35. rocznica lotu Mirosława Hermaszewskiego w kosmos
Pierwszy i na razie jedyny Polak w przestrzeni kosmicznej
Zrobił to jako jedyny Polak. Zna go cały świat - zdjęcia
- Przeżycia w kosmosie są niesamowite, ale trudno je opisać. Jak zacząłem przez okienko przyglądać się głębi kosmosu, to coś czułem. Nie wiem dokładnie co, ale naprawdę czułem czyjąś obecność - powiedział w niedawnym wywiadzie dla "Rzeczpospolitej" pilot i jedyny polski kosmonauta Mirosław Hermaszewski. - Wielu moich kolegów czuło to samo co ja. Mówili, że musi tam ktoś być - dodał.
35 lat temu, 27 czerwca 1978 roku, Mirosław Hermaszewski jako pierwszy i jak dotąd jedyny Polak poleciał w kosmos statkiem Sojuz-30 z kosmodromu Bajkonur. Polska wówczas jako czwarta dołączyła do elitarnego grona państw - po Związku Radzieckim, Stanach Zjednoczonych i Czechosłowacji - które wyekspediowały swojego przedstawiciela na orbitę kosmiczną. Hermaszewski spędził w kosmosie 7 dni, 22 godziny, 2 minuty i 59 sekund.
(PAP/WP.PL/meg)
Kawałek Polski w kosmosie
Lot, który przyniósł sławę Hermaszewskiemu, rozpoczął się 27 czerwca 1978 r. o godz. 17.27 naszego czasu. Wówczas z kosmodromu Bajkonur wystartował radziecki statek Sojuz 30, którego załogę stanowili: Hermaszewski i dowódca, radziecki pułkownik Piotr Klimuk.
Na pokład Sojuza 30 Hermaszewski zabrał ze sobą m.in. flagę i godło państwowe PRL, fotografie Edwarda Gierka i Leonida Breżniewa, ziemię z pól Lenino i Warszawy, miniaturowe wydania "Manifestu Komunistycznego". W kosmos z Hermaszewskim poleciało także faksymile pierwszej księgi "O obrotach ciał niebieskich" oraz rysunku systemu słonecznego Mikołaja Kopernika. Jako wyposażenie osobiste zabrał zaś m.in. miniaturowe wydanie "Pana Tadeusza", które po latach podarował papieżowi Janowi Pawłowi II.
Na zdjęciu: Mirosław Hermaszewski wraz z dowódcą statku kosmicznego Sojuz 30, rosyjskim kosmonautą Piotrem Klimukiem.
Lot na orbitę
Już po 10 minutach lotu Hermaszewski i Klimuk znaleźli się na orbicie Ziemi. Jej okrążenie trwa 90 minut, załoga Sojuza-30 w trakcie swojej 8-dniowej misji okrążyła nasza planetę 126 razy.
Obok: Hermaszewski i Klimiuk przed wylotem w przestrzeń kosmiczną.
Tajmnicze obiekty latające z antenkami
Tutaj warto wspomnieć zabawną anegdotę z lotu. Przez cztery okrążenia wokół Ziemi Hermaszewski i Klimiuk obserwowali osobliwe zjawisko - towarzyszyły im tajemnicze obiekty latające z antenkami. Zaniepokojeni kosmonauci zaalarmowali bazę. Po doprecyzowaniu trajektorii lotu obiektów Ziemia odpowiedziała: "Nie bójcie się, chłopaki. To pojemniki z odchodami, które wyrzuciliście przedwczoraj".
Obok: kosmonauci przed wejściem do statku kosmicznego Sojuz 30 na dwie godziny przed odlotem.
Spotkanie z załogą stacji Salut 6
Po dwóch dniach załoga statku Sojuz 30 połączyła się ze stacją orbitalną Salut 6, gdzie przebywali już wcześniej kosmonauci Władimir Kowalenok i Aleksander Iwanczenkow. Sojuz przywiózł tamtejszej załodze zapasy żywności oraz pojemniki z wodą.
Obok: konferencja prasowa z kosmosu w studio TV Moskwa.
Cudem ocalony
Urodzony w 1941 r. w Lipnikach na Wołyniu, jako dwuletnie dziecko niemal cudem przeżył atak oddziału Ukraińskiej Powstańczej Armii na zamieszkujących tam Polaków w nocy z 25 na 26 marca 1943 r. Tej nocy zginęło 182 mieszkańców Lipnik, w tym dziadek Hermaszewskiego - Sylwester. Następnego ranka małego Mirka odnalazł ojciec, który wyruszył na poszukiwania ocalałych mieszkańców wsi i resztek dobytku.
W 1945 r. wraz z rodziną trafił do Wołowa, niedaleko Wrocławia. Tu skończył szkołę podstawową i liceum.
Na zdjęciu: konferencja prasowa kosmonautów przed lotem w kosmos.
Droga prowadząca do lotu w kosmos
Lotnictwem Hermaszewski interesował się od małego. Znaczący wpływ na jego zainteresowania miał starszy brat Władysław - bardzo znany pilot samolotów odrzutowych.
W 1960 r. sam zaczął latać na szybowcach w Aeroklubie Wrocławskim, a później na samolotach w Grudziądzu. Rok później wstąpił do Wyższej Oficerskiej Szkoły Lotniczej w Dęblinie. Po szkole, którą ukończył jako prymus, został przydzielony do pułku obrony powietrznej w Poznaniu. Z wyróżnieniem ukończył Akademię Sztabu Generalnego w Warszawie. Służył w wojskach obrony powietrznej kraju, jako dowódca eskadry w Słupsku, zastępca dowódcy pułku w Gdyni oraz dowódca 11. pułku myśliwców we Wrocławiu.
Obok: Mirosław Hermaszewski i Piotr Klimiuk po wylądowaniu na Ziemi.
Wybrany z setek kandydatów
W 1976 roku Hermaszewski trafił do grupy kandydatów na kosmonautów w ramach międzynarodowego programu Interkosmos, utworzonego przez ZSRR. Miał 37 lat, wybrano go spośród 300 kandydatów. Selekcja była ostra i wyczerpująca: podstawowym warunkiem było duże doświadczenie w lotach na ponaddźwiękowych samolotach, idealny stan zdrowia oraz doskonała znajomość języka rosyjskiego; poddano go kilkuset testom wydolnościowym, psychologicznym i przeciążeniowym.
Finalnie czterech kandydatów z Polski poleciało do słynnego Gwiezdnego Miasteczka (oddalonego 40 km od Moskwy), gdzie tym razem radzieccy specjaliści mieli testy powtórzyć i wybrać jednego murowanego kandydata oraz jego dublera (został nim Zenon Jankowski). Codzienne, wielogodzinne przygotowania trwały ponad półtora roku - kandydaci na kosmonautów odbywali dziesiątki ćwiczeń na symulatorach lotu statkiem kosmicznym, symulatorach stacji orbitalnej, wirówkach i orientatorach gwiezdnych; treningom fizycznym towarzyszyło skomplikowane przygotowanie teoretyczne z astronomii, astronawigacji, medycyny i psychologii kosmicznej, matematyki i dynamiki lotu, konstrukcji rakiety i stacji orbitalnej, techniki startu i lądowania.
Obok: uroczyste powitanie kosmonautów, podczas którego przewodniczący Rady Państwa PRL Henryk Jabłoński nadaje Odznakę Lotnika Kosmonauty PRL oraz Krzyż Grunwaldu I klasy generałowi Wojska Polskiego Mirosławowi Hermaszewskiemu. Na drugim planie pułkownik Wojska Polskiego, astronauta - dubler M. Hermaszewskiego Zenon Jankowski.
Niezwykłe przeżycie duchowe
Lot na orbitę był dla Hermaszewskiego też przeżyciem metafizycznym, co opisał obrazowo we wspomnieniach: "Doznaję niezwykłego i dziwnego uczucia lekkości. Czuję i widzę zawieszenie w przestrzeni. Na tle czerni czerni Kosmosu, która budzi respekt, obserwuję błękitną Ziemię. Doznaję uczucia, że znajduję się w środku gigantycznej bańki mydlanej. Moja pozycja w fotelu w statku przypomina położenie embriona w łonie matki (...) Jestem embrionem - jestem dzieckiem Matki Ziemi. Czuje jej bliskość i opiekuńczość. Jestem spokojny i jest mi dobrze"
Misja Hermaszewskiego i Klimuka zakończyła się 5 lipca 1978 roku o godzinie 16:31 lądowaniem na kazachskim polu kukurydzy. Proces lądowania był nie mniej emocjonujący co sam start: "Tuż za plecami żaroodporna osłona rozgrzała się do 1750 stopni Celsjusza. Narastające przeciążenie zaczęło mnie dławić (...) Wkrótce czerń spalenizny zatarła całkowicie przezroczystość szkła (...) Czułem, że moje ciało spłaszcza się, łapaliśmy powietrze - podobnie jak topielcy - haustami, jakby na zapas (...) łączność radiowa została przerwana (...) Z prędkością 35 machów wdzieraliśmy się w przestrzeń atmosfery, która broniąc Ziemi, traktowała nas jak obcych. Przeciążeniem chciała nas zdruzgotać, a temperaturą spopielić".
Życie po kosmosie
Hermaszewski po powrocie stał się niezwykle popularnym człowiekiem - trafił na znaczki pocztowe, bito monety z jego podobizną, odbierał nagrody i wyróżnienia państwowe. Pierwszy polski kosmonauta stał się bohaterem narodowym rozchwytywanym nie tylko przez dziennikarzy.
Po roku 1989 w III RP wśród niektórych polityków pojawiły się pomysły odebrania mu stopnia wojskowego i pozbawienia emerytury (m.in. za przystąpienie w stanie wojennym do Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego). Stanisław Lem podsumował te działania: "Gdyby Hermaszewskiego na orbitę wyniosła rakieta francuska czy amerykańska, to na pewno mielibyście do niego więcej sympatii".
Po przygodzie z kosmosem Hermaszewski wrócił do pracy w lotnictwie - był komendantem Wyższej Szkoły Oficerskiej Sił Powietrznych, gdzie w 1988 roku otrzymał nominację generalską. Następnie pełnił funkcję zastępcy dowódcy Wojsk Lotniczych i Obrony Powietrznej (WLiOP) i szefa bezpieczeństwa lotów WLiOP.
Dziś Hermaszewski jest zapraszany na spotkania w całej Polsce, by opowiadać o swojej wyprawie i popularyzować kosmonautykę.
Obok: na zdjęciu z 2011 r. rosyjski prezydent Dimitrij Miedwiediew wręcza Mirosławowi Hermaszewskiemu odznaczenie państwowe Federacji Rosyjskiej "Za zasługi w podboju kosmosu" z okazji 50. rocznicy lotu Jurija Gagarina.