Wtorkowa publikacja dziennikarza WP Szymona Jadczaka dotycząca niebezpiecznego incydentu, do którego doszło podczas lotu Andrzeja Dudy, odbiła się szerokim echem nie tylko w mediach społecznościowych, ale też wśród komentatorów i polityków. O tym, co było największym błędem w sytuacji, która miała miejsce latem 2020 r., powiedział w programie "Newsroom WP" dr Maciej Lasek, były szef Państwowej Komisji Badań Wypadków Lotniczych (KO). - Największym grzechem było podjęcie decyzji o starcie. Wprowadziło to duże zagrożenie bezpieczeństwa dla lotu, ponieważ w przestrzeni powietrznej (…) nie był zapewniony nadzór kontrolera. Doprowadziło to do tego, że załoga samolotu wznoszącego się z dużą prędkością nie wiedziała, czy w przestrzeni obok nie znajduje się inny samolot, czy inny ruch - powiedział. Dr Lasek przypomniał także o porozumieniu, które zostało zawarte w związku z obsługą tego typu lotów specjalnych. - Porozumienie to wymaga, aby Służba Ochrony Państwa powiadamiała odpowiednio wcześniej o opóźnieniach, które mogą pojawić się w delegacji. W tej sytuacji delegacja przyjechała tuż przed zamknięciem lotniska, w sytuacji, kiedy kontroler kończył pracę. Interesująca byłaby odpowiedź na pytanie, czy Służba Ochrony Państwa powiadomiła odpowiednio wcześniej zarówno zarządzającego lotniskiem, jak i służby lotniczej kontroli ruchu. (…) Gdyby zrobili to odpowiednio wcześniej, można byłoby zastosować procedury, które pozwoliłyby, żeby ten lot odbył się zgodnie z przepisami. Najwyraźniej tak się nie stało. Nie wierzę, żeby doświadczona pani kapitan podjęła decyzję o starcie z tego lotniska bez żadnej presji - dodał ekspert.