Radości było co niemiara. Gratulowali prezydenci, premierzy, kanclerze i ministrowie. Chyba od czasu śmierci Hitlera elity i masy zachodniego świata nie wyrażały równie zgodnie radości z powodu czyjegokolwiek zgonu. Nawet nasi katoliccy talibowie gratulują prezydentowi Obamie (!) konsekwencji i uporu, zapominając, że Osama bin Laden, niezależnie od deklaracji, walczył nie tyle z naszą „cywilizacją judeochrześcijańską”, ile raczej z naszą „cywilizacją liberalną”. Krótkimi spódniczkami i feminizmem, pornografią i sztuką krytyczną, aborcją i in vitro, zdekryminalizowaną marihuaną i rozdziałem kościoła od państwa. Ale mniejsza o to – Zło Wcielone ostatniej dekady nie żyje.