Ekspert: Najwięcej bojowników IS rekrutowanych jest wśród przyjaciół
Trzy czwarte tych, którzy stają się bojownikami dżihadystycznej organizacji Państwo Islamskie (IS), rekrutowanych jest spośród przyjaciół, a 20 proc. spośród członków rodziny - mówi ekspert ds. terroryzmu z Uniwersytetu w Oxfordzie, Amerykanin Scott Atran.
25.11.2015 | aktual.: 25.11.2015 07:55
Współzałożyciel Centrum Rozwiązywania Trudnych Konfliktów poinformował, że badania wykazują, iż "do radykalizacji rzadko dochodzi w meczetach", a niezwykle rzadko poprzez anonimowe, czy obce osoby, które rekrutują.
Atran wskazuje, że niektórzy rekrutowani do IS pochodzą z rodzin chrześcijańskich "i bywają najbardziej zagorzałymi bojownikami". Jak podkreśla, to chęć "zdobycia sławy i przeżycia przygody powodują, że ci młodzi ludzie przyłączają się do Państwa Islamskiego", a "dżihad oferuje im sposób na zostanie bohaterami".
Według amerykańskiego antropologa Państwo Islamskie ma "rewolucyjny powab", tak jak to było w czasach rewolucji francuskiej, rewolucji bolszewickiej, czy przy powstawaniu nazistowskich Niemiec.
- Państwo Islamskie to ostrze najbardziej dynamicznego kontrkulturowego ruchu od drugiej wojny światowej, z największą od tego czasu liczbą walczących sił ochotniczych - ocenił Atran na spotkaniu zorganizowanym przez komisję ds. walki z terroryzmem Rady Bezpieczeństwa ONZ.
Ekspert, który rozmawiał ze schwytanymi bojownikami Państwa Islamskiego i związanego z Al-Kaidą Frontu al-Nusra, powiedział, że przywódcy IS "rozumieją młodych lepiej niż rządy państw, które z nimi walczą". Wiedzą, jak odwoływać się do buntowniczości i idealizmu młodzieży, a także są bardzo wprawni w wykorzystywaniu mediów społecznościowych w celu przyciągnięcia ludzi młodych w wieku od 15 do 24 lat - tłumaczy analityk.
Atran zaznacza, że kontrprzekaz Zachodu o tym, że IS jest złe, odcina głowy i chce kontrolować kobiety, nie jest skuteczny, czy uniwersalny. Podczas gdy o rekrutowanych do IS często mówi się, że mają "niskie morale", albo padają ofiarą "prania mózgów", większość bojowników, którzy przyłączają się do grupy, zwłaszcza ci z Europy, robi to ochoczo.
Jak podkreśla ekspert, zamachy terrorystyczne w Paryżu z 13 listopada, w których zginęło 130 osób, są integralną częścią planu gry Państwa Islamskiego, który "się nie zmieni" i "będzie kontynuowany".
Ich plan zawiera ataki na tzw. miękkie cele, ponieważ nie ma możliwości, aby bronić wszystkich kawiarni, teatrów, czy stadionów. Plan IS zakłada również wciągnięcie zachodnich mocarstw w konflikt na Bliskim Wschodzie, ponieważ "spowoduje to jedynie chaos" i wbije klin między muzułmanami i nie-muzułmanami.
Scott Atran dodaje na koniec, że zamachy z 9 września 2001 r. w Stanach Zjednoczonych kosztowały Al-Kaidę od 400 tysięcy do pół miliona dolarów, podczas gdy USA wydały już miliardy dolarów na interwencję i kwestię bezpieczeństwa.