Znowu chaos. Podczas rządowej akcji szczepień w majówkę podebrano szczepionki innych pacjentów?
Osoby, które w tym tygodniu zarejestrowały się na szczepienie jednodawkową szczepionką Johnson & Johnson, mogą spodziewać się dziś telefonów i SMS-ów odwołujących zabieg albo zamiany wybranej szczepionki na produkt Pfizera. Lekarze z punktów szczepień twierdzą, że rząd na użytek "propagandowej akcji" szczepień w weekend majowy podebrał dawki J & J z puli dla umówionych już pacjentów. Urzędnicy zaprzeczają i tłumaczą, że na akcję była zarezerwowana osobna pula.
- 3 maja otrzymałem informację z Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych, że nie dostanę dla umówionych już pacjentów szczepionki J & J. Zamiast niej oferują mi Pfizera, czyli szczepionkę dwudawkową. Jestem przekonany, że tych szczepionek zabrakło, bo użyto ich do propagandowej akcji szczepień w weekend majowy - oburza się w rozmowie z WP dr Tomasz Zieliński, który prowadzi punkt szczepień w województwie lubelskim.
- To problem, bo wielu moich pacjentów wybrało szczepionkę J & J jako najszybszy sposób uzyskania ochrony przed COVID-19. Będą musieli przyjść po drugą dawkę. Mój punkt ma teraz sporo dodatkowej pracy, bo przekładamy wizyty pacjentów. Obie szczepionki różnią się terminem przydatności do użycia - dodaje.
Powołuje się na przesłany punktom szczepień komunikat Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych z 3 maja: "Zamówienia na szczepionkę Janssen zostały anulowane i nie zostaną zrealizowane z powodu pomniejszonej dostawy do Polski od producenta. W zamiast zostały wystawione Państwu nowe oferty na szczepionkę Pfizer. Proszę o jak najszybsze zaakceptowanie ich, pomniejszenie lub odrzucenie oferty do dnia 4 maja do godziny 13" - napisano w wiadomości wysłanej przez zespół pracowników agencji.
Potwierdziliśmy, że ten sam komunikat RARS o odwołaniu dostaw dawek szczepionki Johnson & Johnson otrzymały punkty szczepień w Warszawie, na Pomorzu i w woj. dolnośląskim. Pracownicy punktów szczepień już kontaktują się z pacjentami.
Lekarze klną. "Niech was piekło pochłonie"
"Szczyt chamstwa (...) Pacjenci byli zachwyceni jedną dawką, a teraz przekładanie i główkowanie z Pfizerem... niech was piekło pochłonie za tę majówkową propagandę" - skomentował na Twitterze dr Marek Zawadzki, prowadzący mały punkt szczepień w miejscowości Damnica na Pomorzu.
- To nie minister Dworczyk czy prezes RARS, ale ja wysłuchuję pretensji od pacjentów. Też uważam, że problem z dostawą J & J to efekt akcji szczepień w miastach - dodaje w rozmowie z WP lekarka z Wrocławia.
Około 50 tys. osób (dokładny wynik nie jest znany) zaszczepiło się podczas trwającej w miniony weekend majowy akcji "Zaszczep się w majówkę". W kilkunastu największych miastach organizowali ją wojewodowie i oddziały NFZ. Na ten cel zarezerwowano 56 tys. jednodawkowych szczepionek firmy Johnson & Johnson.
Czy podebrano dawki dla umówionych już pacjentów?
Podejrzeniom lekarzy sprzyja fakt, że w ostatniej dostawie szczepionek J & J do Polski dotarło 103 tys. dawek. Akcja szczepień przeprowadzona w weekend majowy mocno naruszyła zapasy. Mało tego, podczas majówkowych szczepień minister Dworczyk informował, że cieszy go popularność akcji i przyśle po 1000 dodatkowych dawek na punkt.
Urzędnicy zaprzeczają, aby szczepienia w dużych miastach odbyły się kosztem umówionych pacjentów.
Prezes Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych w rozmowie z WP stanowczo zaprzecza tezie lekarzy. Przekonuje, że według deklaracji firmy J & J w ubiegłym tygodniu do Polski miało trafić 300 tys. dawek szczepionki. Dopiero, gdy 3 maja agencja miała pewność, że dostawy nie zostaną zrealizowane, poinformowała punkty szczepień.
Prezes RARS podkreślił, że punkty otrzymają w zamian produkt Pfizera, zatem nie ma powodu do odwoływania szczepień zarejestrowanym pacjentom.