Znowu chaos w szczepieniach. Wkurzony lekarz skasował szczepienia "obcych pacjentów"
W Wirtualnej Polsce wielokrotnie opisywaliśmy historie pacjentów, którzy w poszukiwaniu dawki szczepionki na COVID byli zmuszeni jeździć do odległych od domu punktów szczepień. Szef przychodni we wsi Damnica na Pomorzu znalazł prosty sposób na ten chaos. Siadł do komputera i wykasował szczepienia "obcych pacjentów", narzucone mu przez rządową infolinię. Nie on jeden tak zrobił.
- Uznałem, że moi pacjenci są najważniejsi i powinni mieć pierwszeństwo w dostępie do szczepień. To nimi opiekuję się od lat i z myślą o nich zdecydowałem się na założenie punktu szczepień. Tymczasem centralna infolinia nagle skierowała tu pacjentów z całego regionu na miejsca, w które systematycznie wpisywaliśmy pacjentów z naszych list. Postanowiłem to zakończyć - opowiada dr Marek Zawadzki z POZ w Damnicy koło Słupska (woj. pomorskie).
Nacisnął anuluj
Dr Zawadzki wykasował z systemu przychodni szczepienia narzucone mu przez centralną rejestrację. Zapisy dotyczyły szczepień około 30 osób spoza gminy, które rządowy system miał pokierować do małej wiejskiej placówki.
Pacjenci ci otrzymali automatyczne komunikaty o odwołaniu szczepień, na swoje numery telefonów. "Uwolnione" w ten sposób terminy są dostępne dla mieszkańców gminy.
- Są to między innymi pacjenci mający po 60 lat i więcej, wielu schorowanych, którzy długo czekają w kolejce. Niektórzy nie mają samochodów, by pojechać do miasta na szczepienie. Dla mnie to oni mają priorytet - tłumaczy.
Nie kryje emocji. - Nie ma organizacji szczepień. Jest chaos, spowodowany przez nagłe i niezrozumiałe działania organizatora Narodowego Programu Szczepień. Jeśli urzędnicy będą mi robić zarzuty za usuwanie terminów, to odpowiem jedno: weźcie sobie te szczepienia i zajmijcie się nimi sami - dodaje.
NFZ grozi lekarzom. Kasowanie odbywało się w całej Polsce
Nie tylko dr Zawadzki nacisnął "anuluj" i zjawisko ma znacznie większą skalę. Świadczy o tym rozesłany 15 kwietnia przez NFZ specjalny komunikat do punktów szczepień w całej Polsce.
"NFZ przypomina, że punkty prowadzące szczepienia populacyjne (...) nie są uprawnione do wyboru pacjentów, których zamierzają zaszczepić.(...) Działania punktów polegające na usuwaniu osób z rejestracji należy uznać za niedopuszczalne i niezgodne z warunkami uczestnictwa w NPS" - czytamy w komunikacie NFZ.
W kolejnym akapicie NFZ grozi, że w przypadku niedostosowania się do wyżej wymienionych warunków wykreśli punkty szczepień z listy świadczeniodawców i wykluczy je z Narodowego Programu Szczepień.
Jednak dr Zawadzki uważa, że właśnie lokalni lekarze powinni zadbać w pierwszej kolejności o swoich podopiecznych, a ciężar masowych szczepień populacyjnych powinien spoczywać na dużych punktach szczepień.
Upomnienie NFZ nie zrobiło na nim większego wrażenia i tak miał już dość szczepień. - Z uwagi na wieczny chaos organizacyjny prawdopodobnie od maja będziemy jedynie podawali drugie dawki szczepionek. Będzie to około 420 szczepień - podsumowuje.
Sondaż niekorzystny dla PiS. Patryk Jaki: IBRiS kłamie
Jak powstał chaos w szczepieniach?
Historia rzuca więcej światła na sprawę opisywanych w mediach podróży pacjentów po Polsce. Małżeństwu seniorów z Tarczyna wyznaczono termin szczepienia na COVID-19 w punkcie oddalonym od ich domu o 400 kilometrów. Dla tysięcy mieszkańców Olsztyna celem podróży po szczepienie stała się Nidzica. Z kolei część mieszkańców Torunia i Bydgoszczy szczepi się w Ciechocinku. Maryla Rodowicz dostała szczepienie w Wałbrzychu.
Dr Marek Zawadzki tłumaczy, że jego przychodnia jak wiele punktów prowadzi kalendarz szczepień, dysponując dwoma rodzajami miejsc w grafiku. Tak zwane "sloty wewnętrzne" to pula terminów dostępnych dla podopiecznych przychodni i w tym przypadku zapisy prowadzi personel POZ w Damnicy (zgodnie z harmonogramem szczepień).
Są też "sloty zewnętrzne", czyli pula terminów szczepień, która jest widoczna dla pracowników rządowej infolinii "Szczepimy się". Na te terminy szczepień infolinia kieruje każdego, kto ma skierowanie i pasuje mu lokalizacja w pomorskiej gminie.
Według naszego rozmówcy centralna rejestracja szczepień zaczęła dopisywać przychodni w Damnicy nowych pacjentów z całego regionu. Działo się to w nocy, a personel liczącej 4 osoby przychodni dowiedział się o nowych pacjentach do szczepień po porannym uruchomieniu komputera.
Prawdopodobnie małe przychodnie miały wziąć na barki problem rozładowania kolejek do szczepień po słynnej awarii rządowego systemu rejestracji. 31 marca przypadkowo uwolniono zapisy dla 40-latków. Później trwało gorączkowe przestawianie kolejności szczepień, aby na pierwsze miejsca ponownie wskoczyli 60- i 50-latkowie.