Good Country Index, czyli który kraj robi najwięcej dobrego dla świata, a który wręcz przeciwnie
Jeżeli założymy, że nasza planeta to jedna wielka wioska, to które z państw będą jej przykładnymi obywatelami, a które czarnymi owcami? Niedawno powstał specjalny ranking, który stara się odpowiedzieć na to pytanie. Niestety, Polacy raczej nie mają powodów do dumy.
02.07.2014 08:59
Good Country Index (GCI) to ranking, który mierzy - mówiąc najogólniej - wkład poszczególnych państw w dobro wspólne i rozwój całej ludzkości. Jego pomysłodawcą i głównym twórcą jest Simon Anholt, ekspert od globalnego marketingu i niezależny doradca polityczny, który zasłynął stworzeniem innego rankingu - Nation Brands Index, mierzącego siłę i oddziaływanie marek państw.
Anholt tłumaczy, że zestawienie jest jednym z całej serii planowanych projektów, których celem jest zainicjowanie debaty na temat roli państw we współczesnym, zglobalizowanym świecie. "Czy istnieją jedynie po to, by służyć interesom własnych polityków, biznesmenów i obywateli, czy mają działać na rzecz całej ludzkości i planety? Ta debata jest kluczowa, ponieważ jeśli poprawna jest pierwsza odpowiedź, to wszyscy jesteśmy w wielkich kłopotach" - pisze na oficjalnej stronie projektu.
Globalna wioska
GCI tym różni się od innych podobnych rankingów, że nie ocenia poszczególnych krajów tak, jakby były odizolowanymi wyspami, lecz robi to w szerokim kontekście globalnych powiązań i stosunków międzynarodowych. Do zmierzenia wpływu państwa na całą ludzkość autorzy biorą pod uwagę 35 wskaźników, opracowanych na podstawie danych ONZ, Banku Światowego i innych uznanych instytucji międzynarodowych.
Wskaźniki pogrupowane są po równo w siedmiu kategoriach: nauka i technika; kultura; pokój i bezpieczeństwo międzynarodowe; ład światowy; planeta i zmiana klimatu; dobrobyt i równość; zdrowie i dobre samopoczucie.
Dane dotyczą takich dziedzin, jak np. nagrody Nobla, przyznane patenty, rozwój nauki i techniki, wolność prasy i swobodnego przemieszczenia się, liczba przyjętych uchodźców, eksport kreatywnych dóbr i usług, zaangażowanie w operacjach pokojowych, wkład w pomoc międzynarodową, poziom otwartości gospodarki, zanieczyszczanie środowiska, udział w konfliktach zbrojnych czy eksport uzbrojenia.
Jak tłumaczą autorzy GCI, pod uwagę brana jest również wielkość i zamożność poszczególnych państw, dzięki czemu mniejsze i biedniejsze kraje nie są nadmiernie karane w rankingu za ograniczoną zdolność do czynienia większego dobra dla świata.
Irlandia na czele, Libia na końcu
Łącznie sklasyfikowano 125 państw - zabrakło tych, dla których nie udało się znaleźć wystarczającej ilości danych. Kraje, które znajdują się na czele listy wnoszą najwięcej do wspólnego dobra, natomiast te na szarymi końcu, wręcz przeciwnie - nie dość, że nie przyczyniają się do rozwoju ludzkości, to jeszcze maja nań negatywny wpływ. Ani czołówka, ani dół listy raczej nie powinny dziwić. Pierwszy szereg zdominowany jest przez zamożne państwa zachodnie, ostatni - jak łatwo się domyślić - przez autorytarne reżimy, często wstrząsane konfliktami zbrojnymi. Na podium stanęły Irlandia, Szwajcaria i Finlandia. Natomiast czarnymi owcami społeczności międzynarodowej okazały się Libia, Wietnam i Irak.
Na relatywnie dalekim, bo 21. miejscu, znalazły się uważane za globalnego policjanta Stany Zjednoczone. Ameryka spokojnie znalazłaby się w pierwszej dziesiątce, gdyby nie ogromnie negatywny wpływ w dziedzinie zbrojeń, międzynarodowych konfliktów zbrojnych i inwigilacji internetu.
Polska daleko w tyle
Jeśliby na poważnie brać wyliczenia Good Country Index, powody do wstydu powinna mieć Polska, która została sklasyfikowana dopiero na 52. miejscu. Okazuje się, że bardziej pozytywny wpływ na dorobek ludzkości mają takie kraje jak Kenia, Gwatemala, Mauritius, Ghana, Zambia, Jamajka, Namibia, Jordania czy Trynidad i Tobago.
Czym zasłużyliśmy sobie na tak niską ocenę? Podobnie jak USA, najgorzej wypadliśmy w kategorii "Pokój i bezpieczeństwo międzynarodowe" - zauważono nasz udział w konfliktach zbrojnych (zapewne chodzi o Irak i Afganistan), eksport uzbrojenia i negatywny wpływ w dziedzinie bezpieczeństwa internetu (nie jest jasne, co dokładnie autorzy GCI mieli na myśli). Poza tym nadmiernie zanieczyszczamy środowisko (zwłaszcza jeśli chodzi o emisję dwutlenku węgla), a za mało środków przeznaczamy na międzynarodową pomoc rozwojową i humanitarną.
W sumie najlepiej wychodzi nam wkład kulturalny (w tej kategorii zajęliśmy 16. miejsce) oraz rozwój na polu nauki i techniki (32. miejsce).
Wątpliwe kryteria
Na pierwszy rzut oka Good Country Index jest rankingiem rzeczywiście nowatorskim i unikatowym, jednak diabeł tkwi w szczegółach. Po dokładniejszym przyjrzeniu się kryteriom, wedle których oceniany jest wpływ każdego państwa na dobrobyt światowej społeczności, pojawia się kilka wątpliwości.
Przede wszystkim nie zostało precyzyjnie wyjaśnione, które dane i jakich konkretnych organizacji wykorzystano do opracowania wspomnianych 35 wskaźników. A wiadomo, że te same zjawiska i dziedziny są mierzone przez poszczególne instytucje wedle różnych metodologii, co niejednokrotnie skutkuje bardzo odmiennymi wynikami.
Problematyczny jest także sam dobór elementów składających się na ocenę każdego z krajów oraz ich oderwanie od realiów. Przykładowo "na papierze" Libia w kategorii "Pokój i bezpieczeństwo międzynarodowe" znajduje się na wysokim 16. miejscu (co nie przeszkodziło jej znaleźć się na szarym końcu w klasyfikacji generalnej), choć po obaleniu Muammara Kadafiego jest to kraj rozdzierany przez wewnętrzne konflikty i niepokoje, będący "czarną dziurą bezpieczeństwa", która destabilizująco wpływa na cały region. Ale tego oficjalne wskaźniki brane pod uwagę przez GCI nie pokazują.
Statystyka to nie wszystko
Podobnych niedorzeczności jest co najmniej kilka. Na przykład autorzy zestawienia dużą wagę przykładają do rozmiarów zaangażowania się w działaniach pokojowych ONZ, w czym prym obecnie wiodą mało zamożne kraje afrykańskie i azjatyckie. Suche liczby nie odnotowują jednak, że w dużej mierze państwa te traktują ONZ-owskie misje jako przedsięwzięcia czysto zarobkowe, bowiem organizacja łoży na każdego żołnierza ok. 1000 dol. miesięcznie. Statystyki nie pokazują też licznych nadużyć i przestępstw, których często dopuszczają się "błękitne hełmy" z tych krajów - gwałtów, czerpania korzyści z prostytucji czy handlu ludźmi.
Z kolei uczestnictwo w operacji w Afganistanie najwyraźniej jest oceniane negatywnie jako udział w międzynarodowym konflikcie zbrojnym, choć de facto ma ona charakter humanitarny i stabilizacyjny. Może dziwić też ujemna ocena za wysoki przyrost naturalny albo niezrozumiałe kryterium bezpieczeństwa internetu, w którym przodują kraje daleko odbiegające od standardów demokratycznych, jak Egipt, Syria czy Wenezuela.
Cały ranking można zobaczyć na oficjalnej stronie Good Country Index.