosław Kaczyński powiedział, że Polacy powinni po opublikowaniu taśm odpowiedzieć sobie na pytanie, czy tak powinny zachowywać się elity. Jego zdaniem program pokazał, że jest coś niepokojącego w tym, że ludzie w Polsce zaczynają się podsłuchiwać. To jest coś, co w najwyższym stopniu zakłóca funkcjonowanie demokracji - podkreślił premier. Koordynator ds. służb specjalnych Zbigniew Wassermann podkreślił zaś, że z taśm wynika skandaliczny fakt, iż media są instrumentem działania służb specjalnych.
Michnik oświadczył na łamach "Gazety Wyborczej", że nigdy nie działała ona na zlecenie żadnych służb specjalnych. Ocenę naszych publikacji na temat interesów Gudzowatego pozostawiamy naszym Czytelnikom - zaznaczył. Według niego wydanie programu TVP1 "Misja specjalna", w którym opublikowano nagrania, przyrządzono wedle najlepszych wzorów prowokacji KGB.
Przeprosin za to stwierdzenie domaga się od Michnika prezes TVP Bronisław Wildstein. W przypadku odmowy TVP zapowiada skierowanie sprawy do sądu.
Również zdaniem publicysty Macieja Rybińskiego, nagrania pokazują, jak ogromny wpływ służby mają na politykę, życie gospodarcze i politykę informacyjną w Polsce. Podobnie uważa Krzysztof Gottesman. Publicysta "Rzeczpospolitej" powiedział, że w jego przekonaniu służby specjalne, biznes i media są powiązane z sposób patologiczny.
Według Jerzego Urbana, taśmy zostały ujawnione po to, by "unurzać " Adama Michnika. Redaktor naczelny tygodnika "NIE" powiedział, że dla przeciętnego widza zrozumiałe jest tylko to, że dwóch panów rozmawiało przy wódce. Jerzy Urban dodał, że gdyby "Gazeta Wyborcza" pisała teksty na zamówienie służb, to byłoby to naganne. Co innego natomiast, jeżeli korzystała z przecieków, które są takim samym źródłem informacji jak każde inne.
W podobnym tonie wypowiedział się Tomasz Sakiewicz. Redaktor naczelny "Gazety Polskiej" zwrócił uwagę, że należy pamiętać, iż dziennikarze śledczy wykorzystują przecieki, albo materiały, które udało im się wydobyć od służb. Zaznaczył, że problem zaczyna się wtedy, gdy dziennikarz przyjmuje taki materiał bezkrytycznie.
Były koordynator służb specjalnych Zbigniew Siemiątkowski (SLD) stwierdził jednoznacznie w radiu TOK FM : u podstaw każdego głośnego artykułu, którym w ostatnim czasie epatowana była opinia publiczna, najczęściej leżał przeciek - albo z prokuratury, albo z CBŚ. Według niego, Anita Gargas - wydawca "Misji Specjalnej" w TVP jeszcze jako dziennikarka "Gazety Polskiej" wielokrotnie korzystała z materiałów wytworzonych przez UOP. Gargas nie chciała skomentować tej wypowiedzi.
Zdaniem Siemiątkowskiego, problem nie polega na tym, czy dziennikarze współpracowali z UOP, czy nie, ale czy byli ewentualnie wykorzystywani. Zasugerował, że źródłem przecieków do mediów w latach 2001-2002 mógł być sekretarz Kolegium ds. Służb Specjalnych Janusz Pałubicki. Ten ostatni zaprzeczył jakoby był źródłem jakichkolwiek przecieków. To bzdura - podkreślił.
Marszałek Senatu Bogdan Borusewicz ocenia, że ujawnianie przez dziennikarzy kolejnych taśm jest dowodem na obniżanie się standardów dziennikarskich w Polsce. W opinii Magdaleny Bajer z Rady Etyki Mediów taśmy pokazują erozję moralną naszego społeczeństwa. Według niej, dziennikarze powinni sobie przypomnieć o zachowywaniu ostrożności przy korzystaniu ze źródeł informacji, zwłaszcza służb specjalnych.
Publicysta Rafał Ziemkiewicz za ważne uznaje pytanie, czy służby specjalne w Polsce miały możliwość inspirowania jakichś materiałów (dziennikarskich). Za bezsensowne takie rozważania uważa b. redaktor naczelny "Przekroju" Piotr Najsztub, bo - jak mówi - to, że dziennikarze otrzymują informacje od funkcjonariuszy służb, jest oczywiste.
Zastępca redaktora naczelnego "Gazety Wyborczej" Piotr Pacewicz podkreślił, że "GW" punkt za punktem pokazywała, w jaki sposób interesy pana Gudzowatego są powiązane z interesami Gazpromu, czytaj interesami Rosji. Myśmy to demaskowali. W tej sprawie pan Kaczyński (...) jako minister sprawiedliwości polecił wszcząć śledztwo, które zakończyło się procesem - przypomniał. Prezes Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich Krystyna Mokrosińska powiedziała zaś, że dziennikarz powinien uważać, czy nie jest manipulowany, a każda uzyskana przez niego informacja powinna być zweryfikowana, szczególnie, jeśli wypłynęła ze służb specjalnych, a autor ma tego świadomość.
Telewizja Polska wyemitowała wczoraj fragmenty nagranych rozmów Michnika z Gudzowatym. Zostały one zarejestrowane przez ochroniarzy biznesmena w gabinecie prezesa Bartimpexu oraz w restauracji. Dotyczyły między innymi artykułów w "Gazecie Wyborczej" na temat prowadzonej przez Gudzowatego firmy Bartimpex i jej interesów na rynku gazowniczym.
Ujawnienia nagrań nie komentuje Warszawska Prokuratura Apelacyjna, która prowadzi śledztwo dotyczące m.in. gróźb wobec Gudzowatego i jego rodziny. Prokuratura nie chce też oceniać wpływu nagrań na śledztwo. (aka)
*Wydarzenia TV POLSAT*
Więcej na ten temat w serwisie Wydarzenia.wp.pl