Koszmar w szpitalu. Obudziła się w trakcie operacji
Pacjentka szpitala w Świeciu (woj. kujawsko-pomorskie) wybudziła się w trakcie operacji. Nie mogła jednak nic zrobić, bo wciąż działały środki zwiotczające mięśnie. O koszmarze kobiety poinformowały "Fakty" TVN.
Nauczycielka matematyki przechodziła operację w Nowym Szpitalu w Świeciu. W pewnym momencie - jak potem opowiadała - przestały działać leki wyłączające czucie i świadomość, ale nie te zwiotczające mięśnie. Pani Beata czuła każde cięcie, wbicie igły i zakładany szew, jednak nie mogła w żaden sposób poprosić o pomoc.
- Pierwsze co człowiek traci: jakąkolwiek orientację. Gdzie jestem? Czy jeszcze żyję? Nie można ruszyć ręką, nie można ruszyć nogą, nie można w żaden sposób dać znać lekarzom, osobom będącym na sali operacyjnej, że "halo, ja jestem!" - relacjonowała w materiale "Faktów".
Po wszystkim nikt nie chciał uwierzyć w to, co przeżyła. Do czasu, aż opowiedziała szczegółowo o przebiegu operacji i o usłyszanej w jej trakcie rozmowie pielęgniarek.
Szpital wezwał psycholog, która - zdaniem radcy prawnej pacjentki - stwierdziła, że pani Beata powinna się czuć wyróżniona, bo to "sytuacja jedna na milion".
Nie wiadomo, czy podczas operacji nad kobietą czuwał anestezjolog. - Pacjentka nie została pozostawiona sama sobie, szpital zrobił wszystko to, co na tę chwilę mógł zrobić - zapewniał w rozmowie z "Faktami" prezes Nowego Szpitala w Świeciu, Tomasz Ławrynowicz.