Nie można zakazać informacji, gdy mamy dostęp do Internetu. Tylko tak zmniejszymy liczbę palaczy
Na świecie mamy już miliard palaczy. Jak rządy i organizacje zdrowia publicznego mogą walczyć z zabójczą epidemią papierosową? – Dając palaczom dostęp do jak najmniej szkodliwych substytutów – przekonuje kanadyjski naukowiec David Sweanor.
Z wykładowcą Uniwersytetu w Ottawie rozmawialiśmy podczas jego wizyty w Warszawie. David Sweanor przyjechał do stolicy Polski, by rozmawiać o nowatorskich rozwiązaniach tytoniowych oraz polityce harm reduction, czyli redukcji szkód wywołanych paleniem papierosów.
Monika Rosmanowska: Czy polityka harm reduction może być skutecznym narzędziem w walce z epidemią papierosową?
David Sweanor: Powiedziałbym więcej – bardzo skutecznym. W wielu krajach, które realizują politykę harm reduction, zmiany są widoczne. Spadek liczby palaczy jest faktem, a jednym z powodów takiego stanu rzeczy jest pojawienie się mniej szkodliwych substytutów.
W Japonii, w momencie, gdy na rynek wprowadzono podgrzewacze tytoniu jak np. IQOS, sprzedaż papierosów spadła o 27 proc. w ciągu zaledwie dwóch lat. Produkty bezdymne mają w Kraju Kwitnącej Wiśni już niemal 20 proc. udziału w rynku. Szwecja, na terenie której dostępny jest snus (używka tytoniowa, którą umieszcza się za dolną lub górną wargą – red.) ma najniższy odsetek palaczy w Europie.
O ile łatwiej jest zastąpić jeden produkt drugim, szczególnie, gdy nie ma możliwości zerwać z nałogiem. Wybór mniej szkodliwych produktów pozwala znacznie zredukować ryzyko.
Palenie papierosów zabija codziennie ok. 20 tys. ludzi na całym świecie. I to nie nikotyna, ale substancje wydzielające się w procesie spalania są dla nas tak groźne. Rozwój technologii pozwala dziś dostarczać organizmowi nikotynę w dużo bardziej bezpieczny sposób.
Ograniczanie szkód zamiast zakazów?
Zakazy mają długą historię i podstawowy problem – nie działają. Jeśli w naszym otoczeniu jest ktoś, kto zażywa narkotyki lub inne niebezpieczne substancje, to nie możemy mu po prostu powiedzieć „nie”, bo to nic nie da. Co innego, gdy pokażemy takiej osobie, w jaki sposób może zmniejszyć ryzyko, na jakie jest narażona. Zacznijmy od wskazania, co jest tym ryzykiem, co wywołuje – tak jak w przypadku papierosów – chorobę i zastanówmy się, jak możemy temu przeciwdziałać. Tylko takie podejście ma szansę zakończyć się sukcesem.
Zmiany w podejściu do nikotyny i do wyrobów tytoniowych nowej generacji są konieczne. Mamy dziś dostęp do nowych technologii oraz ludzi, którzy potrafią i chcą z nich korzystać. A, że ciągle się rozwijają, to możemy być pewni, że będą bardziej dostępne i coraz mniej kosztowne.
Wysiłek, jaki obecnie koncerny tytoniowe wkładają w rozwój produktów nowej generacji to szansa dla ludzkości. Pytanie, jak rządzący zachęcą palaczy do tego rodzaju rozwiązania?
Podgrzewacze tytoniu mogą być bardziej skuteczne niż np. plastry nikotynowe?
Jesteśmy w tej chwili mądrzejsi o badania z różnych, także niezależnych od koncernów tytoniowych, ośrodków. Wynika z nich, że palacze wolą alternatywne produkty do palenia. Z drugiej strony liczba osób, którym możemy pomóc wdrażając, także w warunkach ambulatoryjnych, terapię antynikotynową jest ograniczona. Potrzeby znacznie przewyższają możliwości.
Co więcej nowatorskie rozwiązania tytoniowe mogą być nie tylko skutecznym, ale też tanim narzędziem w walce z epidemią papierosową, gdyż nie pociągają za sobą konieczności wdrażania drogich programów rządowych.
Jak e-papierosy i podgrzewacze tytoniu wypadają w badaniach naukowych? Czy rzeczywiście zawierają mniej szkodliwych substancji w porównaniu z tradycyjnymi papierosami?
Jedna z najbardziej prestiżowych agencji ds. zdrowia na świecie – Public Health England (PHE) – opublikowała raport, z którego wynika, że e-papierosy mogą zawierać nawet o 95 proc. mniej szkodliwych substancji niż tradycyjne papierosy. Co więcej, są w tej chwili najbardziej popularnym sposobem na wyjście z nałogu. W Anglii pali obecnie 7,2 mln ludzi; 14,6 mln zerwało z paleniem.
Dowody na mniejszą szkodliwość e-papierosów gromadzone są od lat. Mamy też badania nad szwedzkim snusem, używanym przez konsumentów od dekad. Ci, którzy regularnie sięgają po tę używkę mają takie same wyniki badań, jak osoby, które nigdy nie zażywały nikotyny. To pokazuje, że ryzyko, na jakie narażeni są palacze jest ogromne.
Dziś wiemy, że palenie jest przyczyną nowotworów i chorób serca. Nikotyna uzależnia, ale nie jest szkodliwa sama w sobie. I już to powinno być wystarczającym argumentem „za” produktami tytoniowymi nowej generacji. Dlaczego więc odmawiać palaczom dostępu do snusu, e-papierosów czy podgrzewaczy tytoniu? Dajmy ludziom tak wiele opcji, jak to tylko możliwe. I informujmy ich o tym, co już wiemy na temat ryzyka.
Oczywiście by jego wprowadzenie na rynek było możliwe potrzebna jest np. instytucja państwowa – tak to działa w USA, która w niezależny sposób sprawdzi szkodliwość danego produktu.
No właśnie, w Polsce konsumenci nie mają prawa do informacji o właściwościach nowatorskich rozwiązań tytoniowych czy o wynikach badań naukowych. W jaki więc sposób możemy przekonać palaczy do przejścia na mniej szkodliwe produkty?
Ludzie potrzebują informacji, by móc podjąć decyzję. Trudno w dzisiejszych czasach, gdy mamy tak szeroki dostęp chociażby do internetu, wyobrazić sobie sytuację, w której można coś przed społeczeństwem ukryć. Pomimo zakazów, przy odrobinie zaangażowania, bez większych problemów możemy dotrzeć do informacji, także do wyników badań naukowych czy publikacji w mediach. Żaden rząd nie jest w stanie tego powstrzymać. W krajach, w których o tych produktach mówi się publicznie, jak m.in. w Wielkiej Brytanii, obserwujemy ogromne, pozytywne zmiany.
Co się stanie, jeśli polski rząd wyposaży swoich obywateli w wiedzę? Obecna polityka jest krótkowzroczna. Społeczeństwo, widząc co się dzieje w innych krajach, może zacząć pytać, dlaczego u nas się o tym nie mówi? W czym jesteśmy „gorsi” np. od Szwedów? Rządy powinny być bardziej wyczulone na to, czego potrzebują i szukają ich obywatele.
Myślę, że tak. Myślę także, że otwartość koncernów tytoniowych także na niezależne badania, dostęp do informacji zmieni rynek. Zobaczmy, co się stało w Japonii czy w Wielkiej Brytanii. Tradycyjny rynek wyrobów tytoniowych zaczyna znikać. Kolejne rządy będą się inspirowały tym, co dzieje się za ich granicami. To będzie przebiegało w różny sposób, ale nie ma już odwrotu. Ludzie nie chcą umierać.