Marek Dyduch: demonstracja troski o Polskę
Monika Olejnik rozmawia z Markiem Dyduchem - sekretarzem generalnym SLD
Tytuły z dzisiejszej prasy są takie: „Dwa bratanki”, „Demonstracja jedności”, „Jedność w pałacu”, „Kto knuje, zostanie usunięty”. Czy tak było wczoraj w pałacu prezydenckim na spotkaniu prezydenta, premiera i przedstawicieli SLD? Ja bym zatytułował to spotkanie jako demonstrację troski o to, co się dzieje dzisiaj w Polsce, jakie mamy najważniejsze problemy do rozstrzygnięcia - jako podkreślenie faktu, że jest to rok przełomowy: wejście Polski do Unii Europejskiej, potrzeba przełamania stagnacji gospodarczej i stworzenia jednej z reform, czyli reformy finansów publicznych. Ale też poprawienie stosunków na linii prezydenta i premiera, prezydenta i rządu, bo wedle słów informatora PAP prezydent powiedział, że z pałacu prezydenckiego nie wypłynęły nigdy żadne impulsy godzące w rząd. I tak chyba jest. Prezydent wczoraj podkreślał, że jego rolą i funkcją jest współpracować z każdym rządem. I czynił to zarówno z rządem prawicowym, jak i z lewicowym. I takie sygnały współpracy z władzą najwyższą, czyli między
prezydentem a premierem, muszą być czytelne. I ten wątek był podkreślany, ale tylko w kontekście właśnie konieczności tej współpracy dla dobra państwa. I również prezydent mówił, że jeżeli ktoś ma jakieś zastrzeżenia, pytania, to niech nie biegnie do dziennikarzy, tylko zadzwoni do pałacu prezydenckiego i zapyta, o co chodzi. Tak? W każdym układzie politycznym są osoby, które bardziej się eksponują w mediach, a drugie mniej. W demokracji jest tak, że informacja jest podstawą wszystkich sytuacji, które się dzieją w danym dniu, momencie, a nie zawsze wszystkie osoby muszą ją komentować. Zawodowe formacje polityczne mają tych, którzy w imieniu bądź to władz, bądź tych partii występują. Ale zawodowiec Jerzy Jaskiernia był chyba tą osobą, o którą chodziło panu prezydentowi. Nie sądzę, nie było tam żadnych personalnych wycieczek w stosunku do kogokolwiek z tych, którzy byli na spotkaniu. Ale właśnie ten zawodowiec powiedział o tym, że być może takie sygnały są z ośrodka pozaparlamentarnego. Pamięta pan tę
historię? Tak, ale myślę, że sytuacja, która nastąpiła po tej wypowiedzi, wyjaśniła wyraźnie, że żadnych ośrodków nie było. Tak, ale czy również padły takie słowa, że kto będzie knuł przeciwko drugiej stronie, zostanie usunięty? Nie, nie wiem, kto wypowiedział się w tej sprawie. Na szczęście ja wypowiadam się z imienia i nazwiska i podkreślam: nie było takich stwierdzeń. Natomiast była informacja, która dotyczy czytelności tej sytuacji. My jesteśmy bardzo zainteresowani - co podkreślał premier - wyjaśnieniem tej kwestii i na tym chcielibyśmy się skupić. Ale której kwestii? Związanej z aferą Rywina. Tam padła kwestia SLD i poboru środków - trzeba to po prostu wyjaśnić. Przepraszam, nie zrozumiałam. Środków finansowych. Ale jak to, środków...? Pobór. Pobór? Jest oskarżony i jest mowa o tym, że środki miały trafić na konto SLD. Co jest bez sensu... Pan ładnie to określił eufemistycznie, a chodzi o to, że ta prawna łapówka miała być w pewnej firmie i miały być pieniądze dla SLD, tak? Nie. Po pierwsze, żadna
łapówka - i to trzeba właśnie wyjaśnić, a po drugie, skąd się wzięło w całej aferze SLD. Bo to naprawdę trzeba wyjaśnić i to podkreślano bardzo mocno. Czy również państwo rozmawiali o tym, w jaki sposób ta afera może wpłynąć na obraz Sojuszu Lewicy Demokratycznej, na obraz prezydenta, premiera? Nie. Rozmawialiśmy o dwóch aspektach. O pierwszym już mówiłem - dogłębnie chcemy wyjaśnić całą sprawę. Drugi aspekt dotyczy w ogóle elit politycznych w Polsce. Cała kwestia związana z aferą zatacza coraz szersze kręgi. Za chwilę polskie społeczeństwo będzie miało wątpliwości do autorytetu władzy jako takiej - bez względu na to, czy ona jest z prawicy, czy jest z lewicy. I o tych skutkach rozmawialiśmy, że przy zupełnie trudnej sytuacji, jaka dzisiaj w Polsce: gospodarczej, społecznej, w przełomowym momencie, jakim jest wejście Polski do Unii Europejskiej, podważenie autorytetu władzy jest trudnym zjawiskiem, które może nie polepszyć sposobu zarządzania państwem. Ale czy ważne jest również to, żeby jeden ośrodek nie
krytykował drugiego ośrodka, bo przedstawiciele Sojuszu Lewicy Demokratycznej denerwowali się, kiedy płynęły sygnały, że być może prezydent Aleksander Kwaśniewski ma ochotę utworzyć nową partię. Przede wszystkim tu musi być czytelność intencji. Pogłoski o nowej partii się pojawiły. Myśmy przez jakiś czas faktycznie byli zaniepokojeni taką sytuacją, ale po analizie całości i sceny politycznej, doszliśmy do wniosku, że nawet gdyby powstawała partia centrum, centrolewicowa, to po prostu no lewica SLD musi być sobą, przestrzegać swoich wartości. Tak więc miejsce na scenie politycznej po prostu będziemy mieli. Jeżeli rozwiążemy polskie problemy, to nie ma się czego obawiać. Natomiast ważne byłoby, żeby wewnątrz SLD, czy z osób, które kreują politykę SLD, nie powstały takie właśnie wątki nowej partii. Na pewno takich nie ma dzisiaj. Prezydent mówił, że nie ma zamiaru tworzyć nowej partii i że te pogłoski są nieprawdziwe. Nie, prezydent nie miał potrzeby mówić o tym, bo nie było takiej sytuacji, która by wynikała
ze środowiska prezydenckiego, więc podkreślano tylko to, że SLD powinna normalnie funkcjonować i nie obawiać się takiej sytuacji. Tak, ale czy była jedność, czy tu była demonstracja jedności, czy nie było demonstracji jedności? Jeszcze raz mówię: to była demonstracja troski. My naprawdę rozmawialiśmy o wielu bardzo ważnych sprawach. Każdy dzisiaj, kto wyczuwa pewne zjawiska w polityce, wie, że ten rok będzie bardzo trudny. Jest dramatyczna walka o wzrost gospodarczy, a tak naprawdę o zmniejszenie bezrobocia. To już widać po niepokojach społecznych, że ten problem naprawdę narasta. To jest wejście Polski do Unii Europejskiej i co w sytuacji, gdybyśmy nie weszli. Można sobie wyobrazić, jak tworzyć państwo po takim akcie, gdyby polskie społeczeństwo nie zaakceptowało wejścia Polski do Unii, jak w warunkach już dzisiaj skrajnych tworzyć dalsze losy narodu polskiego i Polski. To byłoby bardzo trudne. Trzeba więc zrobić wszystko, żeby to referendum - mówię wszystko w sensie pozytywnym - było też pozytywne. Zero
procent ocen bardzo dobrych ma rząd, 70 procent jest niezadowolonych z pracy rządu - jak pan to ocenia? Czy ma na to wpływ afera Rywina, a jeśli tak, to w jakim stopniu? Myślę, że kumuluje się tu kilka zjawisk - przede wszystkim to, że rządzimy naprawdę w bardzo trudnych warunkach, że Polacy często nie widzą perspektywy wyjścia z tej sytuacji i to wpływa na nie najlepsze nastroje. Wreszcie oczywiście jest afera Rywina, ale w kontekście raczej szerszym, to co mówiłem: elity polityczne i ocena tych elit politycznych i takie nastroje się pojawiają... Czyli SLD. Nie tylko SLD. Innym rośnie, a SLD spada. Dobrze, ale komuś musi rosnąć, jak SLD spada. Ale SLD nie musi aż tak spadać, skoro tak spada, to o czymś to świadczy. Ale dzisiaj to też jest wynik wczorajszej rozmowy, chodzi o troskę, a państwo musi tutaj decydować. Jeżeli czekają nas bardzo trudne decyzje, chociażby reforma finansów publicznych, która nie będzie łatwa, ale konieczna, żeby Polska właśnie za rok, dwa trzy, normalnie się rozwijała, żebyśmy
rozwiązali przynajmniej część problemów, które są dzisiaj, no to trzeba się liczyć z gorszymi ocenami. Jednak relacje rządzących nie powinny być tylko do ocen tego, co robią, ale i do decyzji, które być może są niepopularne, ale które są konieczne dla państwa. A czy rozmawiali państwo - nie wiem, czy byli sami panowie, czy panie też były - na temat Roberta Kwiatkowskiego? Nie, nie było żadnych personalnych rozmów. I tego, że zostaje szefem. Nie, nie było żadnych personalnych rozmów. Wczoraj Jerzy Jaskiernia, szef klubu SLD powiedział w Radiu Zet, że na miejscu Roberta Kwiatkowskiego by się zawiesił. Nie jest dla mnie... Wzdycha sekretarz generalny... Przewodniczący Jerzy Jaskiernia nie jest na miejscu prezesa telewizji. Myślę, że takie decyzje powinny odbywać się w normalnym trybie, jeżeli miałyby nastąpić. Nie sądzę, żeby pojedynczy politycy mogli wyrokować w tej sprawie. Nie powinno tak być. Czyli Jerzy Jaskiernia nie powinien wyrokować, tak? Ale to było jeszcze przed spotkaniem w pałacu prezydenckim, może
nie było instrukcji. Nie, jeszcze raz mówię, nie było rozmowy o żadnych personalnych sprawach. Natomiast są instytucje, które oceniają funkcjonowanie prezesa. Takie instytucje się wypowiedziały i to jest klucz do myślenia. Dzisiaj oczywiście w demokracji można wszystko mówić, komu kto się podoba i na jakim stanowisku. Ale załatwiajmy to w strukturach, które są do tego przez państwo powołane. Czy SLD będzie głosowało za Romanem Giertychem, żeby był w komisji śledczej? Tu mamy pewne wątpliwości co do zmian pana Giertycha, być może pana przewodniczącego Leppera. Też w tym studio parę tygodni temu rozmawialiśmy o tym, że obawiamy się nadmiernego upolitycznienia tej komisji. Ale ona jest parytetowa, też jest polityczno-parytetowa. Dobrze, ale ci politycy widzą, że jest duża oglądalność, chcieliby zrobić jeszcze jeden spektakl, a my chcemy wyjaśnić sprawę - na tym polega różnica. Jeżeli te osoby znajdą się w komisji - czego nie można wykluczyć - u nas nie będzie żadnej dyscypliny w klubie, każdy będzie decydował,
jak zagłosuje. Jeżeli taka sytuacja nastąpi, to będzie konkretna decyzja. Ale właśnie boimy się bardzo upolitycznienia tej komisji i zrobienia spektaklu, który niczego nie wyjaśni, a tylko zamaże całą sprawę. Ale czego się boicie, że atak pójdzie w stronę premiera Leszka Millera? Nie, to atak zawsze może pójść bez względu na skład personalny. Natomiast ci liderzy się zorientowali, że to jest świetne miejsce na pozyskanie jeszcze trochę popularności. I wtedy można sobie wyobrazić rozszerzenie do bardzo rozległych granic całej problematyki związanej z funkcjonowaniem tej komisji. Czyli nie będzie dyscypliny. Nie, nie będzie. A pan będzie głosował za Giertychem i Lepperem? Dzisiaj mam poważne wątpliwości. Jeszcze mam trochę czasu, żeby je bądź rozwiać, bądź potwierdzić. A czy to spotkanie wczoraj było przy kawie, czy przy... Przy kawie, herbacie i wodzie mineralnej. I nie było nic do jedzenia, prezydent nic nie przygotował dla przedstawicieli Sojuszu Lewicy Demokratycznej? To są nieistotne szczegóły z tego
spotkania. Czy można to spotkanie zatytułować tak „Nigdy nie byliśmy tak blisko”? Nie. Myślę, że to były właśnie normalne relacje. Co roku kierownictwo SLD spotyka się z prezydentem, więc w tym roku nic szczególnego się nie wydarzyło w tej sprawie. Jak to nie, nic się nie wydarzyło? Nie, nic szczególnego się nie wydarzyło. Tak szczerze pan mi to mówi, że nic? Oczywiście najważniejsze, co się wydarzyło, to jest właśnie troska o państwo. Czyli jaki tytuł? Jednak „Troska o państwo”, a nie „Nigdy nie byliśmy tak blisko”. Troska o państwo. Albo: już jesteśmy tak blisko. Jesteśmy jak zawsze blisko.