PolskaKościół nabrał wody w usta. Milczy w sprawie "potwora w sutannie"

Kościół nabrał wody w usta. Milczy w sprawie "potwora w sutannie"

Ksiądz Jacek W. z okolic Torunia, który został niedawno skazany za wieloletnie wykorzystywanie ministranta, nie jest już duchownym. Kuria nie chce jednak odpowiadać na pytanie, czyja to była decyzja i kiedy zapadła. W piątek rusza apelacja w procesie karnym księdza.

Kościół w Unisławiu
Kościół w Unisławiu
Źródło zdjęć: © WP | Mikołaj Podolski

Kiedy dwa lata temu śledczy zatrzymali Jacka W. i sprawa wyszła na jaw, rzecznik Kurii Diecezjalnej Toruńskiej Paweł Borowski nie chciał odpowiedzieć na pytania na jego temat. Napisał oświadczenie i potem odsyłał do samego księdza, nie udzielając dalszych wyjaśnień. Kuria miała już doświadczenie, ponieważ nie była to pierwsza afera pedofilska na jej terenie.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Ściąga tłumy do polskiego miasta. Ostatnia szansa, żeby go zobaczyć

W treści wspomnianego oświadczenia można było przeczytać, że kuria o sprawie dowiedziała się trzy miesiące wcześniej od samego pokrzywdzonego, po czym poinformowała Watykan oraz prokuraturę. Zaproponowała też młodemu mężczyźnie wsparcie terapeutyczne, lecz ten z niego nie skorzystał.

"Oskarżony niezwłocznie przestał pełnić funkcję proboszcza. Nie zostały mu także powierzone jakiekolwiek funkcje duszpasterskie w żadnej parafii. Otrzymał zakaz pracy duszpasterskiej z dziećmi i młodzieżą. Informuję także, że wobec oskarżonego nigdy wcześniej nie pojawiały się takie zarzuty" - oznajmił Paweł Borkowski.

Oświadczenie było zgodne z prawdą. Jacek W. faktycznie nigdy wcześniej nie usłyszał zarzutów pedofilskich. Tyle że z naszych informacji wynika, że niektórzy księża wiedzieli o jego upodobaniach. Ze swoją ofiarą miał wielokrotnie przez lata spotykać się na terenie parafii, a część mieszkańców podejrzewała, że może wykorzystywać nastolatka. Miejscowi na ten temat plotkowali.

Teraz gdy jest już po pierwszym wyroku, zapytaliśmy rzecznika toruńskiej kurii m.in. o to, czy Jacek W. nadal jest księdzem, a jeśli nie, to od kiedy i kto wydał tę decyzję.

Rzecznik odpowiedział tylko na jedno z tych pytań. Krótko.

- Ksiądz Jacek W. utracił stan duchowny, a więc nie jest już księdzem.

- Kiedy utracił stan duchowny, kto podjął decyzję i czy ksiądz Jacek się odwoływał? - dopytywaliśmy.

- To wszystko, co w tej sprawie mam do przekazania - oznajmił nam ksiądz Borkowski.

Tajemnicą pozostaje więc na razie, czy ksiądz Jacek W. przestał być kapłanem na własne życzenie, czy stało się to z inicjatywy Kościoła, a także czy nastąpiło to dopiero po skazującym go wyroku.

"Jesteśmy mężem i żoną"

Kiedy do mediów w 2023 r. trafiła wiadomość o zatrzymaniu księdza, dziennikarze okrzyknęli go mianem "potwora w sutannie". Bo poza pedofilią i gwałtami miał też dopuszczać się wobec chłopca szeregu innych szokujących czynów.

Maciej (imię zmienione) był ministrantem w parafii w Unisławiu, dużej wsi niedaleko Torunia. U księdza Jacka zaczął się spowiadać jako 12-latek. Tak zdaniem śledczych miał rozpocząć się ciąg zdarzeń, który doprowadził do wielu okrutnych przestępstw. Prokuratorzy musieli podzielić je na dwa rodzaje - te popełnione na dzieciach do 15. roku życia oraz na osobach w wieku powyżej 15 lat.

Do pierwszej grupy zakwalifikowano upijanie Macieja i wykorzystywanie go w stanie upojenia. Duchowny miał także manipulować chłopcem. Według śledczych zainscenizował mszę, podczas której włożył różaniec na palec chłopca i powiedział "od teraz jesteśmy mężem i żoną".

Natomiast kiedy Maciej skończył 15 lat, duchowny miał kupować mu ubrania, buty, telefony i zabierać na wycieczki, by dalej wykorzystywać go seksualnie. Według prokuratury występowało tu nadużycie stosunku zależności, bo chłopak uważał go za swojego przewodnika duchownego.

- Dodatkowo ksiądz znęcał się nad nim psychicznie i fizycznie w ten sposób, że uderzał go, wyzywał słowami powszechnie uznawanymi za obraźliwe, popychał, rozdarł całe ubranie oraz w jednym przypadku zmusił go do spania nago w zamkniętym pomieszczeniu – wylicza zarzucone kapłanowi czyny Andrzej Kukawski, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Toruniu.

"Opowiedział mi wstrząsającą historię"

Zdaniem śledczych ksiądz miał dopuszczać się tych czynów w latach 2013-2017, kiedy jako wikary pełnił posługę w Unisławiu. Później, w 2019 r., został proboszczem w Dąbrówce Królewskiej pod Grudziądzem.

W obu miejscowościach ludzie wspominają go dobrze, głównie jako kapłana otwartego na młodzież. Dawał dzieciom lizaki podczas kolędy. Mieszkańcy pamiętają również, że bardzo ciężko chorował, ledwo wymknął się śmierci, dużo się wtedy za niego modlili.

Ksiądz Jacek W.
Ksiądz Jacek W.© WP | Facebook

Jacek W. od początku do niczego się nie przyznawał. Na przesłuchaniach mówił tylko o swoim stanie zdrowia w tamtym okresie, lecz prokuratura cały czas trzymała się tego, że mógł kierować swoim postępowaniem.

Proces zajął niecały rok. Był zamknięty dla mediów. Wyrok zapadł w sierpniu 2024 r.

Sąd skazał księdza Jacka, obecnie 47-letniego, na siedem lat bezwzględnego pozbawienia wolności oraz 100 tys. zł częściowego zadośćuczynienia na rzecz Macieja.

Jako pierwsza w mediach społecznościowych poinformowała o decyzji sądu pierwszej instancji Joanna Scheuring-Wielgus, europosłanka z Torunia, która pomogła zorganizować pomoc prawną dla pokrzywdzonego.

"Zimą 2022 po raz pierwszy rozmawiałam z 22-letnim wówczas chłopakiem. Opowiedział mi wstrząsającą historię swojego życia, jako ministranta księdza Jacka. Działaliśmy szybko, szybko działała prokuratura. Dziękuję mecenasowi Laszlo Schlesingerowi za poprowadzenie sprawy i pomoc chłopakowi" - napisała na Facebooku Scheuring-Wielgus.

Jak dowiedziała się Wirtualna Polska, termin pierwszej rozprawy apelacyjnej wyznaczono na 17 stycznia. Odbędzie się ona przed Sądem Apelacyjnym w Gdańsku.

Ksiądz Jacek w swojej apelacji domaga się uniewinnienia lub ewentualnie złagodzenia wyroku. Apeluje też jednak prokuratura, która chce m.in., by kapłanowi zaostrzono wyrok. Zamiast zasądzonych wcześniej siedmiu lat miałby więc odsiedzieć dziewięć. Ponieważ Jacek W. jest tymczasowo aresztowany od 2023 r., wyszedłby na wolność dopiero w 2032 r.

Mikołaj Podolski, dziennikarz Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (12)