Czy brat jest w stanie zastąpić brata?
Nie wiadomo, kto zastąpi Jerzego Szmajdzińskiego, który był oficjalnym kandydatem SLD w wyborach prezydenckich. Podobnie jak Lecha Kaczyńskiego, który był najbardziej prawdopodobnym kandydatem PiS. – Z punktu widzenia technicznego najbardziej proste dla SLD byłoby wystawienie lidera formacji, czyli Grzegorza Napieralskiego. Jarosław Kaczyński może mieć problemy natury osobistej, żeby zastępować z ramienia PiS tragicznie zmarłego brata - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską dr Jacek Zaleśny, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego. Piotr Tymochowicz, ekspert ds. marketingu politycznego uważa, że Lewica najprawdopodobniej postawi na Włodzimierza Cimoszewicza lub Leszka Millera, gdyż są to tzw. urodzeni liderzy.
12.04.2010 | aktual.: 29.04.2010 12:34
Najpóźniej dwa i pół miesiąca po tragicznej śmierci prezydenta Lecha Kaczyńskiego muszą się odbyć wybory – tak stanowi Konstytucja. Oznacza to, że w ciągu czternastu dni od śmierci prezydenta marszałek sejmu Bronisław Komorowski, który przejął kompetencje głowy państwa, ma ogłosić termin przyspieszonych wyborów prezydenckich. Powinny się one odbyć najpóźniej 60 dni od momentu ich ogłoszenia, czyli najprawdopodobniej w czerwcu. Bronisław Komorowski już zapowiedział, że w ustawowym terminie 14 dni po konsultacjach z klubami parlamentarnymi ogłosi termin wyborów prezydenckich.
Mimo że wybory będą przyspieszone, obowiązywać będą w nich te same zasady i wymogi wobec kandydatów, co w wyborach terminowych – kandydat musi zebrać 100 tys. podpisów poparcia. Kandydatów można zgłaszać najpóźniej na 45 dni przed datą wyborów.
– W przypadku obu partii - PiS i SLD - kandydat, który będzie promowany, wchodzi w miejsce zmarłego kandydata. Jest to sytuacja szczególnie trudna i może być dla niektórych polityków, szczególnie blisko związanych z ofiarami, nie do zaakceptowania. W zaistniał sytuacji trudno oddzielać wymiar polityczny decyzji od jej aspektu osobistego – mówi w rozmowie z Wirtualną Polską dr Jacek Zaleśny. Dodaje, że tragedia pod Smoleńskiem może istotnie wpłynąć na dotychczasowe notowania wyborcze i zmienić społeczne postrzeganie PiS.
Kandydat Lewicy
Kto zastąpi oficjalnego kandydata Lewicy Jerzego Szmajdzińskiego? – Jest to sytuacja szczególnie trudna i problematyczna dla SLD, bo trudno będzie tej partii wypromować i wystawić kandydata równie wartościowego i mającego realne szanse na uzyskanie dla formacji podobnego skutku, co Jerzy Szmajdziński – mówi w rozmowie z Wirtualną Polską dr Jacek Zaleśny. Wskazuje, że najbardziej prostym logistycznie sposobem byłoby wystawienie lidera formacji, Grzegorza Napieralskiego, gdyż promowanie nowej osoby wymagałoby wielu konsultacji wewnątrzpartyjnych, a więc i czasu, którego de facto nie ma.
- Lider jest więc kandydatem najbardziej naturalnym, nie wymagającym większych poszukiwań. Inny kandydat musiałby mieć czas na zastanowienie, czy w ogóle chce kandydować w tego typu okolicznościach, zaplanowanie wszystkiego, a na to nie ma już czasu. Termin wyborczy jest tak krótki, że ostateczna decyzja ze strony partii musi zostać podjęta w najbliższych dniach – mówi dr Zaleśny.
Jego zdaniem Grzegorz Napieralski jest dobrym kandydatem, który byłby w stanie sprostać odpowiedzialności wyborów prezydenckich. Jako przewodniczący SLD jest predestynowany do zabiegania o najwyższe stanowiska państwowe. Innym kandydatem, mówi politolog, mógłby być Ryszard Kalisz jako człowiek, który piastował wysokie stanowiska państwowe, a przy tym jest osobą cieszącą się społecznym zaufaniem i poważaniem, ale jego osoba wymagałaby już szerszych konsultacji partii i oczywiście jest pytanie, czy sam Ryszard Kalisz byłby zainteresowany kandydowaniem.
Tymochowicz uważa, że SLD brakuje wyrazistego i dobrego kandydata. - Najlepsze byłoby skonsolidowanie Lewicy, w podobny twór do Lewicy i Demokratów (LiD). Wtedy się to nie udało, ponieważ było zbyt wielu liderów. Myślę, że gdyby SLD powiększyło swój klub o inne, mniejsze partie, i połączyło się z Demokratami, wspólnie wybierając kandydata, to miałoby to sens – uważa Tymochowicz. Zwraca uwagę na niedocenionego Bartosza Arłukowicza, choć wątpi, żeby to właśnie on będzie kandydatem SLD: - On kojarzy się z młodością, otwartością i przebojowością. Chyba właśnie z tym, czego osoby o zapatrywaniach lewicowych poszukują.
Grzegorz Napieralski, zdaniem eksperta, za bardzo kojarzy się z wewnętrznym skłóceniem Lewicy. - Wizerunkowo jest też zbyt miękką postacią, nie pokazującą swojego silnego charakteru – zauważa. Uważa, że najbardziej prawdopodobnymi kandydatami Lewicy są Włodzimierz Cimoszewicz i Leszek Miller.
Teoretycznie SLD mógłby też reprezentować kandydat bezpartyjny, Andrzej Olechowski. – Na pewno wymagałoby to istotnych porozumień między formacją a kandydatem, gdyż zaplecze logistyczne, finansowe ma mu organizować Stronnictwo Demokratyczne. Pamiętajmy, że Andrzej Olechowski jest kandydatem promowanym właściwie przez inną formację polityczną. Skoro w tym roku będą wybory prezydenckie i samorządowe, to trudno by było, żeby SLD popierał kogoś, kto nie jest z nim do końca związany, a kto jest związany z inną partią, która miałaby w tych wyborach samorządowych uczestniczyć z własnymi listami kandydatów. Rodzi się więc pytanie o porozumienie, ewentualne konflikty i napięcia – mówi dr Zaleśny. Kandydat PiS
Czy Jarosław Kaczyński zastąpi i powinien zastąpić w wyborach najbardziej prawdopodobnego kandydata PiS, czyli Lecha Kaczyńskiego? Dr Zaleśny zwraca uwagę, że tragedia pod Smoleńskiem może radykalnie wpłynąć na postawę Jarosława Kaczyńskiego: - To, co się zdarzyło, dotyka go w wymiarze osobistym, rodzinnym. Pytanie więc, czy w ogóle w takiej sytuacji brat jest w stanie zastąpić brata i podjąć się kontynuacji realizowanego przez niego dzieła politycznego. I czy tego typu oczekiwania w ogóle mają sens. W tym wariancie rozwiązań jest ryzyko społecznego odbioru decyzji – mówi w rozmowie z Wirtualną Polską politolog. Zwraca uwagę, że, podobnie jak w przypadku SLD, kandydat, który teraz z ramienia danej partii będzie przedstawiany, wejdzie w miejsce zmarłego kandydata, z całą konsekwencją odczuć z tego tytułu wypływających.
- Przy taki silnych więziach emocjonalnych Jarosława i Lecha Kaczyńskiego, mógłby być to problem nie do przejścia. Z punktu widzenia PiS nie jest więc wykluczone wystawienie kandydata mniej związanego emocjonalnie z Lechem Kaczyńskim niż jego rodzony brat – mówi politolog. Jego zdaniem mogłaby to być osoba spoza głównych gremiów polityczno-decyzyjnych, gdyż w tragedii pod Smoleńskiem najwięcej ofiar było z establishmentu partyjnego PiS. Partia jak mało która straciła swoich liderów politycznych - Osoba taka jak prof. Ryszard Legutko mogłaby być zaakceptowana dla formacji jako takiej, a moim zdaniem miałby on realne na osiągnięcie dobrego wyniku.
Podobnie myśli Tymochowicz: - W sensie rachunku wyborczego na pewno Jarosław Kaczyński mógłby uzyskać najwyższe notowania wyborcze. Myślę, że jako człowiek, pod względem psychologicznym, nie byłby jednak w stanie unieść takiego ciężaru, żeby już teraz zastępować brata.
Dr Zaleśny, pytany o osobę Zbigniewa Ziobro, odpowiada, że on również mógłby się okazać kandydatem zbyt silnie związanym emocjonalnie z Lechem Kaczyńskim, by takie wyzwanie – jak zastępowanie go w wyborach – podjąć. Trzeba pamiętać, że Zbigniew Ziobro był brany pod uwagę jako ewentualna kandydatura alternatywna względem Lecha Kaczyńskiego, odpowiednio jako przyszły kandydat PiS-u na urząd prezydenta. Oczekiwanie jego kandydowania w atmosferze tragedii narodowej może być nie do zaakceptowania dla zainteresowanego.
- Wystawienie na kandydata PiS Zbigniewa Ziobry, byłby trochę końcem PiS-u i pójściem w bardzo radykalnym kierunku. Byłoby to również niewłaściwe pod kątem czysto ludzkim. Dlatego, ze wiele osób mogłoby postrzegać Ziobrę jako tego, który skorzystał na całej tragedii. Wątpię, żeby PiS na tym zależało. Poza tym Ziobro jawi się jako zbyt młody na kandydata na prezydenta – mówi Tymochowicz.
Ekspert uważa, że najlepiej byłoby, gdyby PiS połączył się z tymi, których wcześniej odtrącił, wprowadzając politykę porozumienia: - Mam na myśli Marka Jurka czy Polskę Plus Ludwika Dorna. Być może po zawiązaniu takiego porozumienia wspólnym kandydatem mógłby być Ludwik Dorn. Jakkolwiek paradoksalnie to brzmi, to Dorn nie podzieliłby samego klubu PiS. Natomiast jakikolwiek inny kandydat, typu Zbigniew Ziobro, automatycznie dzieli PiS na dwie frakcje – zwolenników i przeciwników. Ktoś z zewnątrz teoretycznie więc mógłby wzmocnić PiS, a nie go osłabić.
Zdaniem części ekspertów możliwe, że Jarosław Kaczyński w ogóle będzie chciał wycofać się z polityki. - Podejrzewam, że w najbliższych kilku tygodniach nastąpi dla niego czas ograniczenia bieżącej działalności politycznej, refleksji rodzinnej, osobistej. Dopiero po przejściu okresu żałoby, dojścia do siebie, po tym, co się wydarzyło, będzie mógł podjąć jakąś racjonalną decyzję, co dalej – mówi dr Zaleśny. Zwraca uwagę, że jest to też pytanie o to, czy wymiar ludzki jest w stanie przyćmić i przyblokować wymiar polityczny tragedii.
Jak dotąd również PSL nie wyłoniło swojego kandydata. Kto nim będzie? Zdaniem dra Zaleśnego nie jest powiedziane, że w ogóle ktoś taki będzie. – PSL może równie dobrze zawrzeć porozumienie polityczne z którąś z innych formacji. Ale jeśli miałbym wskazać na konkretną osobę, to mimo wszystko byłby to Waldemar Pawlak – mówi ekspert.
Wcześniejsze wybory
Niewątpliwie tegoroczna kampania będzie radykalnie inna od wszystkich pozostałych. Wpływa na to wiele czynników. Poprzedzająca ją tragedia pod Smoleńskiem radykalnie tłumi emocje, a do tego istotnie skraca czas kampanii do zaledwie 2,5 miesiąca. – To nie będzie emocjonalna kampania, sięgająca po szeroko pojęte środki marketingowe. Będzie łagodna, stonowana, wyciszona. Kampania prowadzona właściwie bez kampanii – mówi dr Zaleśny. Podobnie uważa Tymochowicz: - Ta kampania nie będzie plastikowa, będzie mniej wizerunkowa a bardziej stonowana. Mniej w amerykańskim stylu. Myślę, że będzie bardziej merytoryczna, związana z pewną wizją, a nie wyłącznie z propagandą.
Ostatnie wydarzenia, zdaniem eksperta, mogą wpłynąć na notowania PiS: - Zredukowaniu uległa przestrzeń na krytyczną ocenę działań formacji. Na znaczeniu nabrały zaś działania koncyliacyjne, postrzeganie Lecha Kaczyńskiego w kategoriach głowy państwa zabiegającej o realizację interesu państwowego.
– W trudnej sytuacji jest Bronisław Komorowski – kandydat wytypowany w prawyborach z ramienia PO – który, jako Marszałek Sejmu, z mocy przepisów Konstytucji przejął obowiązki prezydenta. Możliwości decyzyjne osoby zastępującej prezydenta są precyzyjne opisane. Nie ma prawnej przestrzeni na podejmowanie wolicjonalnych decyzji - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską dr Zaleśny. I dodaje: – Wątpię, żeby z tego powodu partia nagle zmieniła kandydata w wyborach. To by oznaczało, że Donald Tusk nie ma do niego zaufania, że Marszałek Komorowski nie udźwignął ciężaru obowiązku, który nań nagle został nałożony. Aktualnie nie ma podstaw faktycznych dla takiego wnioskowania.
Zdaniem dr. Zaleśnego w najbliższych tygodniach stosunki między PiS i PO mogą ulec istotnej zmianie. – To jest moment, w którym może zaistnieć porozumienie polityczne, które tonowałoby emocje i pokazywało, że politycy obu partii, mimo dzielących ich różnic, są w stanie zjednoczyć siły i myśleć perspektywicznie – mówi.
Anna Kalocińska, Wirtualna Polska