"Aresztowane" kamizelki nie ochronią Ukraińców
Kilkadziesiąt kamizelek kuloodpornych kupionych przez Fundację Otwarty Dialog z Warszawy leży bezużytecznie w magazynach Służby Celnej. A na Ukrainie giną ludzie, ubolewa "Dziennik Polski".
Sąd nie zgodził się na zwolnienie z depozytu 42 kamizelek kuloodpornych, które pod koniec marca nasi celnicy zatrzymali na przejściu granicznym w Hrebennem (Lubelskie). Na Ukrainę próbowali je przewieźć wolontariusze Fundacji Otwarty Dialog z Warszawy. Miały być przekazane żołnierzom ukraińskim toczącym walki z separatystami wspieranymi przez Rosję.
Na razie nie ma z nich żadnego pożytku, ponieważ Służba Celna uznała je za dowody w sprawie karnej prowadzonej przeciwko wiozącym je na wschód Ukraińcom. Powód? Przez granicę przewozić można kamizelki i hełmy przeznaczone na własny użytek, a nie w ilościach hurtowych. Sąd Rejonowy w Tomaszowie Lubelskim uznał, że przedmioty zatrzymane w Hrebennem wciąż muszą pozostawać do dyspozycji biegłych, bo postępowanie karne trwa.
Fundacja Otwarty Dialog prowadzi zbiórkę pieniędzy na zakup wyposażenia dla żołnierzy ukraińskich sił zbrojnych i członków Gwardii Narodowej. Na ten cel udało się już zebrać ponad 195 tys. złotych, a na Ukrainę trafiło 275 kamizelek kuloodpornych, ponad 50 hełmów i kilkadziesiąt sztuk opatrunków. Kolejne 42 kamizelki zarekwirowali właśnie celnicy z Lubelszczyzny.