Gorąca debata w USA - oto zwycięzca pierwszego starcia Barack Obama-Mitt Romney
Pasywny, zaskoczony, zbyt spokojny – takimi między innymi przymiotnikami większość amerykańskich komentatorów określiła prezydenta Baracka Obamę po debacie z Mittem Romneyem. Niektórzy nawet złośliwie komentowali, że prezydent był bezradny bez telepromptera. Zdaniem większości komentatorów to kandydat Republikanów wygrał pierwsze starcie. Wykazał się gruntowną znajomością problemów i był doskonale przygotowany do debaty.Taki wynik debaty zaskoczył wielu.
04.10.2012 | aktual.: 24.10.2012 10:57
W zgodnej ocenie mediów debata poświęcona podatkom, reformie ochrony zdrowia, edukacji i roli rządu federalnego w Stanach Zjednoczonych, była bardzo merytoryczna. Obaj uczestnicy, powstrzymywali się - poza małymi wyjątkami - od personalnych ataków, przerzucając się liczbami, przedstawiając skutki, jakie mogą wywołać proponowane przez nich posunięcia. Amerykańskie media, narzekające do tej pory na brak merytorycznych argumentów w kampanii wyborczej, teraz będą analizować, kto w podawanych liczbach był bliższy prawdy, kto bardziej trzymał się faktów.
W pierwszych, gorących po debacie wypowiedziach komentatorzy są zgodni – Mitt Romney skazywany już przez część mediów na porażkę – zaskoczył prawie wszystkich. Zaprezentował dobre przygotowanie, nie dawał się zbić z tropu i sprawnie, w punktach, przedstawiał swój plan. Były doradca prezydenta Billa Clintona, James Carville w komentarzu po debacie stwierdził, że Romney miał dobry wieczór, a Obama wyglądał jakby nie chciał w tej debacie uczestniczyć.
Romney zarzucił Barackowi Obamie nadmierne rozbudowanie sektora państwowego, nieprzynoszące zysków inwestycje, m.in. finansowane miliardowymi kredytami dla firm produkujących tzw. „zieloną energię”, brak koncepcji walki z deficytem budżetowym i politykę prowadzącą do pogłębiającego się kryzysu na rynku pracy. Zaatakował Obamę mówiąc: "Pan Prezydent powiedział, że zmniejszy deficyt, a tymczasem doprowadził do jego podwojenia". Deficyt budżetowy to problem nie tylko ekonomiczny, ale i moralny - mówił kandydat Republikanów. Podkreślił też, że długi zaciągane teraz będą musiały spłacać przyszłe pokolenia.
Zapowiedział, że jeśli zostanie prezydentem utworzy 12 mln nowych miejsc pracy, będzie walczył z deficytem budżetowym pobudzając gospodarkę i obcinając koszty nieefektywnych programów rządowych. Opowiedział się za odrzuceniem prezydenckiej reformy zdrowia, zarzucając Obamie, że przeforsował ją bez jednego choćby głosu poparcia ze strony Republikanów.
Barack Obama zamiast przejść do ofensywy przez większość debaty bronił się, wskazując na brak konkretów w programie przeciwnika. „Nie wiem, dlaczego Mitt Romney trzyma w tajemnicy konkrety swojego planu, czyżby dlatego, że są one zbyt dobre?” – ironizował Obama. Prezydent przekonywał także, że odziedziczył trudną sytuację po republikańskim poprzedniku, który „prowadził dwie wojny finansując je kartami kredytowymi”.
- Panie prezydencie, ma pan prawo do Białego Domu i do własnego samolotu, ale nie ma pan prawa do własnych faktów - replikował kandydat Republikanów.
Duża cześć debaty poświęcona była amerykańskiej klasie średniej, czyli tej grupie wyborców, która będzie miał największe znaczenie podczas głosowania. Romney przekonywał, że polityka Obamy doprowadziła do wzrostu obciążeń podatkowych właśnie tej grupy społecznej. Prezydent twierdził, że jego intencją jest ich zmniejszanie podczas gdy jego przeciwnik chce obniżać podatki miliarderom, takim jak Donald Trump. Wykazywał też, że wbrew temu co obiecuje kandydat Republikanów nie da się jednocześnie obniżyć podatków i zwiększyć wpływów do budżetu. Romney tłumaczył z kolei, że nie tyle chce podatki obniżać, co nie chce ich podnosić i ma zamiar zablokować jednocześnie różnego rodzaju luki podatkowe i furtki pozwalające zmniejszać wpłaty należne budżetowi.
Zwracając się wprost do kamery Romney mówił: "Popatrzmy na osiągnięcia ostatnich czterech lat. Mamy 23 mln bezrobotnych lub ludzi, którzy przestali aktywnie szukać pracy, wzrost gospodarczy w tym roku jest mniejszy niż rok wcześniej, a rok wcześniej mniejszy niż poprzednio. Kontynuowanie status quo nie pomoże będącym w kłopotach Amerykanom".
- Plan, który prezentuje Mitt Romney to nie jest nic nowego tylko stara koncepcja, która była już realizowana w latach 2001 i 2003 - odpowiadał Obama, nawiązując do prezydentury George'a W. Busha. - Skończyło się to najsłabszym od 50 lat przyrostem miejsc pracy, tym, że z nadwyżki budżetowej wpadliśmy w deficyt, a gospodarka pogrążyła się w kryzysie, największym od czasów Wielkiego Kryzysu - przekonywał prezydent.
Pierwszy po debacie sondaż przeprowadzony przez telewizję CNN, uważaną raczej za stację sprzyjającą Obamie, dał zdecydowane zwycięstwo Mittowi Romneyowi. Aż 67 proc. respondentów uznało, że wygrał kandydat Republikanów, a tylko 25 proc., że obecny prezydent. W sondażu CBS jako zwycięzcę kandydata Republikanów wskazało 46 proc. ankietowanych a Baracka Obamę 32 proc. Według 37 proc. debata zakończyła się remisem.
Z USA Tomasz Bagnowski specjalnie dla Wirtualnej Polski