Przeciwnicy rządów PiS zebrali się w sobotę pod siedzibą Trybunału Konstytucyjnego w Warszawie. Organizatorem marszu był Komitet Obrony Demokracji, ale pojawili się na nim liderzy partii opozycyjnych. Dzień później, w niedzielę, przez stolicę przeszedł Marsz Wolności i Sprawiedliwości organizowany przez Prawo i Sprawiedliwość. Celem manifestacji było uczczenie pamięci ofiar stanu wojennego. Dodatkowo uczestnicy marszu wyrazili poparcie dla rządu Beaty Szydło i prezydenta Andrzej Dudy.
- Tu dojdzie do nieszczęścia, to się skończy źle, bijatyką, oni prowadzą do wojny domowej i dlatego też, żeby tego uniknąć trzeba przygotować się strukturalnie i organizacyjnie, i już trzeba zacząć zbierać podpisy pod referendum. Jeśli w referendum będzie więcej głosów za skróceniem kadencji Sejmu, niż oddanych na PiS w wyborach to dojdzie do fizycznych przenosin - ocenił w rozmowie z Radiem ZET były prezydent Lech Wałęsa.
Podobny pomysł - rozpisania referendum - przedstawił Dariusz Joński z SLD. Polityk planował przedstawić projekt zebrania podpisów pod wnioskiem o zwołanie referendum na konwencji Sojuszu w Warszawie. - Trzeba coś zrobić, by zatrzymać Prawo i Sprawiedliwość oraz Jarosława Kaczyńskiego w tym szaleńczym pędzie. Jednym z działań jest zebranie podpisów i zrobienie referendum - tłumaczył.
- Gdyby były olbrzymie demonstracje, to myślę, że dojdzie do następnych wyborów - oznajmił Kornel Morawiecki (Kukiz'15) w programie #dziejesienazywo. Zaapelował jednocześnie do tych, którzy chcą brać udział w demonstracjach, by "szanowali wolę karty wyborczej". Jego zdaniem, to, że "władza zmienia się płynnie, jest naszą zdobyczą".
- Możemy się o to kłócić, spierać w parlamencie, a nie na ulicach. Tego trzeba strzec - podkreślił Morawiecki.