Kto zyska w przepychankach na listach?
Kto padnie ofiarą wojny Tuska i Schetyny? Na listach będą duże przetasowania. Nie tylko w Platformie - spory trwają także w PiS i SLD - czytamy w "Rzeczpospolitej". Choć do wyborów jeszcze osiem miesięcy, kształt list wyborczych już rozpala emocje.
Mówi się, że po tym jak Grzegorz Schetyna i Jarosław Gowin skrytykowali Tuska za brak reform i spóźnioną reakcję na raport MAK w sprawie Smoleńska, mogą nie dotrwać do wyborów jako członkowie partii. Joanna Mucha może stracić swoje pewne dotąd miejsce miejsce za wypowiedzi o leczeniu osób starszych. Miejsca na szczecińskiej liście SLD może zabraknąć dla Bartosza Arłukowicza.
Listy wciąż się tworzą i spory trwają, więc takich zmian może być dużo więcej.
Jarosław Flis, politolog z UJ zauważa, że rozłam tandemu Tusk - Schetyna doprowadził do tego, że obaj budują własne obozy w partii. - A przecież w PO powinni pamiętać, czym się skończył rozłam w Unii Wolności - dodaje.
I tak w Krakowie na pierwszym miejscu listy PO ma się znaleźć uchodzący za człowieka Tuska szef małopolskiej PO Ireneusz Raś. Gowin za to ma się znaleźć dopiero na trzecim miejscu. Są też jednak sygnały, że będzie zesłany do Senatu. Na liście nie będzie też Bogdana Klicha. Za to pewna jest kandydatura Pawła Grasia.
Niektórzy oczywiście dyskwalifikują się sami tak, jak poseł Robert Węgrzyn, potencjalna „jedynka” w Opolu, który zasłynął seksistowską wypowiedzią o lesbijkach.
W SLD za to niepewna jest też przyszłość parlamentarna Ryszarda Kalisza. W poznańskim SLD nieoficjalnie mówi się też o planach zesłania do Senatu Krystyny Łybackiej, byłej minister edukacji.
- Wielu takich sytuacji można uniknąć. Ale polskie partie mają problem z ustalaniem hierarchii. Przykładem są tzw. jedynki: raz kluczem jest wynik wyborczy, innym razem przywództwo w regionie, a jeszcze innym - potrzeba znalezienia miejsca ważnemu spadochroniarzowi. To rodzi konflikty - tłumaczy zjawisko politolog Flis.