"Ktoś chciał ten projekt uwalić". W PiS wrze po decyzji prezesa
Zamiast Przystani Polska dla młodych konserwatystów w Pułtusku PiS postawiło na wiec w obronie narodowców w Warszawie. Wydarzenie - przez niektórych nazywane "antyCampusem" - decyzją władz partii Jarosława Kaczyńskiego - zostało odwołane. - Jeśli my nawet tak prostej imprezy nie jesteśmy w stanie zrobić, to możemy tylko ręce załamać - żali się jeden z działaczy.
Jedną z przyczyn był brak wiary w powodzenie inicjatywy, inną - obawy frakcji PiS w PE - Europejskich Konserwatystów i Reformatorów, którzy mieli sfinansować wydarzenie o nazwie Przystań Polska. - W efekcie ludziom przestało się chcieć przy tym robić - słyszymy od naszych źródeł w PiS.
Koncept bez budżetu
O tym, że politycy PiS będą chcieli przygotować "społeczno-polityczną imprezę" dla młodych konserwatystów, mówiło się nieoficjalnie od kilku miesięcy. Wtedy bowiem - jeszcze przed wakacjami - poseł PiS i zarazem wiceprzewodniczący stowarzyszenia Biało-Czerwonych Krzysztof Szczucki uznał, że prawica musi mieć swoją odpowiedź na Campus Polska Przyszłości Rafała Trzaskowskiego.
Były szef Rządowego Centrum Legislacji miał wymyślić koncept wydarzenia i zapewnić mniej więcej 30 proc. finansowania ze stowarzyszenia Biało-Czerwonych, na czele którego stoi radna PiS Katarzyna Lubiak (związana z partyjną centralą przy Nowogrodzkiej). Pozostałą kwotę na organizację wydarzenia (o czym pisała Interia) miała przeznaczyć partia Europejskich Konserwatystów i Reformatorów, której jednym z wiceprzewodniczących jest poseł PiS Radosław Fogiel.
PiS należy do frakcji EKR w Parlamencie Europejskim, więc z pozyskaniem finansów nie miało być problemu. Ale pojawiły się rafy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W ciągu kilku miesięcy nie stworzono precyzyjnego kosztorysu imprezy i nie zaplanowano szczegółowo wydatków. - Nie zrobiono wycen, nie określono budżetu, trochę się to rozlazło - twierdzi nasze źródło z okolic PiS.
Koncepcja Szczuckiego nie została też dobrze przyjęta przez część polityków PiS, przez co organizację Przystani Polska przejęła Lubiak. Sam poseł PiS i wiceszef Biało-Czerwonych nie chciał też firmować twarzą czegoś, nad czym nie miał pełnej kontroli.
Tekst Money.pl wywołał lawinę przykrych zdarzeń
Wydarzenie miało być organizowane w tajemnicy, bez przecieków medialnych. Zaplanowano je na 14-15 września przy zamku w Pułtusku. Miało odbywać się pod chmurką, w otoczeniu zieleni, bez dusznej atmosfery zamkniętych partyjnych konwencji.
Głównymi uczestnikami mieli być młodzi - i działacze, i osoby spoza partii. Panele tematyczne - na których występowaliby nie tylko ludzie z prawicy, ale też eksperci kojarzeni z lewicą - przygotowywali politycy związani z PiS.
Jak słyszymy: i ci z Suwerennej Polski Zbigniewa Ziobry (Patryk Jaki czy Jacek Ozdoba), i ci z "frakcji" Mateusza Morawieckiego (Tomasz Matynia, Paweł Jabłoński, Janusz Cieszyński czy Adam Andruszkiewicz), i dziś teoretycznie niezwiązani z PiS (były minister finansów Piotr Nowak, który miał być odpowiedzialny za panel gospodarczy z udziałem Jarosława Kaczyńskiego).
Jak relacjonują nam nasi rozmówcy, działania przy wydarzeniu jednak się przeciągały, niektórzy nie dotrzymywali terminów związanych m.in. z organizacją paneli, niektórym znudziło się angażowanie i spotkania na tzw. callach. - Nie wszyscy już to czuli, ale o porzuceniu imprezy zdecydowała głównie jedna sprawa: wasza publikacja na Moneyu - przyznaje nasze źródło w PiS.
To właśnie Money.pl jako pierwsze ujawniło plany na organizację "Przystani Polska" w połowie września.
- Powszechny odbiór był taki, że to impreza PiS, która ma być odpowiedzią na Campus. Takim "antyCampusem". A myśmy tego wcale nie chcieli. Po pierwsze, nie ma na to takich środków, a Campus to przynajmniej z 8-10 milionów. Po drugie - nie chcieliśmy być reaktywni. A na koniec to Bruksela się przestraszyła, że to faktycznie impreza PiS, i wycofała się z finansowania - mówi jeden z rozmówców znających kulisy wydarzenia.
Bruksela, czyli partia Europejskich Konserwatystów i Reformatorów. Podkreślmy: EKR - zgodnie z prawem - nie może finansować wydarzeń partyjnych. Dlatego Przystani Polska teoretycznie nie organizowałoby PiS, tylko związane z PiS stowarzyszenie Biało-Czerwonych.
"Ktoś chciał ten projekt uwalić"
- To nie miało prawa się udać. Choćby ze względów finansowych. A EKR chciała wypełnienia konkretnych kryteriów, jeśli chodzi o charakter panelistów, uczestników i tak dalej. To przez długi czas leżało. No i nie chcieliśmy się też porównywać do Campusu Trzaskowskiego - podkreśla źródło związane z Przystanią.
Inny rozmówca przyznaje, że decyzja o rezygnacji z wydarzenia planowanego na połowę września zapadła na Prezydium Komitetu Politycznego PiS w środę 4 września wieczorem. Część wpływowych polityków tej partii przekonała Jarosława Kaczyńskiego, że organizacja Przystani w połowie miesiąca nie ma prawa się udać.
- W dodatku pojawiła się inna emocja - przyznaje jeden z rozmówców. Mianowicie przeszukania służb w Stowarzyszeniu Marsz Niepodległości oraz w domu m.in. Roberta Bąkiewicza.
W czwartek 5 września Jarosław Kaczyński na konferencji prasowej zapowiedział "wiec" protestacyjny przed Ministerstwem Sprawiedliwości. Ma on odbyć się 14 września - czyli w dzień, w którym miała odbyć się Przystań Polska. Jednocześnie prezes PiS - pytany przez naszego reportera - potwierdził informacje Wirtualnej Polski o odwołaniu wydarzenia w Pułtusku. Co więcej, zdystansował się od niego, przekonując, że za organizację i finansowanie odpowiada wyłącznie EKR.
Faktem jest, że wydarzenie w praktyce organizowali politycy PiS. - Ale nie mieli do tego serca - skonstatował jeden z naszych rozmówców z partii.
- Prawda jest taka, że ktoś chciał ten projekt uwalić. Nawet przy takiej inicjatywie ktoś zdecydował się rzucać kłody pod nogi. No i skończyło się tak, jak się skończyło - mówi jeden z działaczy.
Michał Wróblewski, dziennikarz Wirtualnej Polski
Napisz do autora: michal.wroblewski@grupawp.pl