Chodzież. Rozpoczął się proces byłego księdza ws. gwałtu i molestowania ministranta

Przed Sądem Rejonowym w Chodzieży rozpoczął się we wtorek proces Krzysztofa G. Były ksiądz jest oskarżony o wieloletnie molestowanie i dokonanie gwałtu na ministrancie Sebastianie B. Postępowanie będzie się toczyć za zamkniętymi drzwiami.

Oskarżony Krzysztof G. przed salą rozpraw Sądu Rejonowego w Chodzieży
Oskarżony Krzysztof G. przed salą rozpraw Sądu Rejonowego w Chodzieży
Źródło zdjęć: © PAP | Jakub Kaczmarczyk
oprac. JPP

10.08.2021 12:32

Sprawa kilka miesięcy temu ujrzała światło dzienne. Wstrząsnęła wtedy lokalną społecznością Wielkopolski. Teraz znalazła swój finał w sądzie.

Poszkodowany Szymon B. powiedział w rozmowie z mediami przed rozprawą, że ma nadzieję na sprawiedliwą karę dla byłego księdza. Jednak - jak przyznał - na rozpoczęcie procesu czekał kilka lat.

Zobacz także: Pedofilia w Kościele. Brak współpracy Episkopatu? "Biskupi się boją"

Chodzież. Wstrząsająca historia

Szymon B. miał być gwałcony i molestowany przez byłego już księdza Krzysztofa G. od 2001 roku. Poszkodowany miał wówczas 14 lat, był ministrantem w kościele w Chodzieży. Duchowny miał wykorzystywać Szymona B. przez lata.

- Czekałem parę lat, z czego po drodze postępowanie było umorzone przez prokuraturę. Udało się przez Prokuraturę Okręgową w Poznaniu na nowo ruszyć to wszystko. Oczekiwania były dosyć duże, ale dzisiejszy stres jest jeszcze większy niż w czasie tych przesłuchań, bo trzeba się będzie zmierzyć ze sprawcą oko w oko - powiedział.

Dodał, że oskarżonego widział po raz ostatni w grudniu 2015 roku. Wówczas Krzysztof G. miał odwiedzić go w domu. Miał się także przyznać do winy i powiedzieć, że sam zgłosi się w tej sprawie do abp. Stanisława Gądeckiego.

- W kurii była ta sprawa już w 2015 roku. Do prokuratury mec. Nowak składał to chyba w styczniu 2017 roku. Kuria jakby chciała, żeby to się przedawniło. Nie zostałem tam nawet poinformowany, że mogę złożyć takie zawiadomienie też do prokuratury - powiedział pokrzywdzony, zaznaczając, że ma za to ogromny żal do Kościoła i jego hierarchów.

"Żyjemy w takim kraju"

Adw. Artur Nowak, pełnomocnik Szymona B. powiedział dziennikarzom przed rozprawą, że "będzie chciał z całą pewnością wnosić do sądu o to, co nie udało się panu prokuratorowi".

Przypomniał, że organy ścigania domagały się wydania akt postępowania kanonicznego, karno-administracyjnego dotyczącego sprawcy. - Niestety żyjemy w takim kraju, że dostał polecenie z góry, żeby wycofał się z tego wniosku dowodowego i on nie został zrealizowany - powiedział.

Dodał, że "w tej chwili jest inna sytuacja". - Nie wyobrażam sobie, żeby sąd nie miał w materiałach, które będą poprzedzały wydanie w tej sprawie wyroku, tego materiału dowodowego. Będziemy domagali się, żeby sąd ten materiał ściągnął przede wszystkim, bo to nie może być tak, że w jakikolwiek sposób państwo jest skrępowane w tym, żeby mieć wszelkie dane, które są potrzebne do ustalenia stanu faktycznego - stwierdził adw. Artur Nowak.

"Jesteśmy jedynym krajem w Europie"

Pełnomocnik pokrzywdzonego ocenił, że ta sprawa obrazuje jak w soczewce podejście Kościoła i jego hierarchów do przypadków pedofilii. - Panowie z kurii gromadzą sobie jakieś dowody, nie wiemy, co robią, jak robią i system prawny cywilny nie leży w kręgu ich zainteresowania. Nie współpracują - podkreślił.

- Ostatnio abp Gądecki mówił, że "Kościół jest prześladowany". Muszę powiedzieć, że jesteśmy chyba jedynym krajem w Europie, w którym ktoś sobie po prostu nie wydaje akt prokuratorowi, że pojawiają się jakieś wytyczne, które mówią o tym, że trzeba jak z jajkiem się z Kościołem obchodzić - zaznaczył adw. Artur Nowak.

Dodał, że pokrzywdzony wiele lat czekał na rozpoczęcie procesu. Wyraził też nadzieję, że sprawiedliwy wyrok w tej sprawie "domknie ten pewien okres w jego życiu, który był niezwykle trudny, traumatyczny". Jak wskazał, "Szymon B., jako młody chłopak uwiedziony Kościołem, swoim duszpasterzem, został wmanewrowany w sytuację, w której był regularnie krzywdzony".

Ani prokurator, ani obrońca oskarżonego nie chcieli rozmawiać z mediami. Krzysztofowi G. grozi do 12 lat więzienia. Kolejna rozprawa ma się odbyć we wrześniu.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (107)