Belka wygłosił swe oświadczenie, po tym gdy do komisji śledczej ds. PKN Orlen trafiła jego teczka, a wiceszef tej komisji Roman Giertych zaproponował zawiadomienie prokuratury o tym, że premier okłamał komisję mówiąc, iż nie podpisał dokumentu o współpracy ze służbami PRL.
Giertych złożył taką propozycję na sobotnim posiedzeniu komisji. Przytoczył informacje z sobotniej "Rzeczpospolitej". Gazeta, powołując się na anonimowych posłów napisała, że premier Marek Belka przed wyjazdem na stypendium do USA w latach 80. odbył rozmowę z oficerami służb specjalnych oraz podpisał instrukcję, w której m.in. znalazły się hasła potrzebne do nawiązania kontaktów z polskimi agentami w Ameryce.
Belka podkreślił, że o podpisaniu tzw. instrukcji wyjazdowej przed udaniem się w 1984 r. na stypendium do USA, poinformował opinię publiczną w wywiadzie udzielonym "Rzeczpospolitej" w czerwcu 2004 r.
Informacje, a właściwie raczej insynuacje o hasłach, pseudonimach, które jakoby miały być częścią tej instrukcji wyjazdowej, to po prostu bzdura, kłamstwo - powiedział. "Bzdurą i konfabulacją" nazwał też Belka pogłoski, że miał brać jakieś pieniądze oraz, że z dotyczących go materiałów usunięte zostały jakieś kartki.
Premier przypomniał, że oświadczenie lustracyjne, złożył jesienią 2001 r. Rzecznik Interesu Publicznego - podkreślił Belka - wszczął w jego sprawie postępowanie wyjaśniające, ale zostało ono zamknięte, bo RIP nie znalazł podstaw do zwrócenie się do Sądu Lustracyjnego.
Trzeba rozróżnić lustrację od jawności życia publicznego - uważa premier. Według niego, to co ma dziś miejsce w związku z lustracją i teczkami, to nie jest jawność życia publicznego, tylko "oddanie w ręce byłych funkcjonariuszy służb specjalnych i obecnych interpretatorów - którzy nie grzeszą ani wiedzą, ani kompetencją, ani bezstronnością - prawa do wydawania wyroków i ocen".
Zdaniem Belki, dochodzi obecnie do naruszania ustawy o ochronie tajemnicy państwowej i prawdopodobnie do naruszenia ustawy o ochronie danych osobowych. To jest podważenie nie tyle wyroku Sądu Lustracyjnego, w moim przypadku, choć w innych przypadkach - tak, ile całej procedury, całego prawa na ten temat - ocenił Belka.
Podkreślił, że odbywa się to w sytuacji, kiedy osoba atakowana, tak jak on, nie ma w praktyce żadnego prawa do obrony, bo nie dostępu do swej teczki. Belka poinformował, że zamierza zwrócić się do Rzecznika Praw Obywatelskich o zinterpretowanie tej sytuacji. Bo wydaje mi się, że to jest sytuacja kuriozalna - dodał.
To co mamy nie jest żadną jawnością życia publicznego. Jest to atakowanie podstaw prawnych naszego państwa i uważam, że powinno się spotkać ze zdecydowanym odporem instytucji państwowych: prokuratury, ABW, a wreszcie autorytetów prawnych - powiedział premier.
Dodał, że śledztwa w sprawie przecieków informacji z akt prokuratury przekazanych komisji śledczej ds. PKN Orlen - prowadzonych jest 9 takich śledztw - powinny być prowadzone "nie dla pozoru, ale energicznie". Zdaniem Belki, prokuratura powinna też być bardziej restrykcyjna jeśli chodzi o udostępnianie akt.
Widzimy bowiem, że mamy do czynienia z sytuacją skrajnej wiarołomności w postępowaniu z tymi aktami - ocenił premier.
Odnosząc się do wniosku Giertycha o utajnienie części zaczynającego się w środę posiedzenia Sejmu, aby posłowie mogli zapoznać się z treścią teczki premiera, Belka wyraził nadzieję, że w Sejmie jest tylu rozsądnych ludzi, iż nie dopuszczą do "takiej hucpy politycznej".
Premier uważa że posłowie z komisji śledczej ds. PKN Orlen dopuszczają się łamania prawa i sami rozszerzają swe kompetencje. Belka dodał, że "to wszystko co, z obojętnie jakim gryfem tajności, znajdzie się w Kancelarii Sejmu i przed oczami członków komisji, pokazuje się natychmiast w mediach".
Cóż to innego, jak nie łamanie tajemnicy i to jeszcze w złej wierze. To nie jest w imię jawności życia publicznego, to jest w imię obrzydliwych interesów politycznych. Bo to jest wyjmowanie wybiórcze, to jest konfabulacja, to jest opatrywanie tego komentarzem nie posiadającym żadnego umocowania w rzeczywistości - oświadczył Belka.
Jego zdaniem, komisja by uzyskać wszelkie informacje, o które jej chodziło, nie musiała wzywać zastępcy prokuratora generalnego kazimierza Olejnika. "Najwyraźniej chodziło o to, żeby prokurator Olejnik został postawiony w charakterze świadka przed komisją tak, aby sparaliżowane zostały działania prokuratury w sprawach dotyczących afery paliwowej. Komu zależy na wykryciu afer paliwowych? - spytał premier.