Arkadiusz Karbowiak: Żołnierzom Wyklętym należy się hołd i szacunek
Bezdyskusyjnie należał się im hołd i szacunek, istniało niebezpieczeństwo, całkowitego ich zapomnienia i wyparcia z naszej pamięci - mówi w wywiadzie dla PAP historyk i były wiceprezydent Opola Arkadiusz Karbowiak, współautor idei ustanowienia Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych.
01.03.2013 | aktual.: 01.03.2013 10:24
1 marca to obecnie ogólnopolskie święto - Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych. Zabiegał pan o jego ustanowienie. Jak do tego doszło?
Arkadiusz Karbowiak: W 2006 roku postawiliśmy w centrum Opola pomnik poświęcony żołnierzom podziemia antykomunistycznego. Rok albo dwa później miały odbyć się tam uroczystości związane z 1 września. Doszło wtedy do sytuacji konfliktowej - kombatanci związani z dawnymi formacjami komunistycznymi, choćby z Ludowym Wojskiem Polskim, zaprotestowali przeciwko uczestnictwu w uroczystościach przy tym pomniku mówiąc, że on dzieli a nie łączy.
To był impuls, że trzeba podjąć starania by pojawiło się święto dotyczące tych, którzy na tym pomniku są wymienieni - czyli żołnierzy antykomunistycznego podziemia, walczących o wolną Polską.
Skąd taka potrzeba?
- Bo wydawało się, że żołnierze podziemia antykomunistycznego traktowani byli dotychczas po macoszemu. Żołnierze antyniemieckiej konspiracji z lat 1939-1944 mieli swoje święto 27 września będące świętem Polskiego Państwa Podziemnego. Rokrocznie 14 lutego odbywały się uroczystości związane z powstaniem Armii Krajowej. 1 września wspominano o obrońcach II RP stawiających opór niemieckim a potem sowieckim agresorom.
A w kwestii żołnierzy podziemia antykomunistycznego, toczących walkę po 1944 roku, panowała cisza. Wielu być może uważało, że stanowili oni gorszy sort bohaterów walczących za swój kraj - takie przynajmniej można było odnieść wrażenie. Przetrwały jakieś pokomunistyczne uprzedzenia. Tymczasem byli to ludzie którzy walczyli o Polskę - o jej wolność i niepodległość, poświęcając niejednokrotnie to co mieli najcenniejszego swoje własne życie a więc powinni być upamiętnieni. Bezdyskusyjnie należał się im hołd i szacunek. Istniało niebezpieczeństwo, całkowitego ich zapomnienia i wyparcia z naszej pamięci.
Jakie kroki zostały w związku z tym podjęte?
- Zaczęło się od spotkania w 2008 roku we Wrocławiu z ówczesnym prezesem Instytutu Pamięci Narodowej, profesorem Januszem Kurtyką. Za pośrednictwem dyrektora wrocławskiego oddziału IPN prof. Włodzimierza Suleji i naczelnika Oddziałowego Biura Edukacji Publicznej Instytutu Pamięci Narodowej we Wrocławiu dr hab. Krzysztofa Szwagrzyka oraz prof. Krzysztofa Kawalca umówiłem się z prof. Kurtyką właśnie we Wrocławiu. Zaoferowałem mu wtedy pomoc w działaniach zmierzających do ustalenia takiego święta. Miałem kilka propozycji możliwych terminów - m.in. 7 maja, datę rozwiązania organizacji NIE i powstania Delegatury Sił Zbrojnych albo 2 września, czyli powstania zrzeszenia Wolność i Niezawisłość.
Obie miały jednak poważny mankament - bliskość innych ważnych dat: 8 maja, czyli dnia zakończenia wojny i 1 września, rocznicy jej rozpoczęcia. Ale profesor Kurtyka miał swoją własną propozycję - właśnie 1 marca i to faktycznie okazała się najlepsza data.
Co upamiętnia ta data?
- Rocznicę wykonania przez funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa wyroków śmierci na przywódcach ostatniego, IV zarządu WiN-u. 1 marca 1951 roku siedmiu członków IV Zarządu Głównego Zrzeszenia "Wolność i Niezawisłość" - ppłk Łukasz Ciepliński, mjr Adam Lazarowicz, por. Józef Rzepka, kpt. Franciszek Błażej, por. Józef Batory, por. Karol Chmiel i mjr Mieczysław Kawalec - zostało zastrzelonych w mokotowskim więzieniu na Rakowieckiej w Warszawie. Prezes Janusz Kurtyka musiał też wcześniej myśleć o ustanowieniu takiego święta skoro na pierwszym spotkaniu we Wrocławiu w tej sprawie miał już przygotowaną datę. Być może czekał w kwestii jego ustanowienia na lepszy czas albo jakiś impuls.
Pierwsze obchody Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych odbyły się w Opolu.
- Tak, ustaliliśmy to właśnie na wspomnianym spotkaniu z prof. Kurtyką we Wrocławiu, jak również to że będziemy propagować obchody tego dnia i w ten sposób promować ustanowienie dnia 1 marca świętem żołnierzy wyklętych. I tak się stało. Podczas tych pierwszych opolskich obchodów zbierane były podpisy pod apelem, pod którym podpisało się wiele osób. Na jego bazie prezydent Opola Ryszard Zembaczyński wystosował pismo do wszystkich, poza bodaj SLD, posłów ówczesnej kadencji aby podjęli inicjatywę ustanowienia dnia 1 marca świętem żołnierzy podziemia antykomunistycznego.
Pomogli?
- Dostaliśmy kilka głosów popierających pomysł, ale przez kolejne kilka miesięcy nic się nie działo. Żaden z posłów nie podjął tematu. Dlatego raz jeszcze spotkaliśmy się z prof. Kurtyką tym razem w Warszawie w siedzibie IPN. Zapytałem wtedy, czy nie mógłby wystąpić do prezydenta Lecha Kaczyńskiego z prośbą o to, by to kancelaria wystąpiła z taką inicjatywą legislacyjną. W ten sposób można byłoby ominąć kwestie poszukiwania grupy posłów, chętnych poprzeć taki projekt uzgodnienia tego z liderami ich partii.
1 marca prezydent Lech Kaczyński złożył z Sejmie projekt ustawy o ustanowieniu Narodowego Dnia Pamięci "Żołnierzy Wyklętych", ale krótko po tym miała miejsce katastrofa, w której zginęli i prezydent i prof. Kurtyka. Sprawa zapewne wyhamowała?
- Faktycznie utknęła na długie miesiące w którejś z sejmowych komisji. W międzyczasie podczas wizyty kandydata jeszcze wtedy na prezydenta Bronisława Komorowskiego rozmawiałem z nim, czy jeśli zostanie głową państwa, a projekt związany z 1 marca przejdzie Sejm, to czy podpisze taką ustawę. Zapewnił, że tak.
Sprawa ruszyła dopiero, gdy zainteresowały się nią media i dziennikarze. Wtedy projekt nabrał przyspieszenia i bodaj w miesiąc przeszedł przez komisję, przez kolejne czytania i został przegłosowany w lutym, a pod koniec lutego prezydent Bronisław Komorowski podpisał tę ustawę.