– Mój syn umierał powoli. Respirator, adrenalina, reanimacja maleńkiego ciała. Pamiętam, jak pielęgniarka złapała moją dłoń, którą chciałam pogłaskać Adasia, żeby wiedział, że nie jest sam. Nie mogłam, bo każdy dotyk sprawiał mu ból. Zmuszanie kobiety do urodzenia dziecka, które w ogromnych męczarniach umrze za dobę czy za kilka godzin, jest bestialstwem - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Iwona Grochowska, mieszkanka Bytomia.