Jerzy Owsiak: część urzędników wciąż tkwi w PRL
Część urzędników tkwi wciąż w PRL - powiedział "Super Expressowi" Jerzy Owsiak, odnosząc się do sprawy śmierci 2,5-letniej Dominiki. Jednocześnie szef WOŚP zaznaczył: - Nie jestem politykiem i nie wiem, na co oni marnują czas.
12.03.2013 | aktual.: 13.03.2013 11:48
Kilka dni temu minister zdrowia Bartosz Arłukowicz poinformował, że są już wstępne wyniki kontroli ws. śmierci 2,5-letniej Dominiki z okolic Skierniewic, która nie otrzymała na czas pomocy lekarskiej. Wynika z nich m.in., że w miejscu, gdzie powinno dyżurować trzech lekarzy, był tylko jeden. Minister zaznaczył, że w tej sprawie trzeba wyciągnąć nie tylko konsekwencje, ale wnioski, "aby więcej taka tragedia się już nie wydarzyła".
Jerzy Owsiak odnosząc się do śmierci małej Dominiki, powiedział, że dziewczynka miała jechać do Łodzi do placówki, gdzie jest sprzęt WOŚP. - Gdyby przyjechała na czas, to wszystkie urządzenia były! Nawet nie mogła z tego skorzystać. Podkreślmy też, że pieniądze przeznaczone na polską służbę zdrowia nie są wcale małe. My zbieramy 50 milionów, zmieniamy coś w stu procentach, niekiedy od zera - mówił.
Jednocześnie zaznaczył, że minęło ćwierć wieku od PRL, ale duża część machiny urzędniczej wciąż w tym PRL tkwi. Dopytywany również m.in. o to, jak wiele spodziewa się ze strony ministra Bartosza Arłukowicza i wspierających go polityków, którzy obiecali, że w ratownictwie sporo się zmieni, odpowiedział, że "tragedia dziecka może dać impuls do mocnej, trwałej zmiany".
- Najbardziej wierzę w to, że uda się zmienić coś na szybko. Nawet coś podstawowego. Choćby kontakt pacjenta z dyspozytorem. (...) W to, że politycy zrobią coś sami z siebie, nie wierzę - zaznaczył Owsiak.
2,5-letnia Dominika trafiła do szpitala im. Marii Konopnickiej w Łodzi w stanie krytycznym. Karetka pogotowia do dziecka przyjechała dopiero za drugim razem. Wcześniej przyjazdu odmówił lekarz nocnej i świątecznej pomocy