Brudnów. Skatowany pies nie przeżył doby. Oprawca nabił go na widły

Niewielkiego psiaka znalazła pomysłodawczyni tymczasowego domu dla bezpańskich i porzuconych pupili. W niedzielną noc zabrała go z miejscowości Brudnów (ok. 20 km na zachód od Radomia), jednak w najbliższym mieście nie było o tej porze czynnych klinik weterynaryjnych. Ranne i cierpiące zwierzę trzeba było zawieźć do Warszawy, 120 km dalej.

Walka o życie pieska trwała przez całą noc. Pomimo udzielonej profesjonalnej pomocy nie udało się go uratować. "Obrażenia były zbyt rozległe, odszedł w przychodni Puławska w Warszawie" - czytamy w emocjonalnym wpisie na profilu Zacisznego tymczasu.

Z oględzin weterynarza wynika, że malec miał głębokie rany kłute, przebite płuco, odmę, oczopląs, rozerwane mięśnie między żebrami, krwiak na mostku i klatce piersiowej oraz muszycę (larwy na sierści i w ranach).

Ofiara bestialskiego traktowania zmarła o 4 nad ranem. "Dyżurujący lekarz był zdziwiony, że przy takich obrażeniach psiak w ogóle jeszcze żyje" - brzmi treść posta. Jak wynika z relacji jego autorki, trwają poszukiwania świadków, którzy mogli widzieć lub słyszeć, jak ktoś znęca się nad małym, 8-kilogramowym psem. "Był okładany jakimś narzędziem i co najmniej 2 razy nabity na widły i podniesiony" - pisze pani Dominika, która do końca trwała przy znajdzie.

Nie wiadomo, jak ranny pies znalazł się na ulicy. Mógł zarówno uciec właścicielowi, jak i zostać przez niego porzucony. Nie jest też pewne, czy sprawcą obrażeń jest on czy przypadkowa osoba.