We wstrząsającej historii lotu MH17, a zwłaszcza tego, co się działo po jego zestrzeleniu, nie ma nic nowego ani właściwie nic niezwykłego. To po prostu ruski standard. Błyskawiczne uderzenie propagandowe Rosji, zrzucanie winy na innych, zaprzeczanie nawet wtedy, kiedy przyznali się już sami terroryści. Potem pozostawienie miejsca upadku samolotu niezabezpieczonego i przywitanie ekspertów OBWE strzałami z kałasznikowów przez bandę podpitych ruskich żołnierzy, robiących za "ukraińskich separatystów" - pisze w felietonie dla Wirtualnej Polski Łukasz Warzecha.