Prezydent Wrocławia: coraz bardziej czujemy się Europejczykami
- Podstawowy rodzaj tożsamości jest związany z naszym miejscem zamieszkania oraz z tym, że jesteśmy Polakami, ale sądzę, że następuje bardzo silne przesunięcie akcentów. Polacy coraz silniej czują się Europejczykami, choć pewnie wymagałoby zweryfikowania, co to znaczy. Myślę, że taki koncept przekształcenia mentalnego się dokonuje - mówi w wywiadzie dla Wirtualnej Polski Rafał Dutkiewicz, prezydent Wrocławia, odnosząc się do tematu "Debaty Wrocławskiej", która odbędzie 2 czerwca w ramach Wrocław Global Forum. Jednym z jej uczestników będzie Norman Davies, zajmujący się m.in. historią Polski. Zobacz relację na żywo z konferencji.
WP: * Marcin Bartnicki:* Jaki cel stawia sobie pan współorganizując Wrocław Global Forum?
Rafał Dutkiewicz: Wrocław Global Forum jest płaszczyzną wymiany myśli dotyczącej współpracy transatlantyckiej, czyli kontaktów, zarówno Polski, jak i Unii Europejskiej ze Stanami Zjednoczonymi. Oczywiście całe to myślenie jest osadzone w bardzo szerokim kontekście przemian współczesnego świata. Inaczej mówiąc, zadaniem Global Forum nie jest rozwiązywanie konkretnych problemów, ale stworzenie płaszczyzny, gdzie wymiana myśli i doświadczeń pomiędzy politykami, naukowcami i biznesmenami ma pomóc stworzyć formuły i sposoby na rozwiązywanie takich problemów w przyszłości. Jest to też miejsce spotkań polityków. W kulturze polskiej jest wciąż tak, że Stany Zjednoczone pełnią istotną rolę i bardzo się cieszę, że do takiego intelektualnego transferu między osobistościami naszych krajów dochodzi właśnie we Wrocławiu.
WP: Jakie są efekty dotychczasowych konferencji Wrocław Global Forum? Co zyskał na tym Wrocław, Polska?
- Z punktu widzenia Wrocławia jest to o tyle istotne, że Global Forum to prestiżowa konferencja, którą odwiedzają wybitni politycy. W tym roku będziemy gościć m.in. byłego prezydenta Niemiec, dwóch byłych prezydentów Polski, zastępcę Hillary Clinton. W kontekście rozpoznawalności i wagi marki "Wrocław" to pełni niezwykle istotną rolę, jednak najważniejsze są profity, które czerpią uczestnicy tej konferencji poprzez wymianę poglądów, myśli, poznanie i - w efekcie - częste zbliżenie stanowisk w różnych kwestiach.
WP: Wrocław co roku jest chwalony za świetną organizację konferencji, ale czy można mówić, że udało się osiągnąć globalny zasięg tego wydarzenia, który sugeruje nazwa? Wśród gości nie ma w tym roku żadnego z szefów państw Unii Europejskiej, jedynym czynnym politykiem o randze głowy państwa jest prezydent Tunezji.
- Bez wątpienia są tu wybitni i aktywni politycy; są byłe głowy państw, jest komisarz Unii Europejskiej, urzędujący prezydent Tunezji, premierzy i wicepremierzy kilku państw. Pamiętajmy jednak, że Wrocław Global Forum to nie jest szczyt polityczny ale forum o charakterze intelektualnym i jest organizowany według innych zasad niż spotkania typowo polityczne. Wydaje mi się, że skład tegorocznej konferencji jest po pierwsze wybitnie międzynarodowy, po drugie niezwykle prestiżowy. Polska nie jest gigantycznym krajem z punktu widzenia interesów amerykańskich, więc jeśli zastępca Hillary Clinton zjawia się na dyskusji w Polsce, świadczy to o roli tej konferencji choćby dla polityki Stanów Zjednoczonych.
WP: Można w takim razie powiedzieć, że jednym z efektów konferencji jest zwrócenie na Polskę uwagi Stanów Zjednoczonych?
- Mówimy o dwóch różnych rzeczach. Po pierwsze miasta bardzo chętnie zajmują się organizacją istotnych, prestiżowych konferencji, aby nazwa miasta była z takim wydarzeniem kojarzona. Taką konferencją z którą jesteśmy i chcemy być kojarzeni jest właśnie Wrocław Global Forum. Po drugie konferencje i spotkania, to tego rodzaju aktywność intelektualna, która służy socjalizowaniu się i poznawaniu ludzi, jednocześnie dając możliwość przedyskutowania różnych ważnych tematów. To nie jest posiedzenie rządu, gdzie zapadają jakieś decyzje. To jest przestrzeń, w której politycy i ludzie gospodarki z różnych krajów mówią o swoim podejściu do problemów nurtujących współczesny świat, ze szczególnym uwzględnieniem kontaktów transatlantyckich, czyli dotyczących współpracy Stanów Zjednoczonych z Unią Europejską i z Europą.
WP: Której z dyskusji warto przyjrzeć się szczególnie, na którą pan zwróci największą uwagę?
- Jeśli ktoś jest zainteresowany, to ja naprawdę zachęcam, żeby się przyglądać i przysłuchiwać wszystkim dyskusjom. Będziemy rozmawiali o Partnerstwie Wschodnim, o bezpieczeństwie w krajach arabskich, o energetyce, nowoczesnych modelach rozwoju gospodarczego. Norman Davies będzie rozmawiał o wizji przyszłości Europy. Wszystkie te tematy są interesujące i wszystkie dostępne również dla szerokiej publiczności, bo można je zobaczyć za pośrednictwem transmisji w Internecie.
WP: Jakiej odpowiedzi udzieliłby pan na pytanie postawione w tytule "Debaty wrocławskiej" z udziałem właśnie Normana Daviesa - czy Europa potrzebuje nowych Europejczyków? Jak należy rozumieć to pytanie?
- Nie potrafię powiedzieć, jak ułoży się dyskusja, natomiast wydaje mi się, że Norman Davies szuka odpowiedzi na pytanie dotyczące tożsamości europejskiej. Tego, czy Unia Europejska powinna się poszerzać, jakiego rodzaju jest tworem, jak patrzą na rozwój projektu europejskiego państwa narodowe. Przypuszczam, że głównym wątkiem będzie pytanie, czy możliwe jest w ogóle myślenie w kategoriach jednolitej tożsamości europejskiej.
WP: Zdradzi pan, jakiej udzieliłby pan odpowiedzi na te pytania, chociażby na ostatnie z nich?
- Nie jest tajemnicą, że jestem zwolennikiem projektu europejskiego, który w tej chwili wyraża się w formie Unii Europejskiej. UE jest oczywiście strukturą dosyć zbiurokratyzowaną i trudną, ale na razie nikt ciekawszego i lepszego projektu nie wymyślił. Z punktu widzenia interesów Polski, również chcę mocno podkreślić, że procesy uwspólniania i integracji europejskiej są bardzo ważne i potrzebne. Tradycja myślenia wrocławskiego, od czasów księdza kardynała Bolesława Kominka, od 1965 roku i jego słynnego listu biskupów polskich do biskupów niemieckich, podkreśla wartość uwspólniania myślenia europejskiego. Natomiast to, w jakim tempie będzie się rodziła pewna forma tożsamości europejskiej jest pytaniem innego rodzaju. Podstawowy rodzaj tożsamości jest związany z naszym miejscem zamieszkania oraz z tym, że jesteśmy Polakami, ale sądzę, że następuje bardzo silne przesunięcie akcentów. Polacy coraz silniej czują się Europejczykami, choć pewnie wymagałoby zweryfikowania, co to znaczy. Myślę, że taki koncept
przekształcenia mentalnego się dokonuje.
Rozmawiał Marcin Bartnicki, Wirtualna Polska