PolskaKomenda Główna Policji sprawdzi "listę Wildsteina"

Komenda Główna Policji sprawdzi "listę Wildsteina"

Szef MSWiA Ryszard Kalisz polecił komendantowi głównemu policji Leszkowi Szrederowi sprawdzić, czy na "liście Wildsteina" mogą znajdować się nazwiska osób, które w ramach swoich zadań służbowych na początku lat 90. wykonywały zadania związane ze zwalczaniem przestępczości.

Jak poinformował rzecznik MSWiA Jarosław Skowroński, na chwilę obecną ministerstwo nie potwierdza, by na liście znajdowały się nazwiska takich osób.

W środę szef Wojskowych Służb Informacyjnych (WSI)
gen. Marek Dukaczewski w programie TVP "Prosto w oczy" powiedział, że nie można wykluczyć, iż w aktach przekazanych Instytutowi Pamięci Narodowej przez archiwa MSW są nazwiska osób, które na początku lat 90. wykonywały zadania związane z "penetracją środowiska przestępczego". W rozmowie z PAP zaznaczył jednak, że były to tylko rozważania. Nie mam żadnych na to z mojej strony dowodów - podkreślił.

Instytut otrzymał wszystkie materiały SB, wytworzone do chwili jej formalnego rozwiązania w maju 1990 r, w tym także dotyczące zwalczania przez SB afer gospodarczych.

Na liście inwentarzowej wyniesionej z Instytutu, którą rozpowszechnił Bronisław Wildstein, były już dziennikarz "Rzeczpospolitej", są dziesiątki tysięcy nazwisk tajnych współpracowników i funkcjonariuszy służb specjalnych PRL oraz tych, których wytypowały one do ewentualnej współpracy (na liście są też osoby mogące być dziś pokrzywdzonymi w myśl ustawy o IPN). Listę zwaną "listą Wildsteina" nieznane osoby umieściły w Internecie. IPN nie bierze za to odpowiedzialności i podkreśla, że mogą tam być dopisywane nazwiska.

Tydzień temu kolegium IPN uznało, że umieszczonym na "liście Wildsteina" osobom pokrzywdzonym należy udostępniać ich teczki w trybie przyspieszonym. Trwa wzmożony napływ wniosków w tej sprawie. Rząd przyznał we wtorek IPN 2 mln zł na zatrudnienie dodatkowych 40 archiwistów i stworzenie nowych stanowisk pracy, by nie doszło do paraliżu IPN.

"Trybuna" napisała, że na "liście Wildsteina" są nazwiska oficerów Wojskowych Służb Informacyjnych. Jednak według szefa WSI gen. Marka Dukaczewskiego, w związku z upublicznieniem "listy Wildsteina" nie ma zagrożenia dla obecnie działających oficerów WSI. Potem stwierdził, że na liście są nazwiska "dwóch czynnych oficerów WSI" (jego i jego zastępcy gen. Janusza Bojarskiego). Sprawę polecił wyjaśnić premier Marek Belka.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)