Incydent w samolocie LOT z posłami. Podano przyczynę przerwanego startu embraera
Zanieczyszczenie przez larwy motyla przyrządu służącego do pomiaru prędkości było przyczyną incydentu z 3 czerwca, kiedy samolot z parlamentarzystami na pokładzie przerwał start z lotniska Chopina w Warszawie - wynika z badania przeprowadzonego przez PLL LOT.
Posłowie, m.in. ówczesny marszałek Sejmu Radosław Sikorski (PO) i troje wicemarszałków, mieli lecieć do Czech na wspólne posiedzenie prezydiów Sejmu i czeskiej Izby Poselskiej. Ich samolot, należący do PLL LOT Embraer 175 (jeden z dwóch wyczarterowanych przez MON do przewozu osób na najwyższych stanowiskach w państwie) nie wzbił się w powietrze. Pilot przerwał start z powodu awarii. Sikorski relacjonował wówczas, że już po wszystkim kapitan "powiedział, że siadł prędkościomierz i że w takich przypadkach procedury wymagają, aby jeśli to możliwe, to przerwać start".
Badanie tego incydentu przeprowadził przewoźnik pod nadzorem przewodniczącego Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych dr. Macieja Laska. Prace zakończyły się przed tygodniem. W środę raport został opublikowany na stronie internetowej PKBWL. Wynika z niego, że przyczyną awarii było zanieczyszczenie rurki Pitota, czyli przyrządu służącego do pomiaru prędkości na podstawie różnicy ciśnień.
"Przyczyną braku wskazań prędkości na PFD II (wyświetlacz) było zanieczyszczenie rurek Pitota ADSP 2 i ADSP 4 po prawej stronie kadłuba samolotu przez larwy motyla" - napisano w raporcie. Do zanieczyszczenia - jak dodano - mogło dojść, ponieważ w dniach poprzedzających zdarzenie na rurki nie zakładano pokrowców.
Raport opisuje też przebieg zdarzenia. Przy prędkości ok. 80 węzłów (ok. 148 km/h) pilot zauważył brak wskazań prędkości na wyświetlaczu. Załoga podjęła więc decyzję o przerwaniu startu. Rozpoczęła tę procedurę przy prędkości 117 węzłów (ok. 217 km/h), gdy było to jeszcze bezpieczne (samolot nie osiągnął jeszcze tzw. prędkości V1, po przekroczeniu której start nie może zostać bezpiecznie przerwany). Maksymalna prędkość odnotowana przez rejestrator parametrów lotu wyniosła 123 węzły (ok. 228 km/h).
Po zatrzymaniu się maszyna miała jeszcze 1500 metrów do końca pasa. "Samolot bez przeszkód skołował na płytę startową" - napisano w raporcie. Żadna z osób znajdujących się na pokładzie nie odniosła obrażeń w incydencie.
W przypadku zwykłych incydentów lotniczych, gdy nie ma ofiar, badanie zazwyczaj prowadzi komisja wewnętrzna przewoźnika, a PKBWL jedynie wyznacza osobę do nadzoru. Taki tryb prac Lasek zapowiedział już w dniu zdarzenia.
Po katastrofie smoleńskiej w 2010 r. i rozformowaniu z końcem 2011 r. 36 Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego, w gestii wojska pozostaje transport VIP-ów jedynie śmigłowcami. Transport na większe odległości odbywa się dwoma samolotami czarterowanymi od PLL LOT.
Z końcem 2013 r. wygasła pierwsza umowa na czarter samolotów średniej wielkości dla VIP-ów, podpisana z PLL LOT w 2010 r. W grudniu 2013 r. została podpisana kolejna czteroletnia umowa. Samoloty pomalowane w barwy reprezentujące Rzeczpospolitą Polską stacjonują na lotnisku Chopina w Warszawie i pozostają do wyłącznej dyspozycji czterech kancelarii: prezydenta, premiera oraz Sejmu i Senatu.
W lutym br. odpowiedzialny za zakupy sprzętu i uzbrojenia wiceminister Czesław Mroczek powiedział, że MON dostrzega potrzebę zakupu większych samolotów. Resort przewiduje, że po wygaśnięciu w 2017 r. obecnej umowy na czarter maszyn od PLL LOT wojsko będzie obsługiwać przewóz VIP-ów także większymi, zakupionymi w tym celu maszynami.
Na początku czerwca, na dwa dni przed incydentem, Inspektorat Uzbrojenia MON rozpoczął procedurę pozyskania dwóch mniejszych samolotów (12-14 pasażerów) do transportu najważniejszych osób w państwie. Umowa ma zostać podpisana w 2015 r., a dostawa maszyn ma nastąpić w 2016 r.