Przyszły niemiecki kanclerz Friedrich Merz stwierdził w poniedziałek, że piątkowe spięcie w Gabinecie Owalnym pomiędzy odwiedzającym Biały Dom prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim a prezydentem Donaldem Trumpem i jego współpracownikami, mogło być zaplanowaną prowokacją. Niemiecki polityk uważa, że rozmowa przed kamerami była "jawną, sfabrykowaną eskalacją".
Dodał, że Europa znajduje się teraz pod presją i musi pokazać, że potrafi działać niezależnie. Zaznaczył również, że konieczne jest zatrzymanie Amerykanów w Europie.
Incydent w Białym Domu. Przyszły kanclerz Niemiec skomentował zachowanie Amerykanów
Choć Merz nie potwierdził planów Niemiec dotyczących utworzenia specjalnych funduszy na obronę i infrastrukturę, to zaznaczył, że decyzje o wydatkach muszą być podjęte "w trybie pilnym". "Kwestia obrony ma pierwszeństwo" - dodał.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Awantura w Białym Domu. Nagle go szturchnął. Mowa ciała Trumpa i Zełenskiego
Merz planuje wizytę w USA dopiero po sformowaniu rządu, mimo że były doradca Trumpa, John Bolton, radził mu szybkie skontaktowanie się z Trumpem. Bolton podkreślił, że "czekanie byłoby błędem", a nieformalne spotkanie mogłoby być korzystne dla Merza.
Stanowisko wielu amerykańskich mediów w sprawie piątkowego spięcia w Białym Domu jest podobne. Jak podaje PAP, "The Atlantic" zasugerował, że Trump mógł zastawić pułapkę na Zełenskiego, by zawrzeć umowę z Rosją. Był to, jak ocenia gazeta, "jeden z najbardziej ponurych dni w historii amerykańskiej dyplomacji".
Przeczytaj również: 20‑latek podejrzany o próbę gwałtu na 13‑latce trafi do aresztu