Impeachment dla Trumpa? To możliwe, ale mało prawdopodobne
• Rosną spekulacje dotyczące możliwego impeachmentu Donalda Trumpa
• Według niektórych prawników, przesłanki do wszczęcia procesu istnieją już teraz
• By doszło do impeachmentu, przeciwko prezydentowi musiałaby zwrócić się jego własna partia
• To nierealny scenariusz. Partyjni oponenci Trumpa zostali zmiażdżeni - mówi WP ekspert
15.11.2016 | aktual.: 15.11.2016 17:31
Spekulacje na temat potencjalnego impeachmentu Donalda Trumpa kłębiły się niemal przez całą kampanię. Jeszcze w kwietniu, zanim celebryta został oficjalnie kandydatem Partii Republikańskiej, portal Politico cytował adwokatów, którzy szanse na taki scenariusz oceniał na 50 procent. O takiej możliwości otwarcie mówili też republikańscy działacze i przestrzegali popierający Trumpa radiowi publicyści. Zaś odkąd Trump wbrew wszelkim oczekiwaniom zdobył prezydenturę, spekulacje te tylko się wzmogły. Czy takie dywagacje mają swoje uzasadnienie?
Wedle konstytucji Stanów Zjednoczonych, procedurę impeachmentu, czyli postawienia w stan oskarżenia można wszcząć w przypadkach "zdrady, przekupstwa lub innych ciężkich przestępstw albo przewinień". Zwykle dotyczy to czynów popełnionych w trakcie służby. Ale niektórzy prawnicy, jak profesor Uniwersytetu Utah Christopher Peterson, uważają że przesłanki do wytoczenia procedury istnieją już teraz. Chodzi o toczące się procesy przeciwko Trump University - firmowanej przez Trumpa prywatnej uczelni (w rzeczywistości będącej serią kursów dotyczących prowadzenia biznesu), oskarżanej przez klientów o naciąganie i stosowanie agresywnej, wprowadzającej w błąd reklamy. Jeden z procesów ma się rozpocząć jeszcze w listopadzie, a na rozprawie może pojawić sam prezydent-elekt. "Sędzia federalny (...) już zdecydował, że zarzucane Trumpowi czyny, jeśli się potwierdzą, stanowią oszustwo i przestępstwo. (...) Kongres miałby więc zgodnie z konstytucją pełne prawo nalegać, by prezydentem nie był oszust i przestępca" - napisał
Peterson w prawniczej analizie opublikowanej jeszcze we wrześniu.
Inni wskazują, że jeśli Kongres nie postawi nowego prezydenta w stan oskarżenia za te czyny, to istnieje duża szansa, że znajdzie się do tego okazja. Podstawą do takiego twierdzenia są deklaracje składane przez Trumpa w kampanii prezydenckiej, zapowiadające szereg niekonstytucyjnych i nielegalnych w świetle prawa międzynarodowego działań, jak stosowanie tortur, zabijanie rodzin terrorystów, masowe deportacje, czy dyskryminację muzułmanów. Jeśli Trump spełni choć część z nich, będą one wystarczającym powodem do odwołania go z urzędu.
Ale wszystko wskazuje na to, że taki scenariusz jest mało prawdopodobny. To dlatego, że proces impeachmentu i następującego po nim procesu sądowego, jest procesem politycznym, motywowanym przez polityczne. Tymczasem kiedy Trump obejmie władze, zastanie obie izby Kongresu pod pełną kontrolą partii republikańskiej. Co prawda niektórzy komentatorzy spekulują, że Republikanie, którzy nigdy nie ufali i nie przekonali się w pełni do Trumpa, będą chcieli się go pozbyć i tym samym "zainstalować" wiceprezydenta Mike'a Pence'a, którego poglądy znacznie bardziej odpowiadają głównemu nurtowi partii. Zwolennikiem tej tezy jest m.in. politolog Allan Lichtman z Uniwersytetu Amerykańskiego w Waszyngtonie, znany z tego, że przewidział wynik każdych wyborów prezydenckich od 1984 roku.
- Oni nie chcą Trumpa jako prezydenta, bo nie mogą go kontrolować. Jest nieprzewidywalny. Natomiast bardzo chcieliby mieć Pence'a - absolutnie standardowego, konserwatywnego, kontrolowalnego republikanina. A jestem przekonany, że Trump przysporzy powodów do impeachmentu - powiedział profesor "Washington Post". Inni eksperci są jednak sceptyczni.
Taki scenariusz zdecydowanie odrzuca Michał Baranowski, dyrektor warszawskiego biura German Marshall Fund, amerykańskiego think-tanku.
- Kiedy rozmawiałem z ludźmi z kampanii Clinton, oni byli przekonani, że jeśli wygra, Trump zrobi tyle złych rzeczy, że będzie potrzebny impeachment. To jest w obecnych warunkach nierealne. Oponenci Trumpa zostali zmiażdżeni zarówno w prawyborach jak i teraz i logika polityczna, szczególnie w tym systemie, działa absolutnie na jego korzyść - mówi ekspert. - On ma wszelkie narzędzia, to jest jego podwórko. To on decyduje teraz jaka będzie przyszłość partyjnych liderów, a nie vice versa - dodaje.
Kolejną przeszkodą na drodze do pozbycia się Trumpa jest samo skomplikowanie i długość procesu. Procedura odwołania prezydenta zawiera kilka etapów, trwających długie miesiące i wymagających dużej zgodności członków Kongresu. Tylko dwóch prezydentów w historii USA zostało formalnie postawionych w stan oskarżenia: następca Abrahama Lincolna Andrew Johnson (za zdradę stanu) i Bill Clinton (za kłamanie pod przysięgą), lecz żaden z nich nie został skazany i usunięty z urzędu. Do skazania doszłoby prawdopodobnie w przypadku Richarda Nixona po aferze Watergate, lecz prezydent sam zrezygnował, nie chcąc narażać się na dodatkową niesławę.
Pierwszym etapem procesu jest sformułowanie zarzutów. To wymaga wielotygodniowych dochodzeń, debat i deliberacji w komisji sprawiedliwości Izby Reprezentantów. Potem proponowane zarzuty trafiają pod głosowanie całej Izby. Jeśli za ich przyjęciem zagłosuje bezwzględna większość kongresmenów (218 głosów), procedura przenosi się do Senatu, który zwykłą większością decyduje, czy rozpocząć proces nad prezydentem. Kierowanie procesem powierza się prezesowi Sądu Najwyższego - obecnie jest to nominowany przez Geoge'a W. Busha John Roberts. Po przesłuchaniu prezydenta i zakończeniu procesu, senat głosuje nad jego skazaniem. Do tego potrzebna jest zgoda 67 ze 100 senatorów. Oznacza to, że oprócz wszystkich demokratów, za usunięciem Trumpa musiałoby zagłosować też 19 z 52 republikanów.
Aby do tego doszło, w partii, która ma pełnię władzy musiałoby dojść do otwartej rewolty i wojny domowej. Sytuacja może się zmienić po wyborach do Kongresu w 2018 roku, jeśli demokraci przejmą kontrolę nad Kongresem. Jednak w chwili obecnej nic nie wskazuje, by miało dojść ani do jednego ani do drugiego. Wręcz przeciwnie: republikańscy kongresmeni, jeszcze niedawno podzieleni w swoim stosunku do swojego kandydata, dziś wydają się być w pełni za nim. Kiedy we wtorek wychodzili z wewnętrznego spotkania, wszyscy mieli na głowach czapki z napisem "Make America Great Again". Impeachment Donalda Trumpa to w tym momencie odległa wizja z gatunku political fiction.