69 lat temu powieszono w Gdańsku 11 zbrodniarzy ze Stutthofu
69 lat temu odbyła się ostatnia publiczna egzekucja w Gdańsku. Na 11 szubienicach zawisła załoga Obozu Koncentracyjnego Stutthof. Zgromadzony tłum nie miał litości. Każdy chciał zabrać coś dla siebie, choćby guzik.
Gdański oddział IPN o mały włos nie otrzymałby zdjęć z egzekucji. O odnalezieniu fotografii zadecydował całkowity przypadek. Z jednego z sopockich domów wyprowadzali się mieszkańcy i wyrzucali niepotrzebne rzeczy. 11 zdjęć leżących na stercie śmieci zauważył obecny dziekan Wydziału Historycznego Uniwersytetu Gdańskiego prof. Arnold Kłonczyński. Zabrał zbiór i przekazał instytutowi. Nie wiadomo nic autorze lub autorach fotografii – kim byli, dlaczego robili zdjęcia i w jakim celu.
Proces cieszył się bardzo dużym zainteresowaniem mediów. Wstęp na salę sądową był wolny, ale z powodu dużej liczby chętnych, wprowadzono bilety wstępu. Ostatnie dni procesu transmitowało Polskie Radio. Na ławie oskarżonych zasiadło 13 osób - esesman, 6 niemieckich nadzorczyń i 6 Polaków będących więźniami funkcyjnymi. W ostatnim dni czerwca 1946 r. sędziowie ogłosili werdykt. Dwaj kapo usłyszeli wyrok 3 i 5 lat pozbawienia wolności. Pozostałych skazano na karę śmierci.
Egzekucji nadano charakter swoistego święta. Na ulicach Gdańska umieszczano afisze informujące o miejscu i godzinie egzekucji. 4 lipca 1946 roku na tzw. Wysokiej Górze zebrało się kilkadziesiąt tysięcy osób. W fabrykach ogłoszono dzień wolny od pracy. Skrajne szacunki mówią nawet o 200 tys. gapiów. Liczba ta jest mocno przesadzona. Gdyby traktować ją poważnie to na egzekucję musieliby zjechać wszyscy mieszkańcy Gdańsk, Gdyni oraz Tczewa.
Jedenaście ciężarówek pojawiło się na wzgórzu krótko po godz. 17.00. W każdym pojeździe znajdował się skazaniec, funkcjonariusze więzienia i policji politycznej oraz były więzień obozu. Ci ostatni zakładali pętle swoim oprawcom. Tak ofiara stała się katem. W jednym przypadku nie tylko symbolicznym. Kiedy ciężarówka ze skazaną, z pętlą na szyi, nie mogła ruszyć z miejsca, by zrzucić kobietę z platformy, była więźniarka sama wypchnęła skazaną.
Tłum nie znał litości. Gdy skazani umarli, widownia ruszyła w ich kierunku. Jedni chcieli zobaczyć swoich oprawców, a inni chcieli pamiątek, np. szubienicznego sznura. Zdjęte ciała wisielców przewieziono, jako bezimienne do gdańskiej akademii medycznej.
Przeprowadzona egzekucja doczekała się tragicznego epilogu. Gdańskie kroniki kryminalne zanotowały później wypadki śmierci dzieci przez powieszenie... podczas zabawy w egzekucję. Załoga Obozu Koncentracyjnego Stutthof liczyła ponad 2 tys. osób. Jednak we wszystkich procesach osądzonych zostało niewiele ponad 100 osób.