Żeby się zaszczepić, przejechali pół Polski. "Trzeba się ratować"

Małżeństwu seniorów z Tarczyna wyznaczono termin szczepienia na COVID-19 w punkcie oddalonym od ich domu o kilkaset kilometrów. Oboje cierpią na nowotwory. Aby przyjąć pierwszą dawkę szczepionki, musieli wyruszyć o godzinie 2.00 w nocy.

Zdjęcie ilustracyjne
Zdjęcie ilustracyjne
Źródło zdjęć: © EASTNEWS | Marek BAZAK, East News

Szczepienia na COVID-19 trwają obecnie na terenie całego kraju. Do tej pory wykonano około 4,4 miliona szczepień, z czego 1,5 miliona drugą dawkę preparatu.

Warto też podkreślić, że obecnie jesteśmy w trakcie trzeciej fali epidemii. W sobotę 13.03.2021 r. odnotowano jak dotąd najwyższy dobowy przyrost zakażeń - ponad 21 tysięcy przypadków.

Odnotowano też wiele przypadków, kiedy terminy szczepień były wyznaczane w placówkach oddalonych od miejsca zamieszkania danej osoby nawet o kilkaset kilometrów.

Termin szczepienia 400 km od domu. Małżeństwo seniorów przejechało pół Polski

Taka sytuacja spotkała małżeństwo z Tarczyna na Dolnym Śląsku. Pani Elżbieta i jej mąż mają po 73 lata i choroby przewlekłe.

Mieszkańcom Tarczyna wyznaczono termin przyjęcia pierwszej dawki w Wałbrzychu – który od ich miejsca zamieszkania oddalony jest o ponad 400 kilometrów. W obliczu podobnej sytuacji stanęli także ich sąsiedzi.

"Trzeba się jakoś ratować"

Małżeństwo zdecydowało się pojechać na szczepienie. Aby dotrzeć na czas seniorzy musieli wyruszyć w nocy z piątku na sobotę, około godz. 2.00. Jak mówiła pani Elżbieta w rozmowie z TVN24, wraz z mężem postanowili, że nie będą dłużej czekać. Mąż kobiety cierpi na nowotwór płuc, natomiast u rozmówczyni stacji miesiąc temu wykryto raka szpiku kostnego. - W międzyczasie trzeba się ratować jakoś – mówiła pani Elżbieta.

Powiedziała również, że pierwotnie wyznaczono im termin szczepienia w Guzowie koło Żyrardowa.

"Wszyscy jesteśmy ciężko chorzy"

- (…) Bardzo się ucieszyłam, bo to blisko, a po chwili pani powiedziała: przykro mi bardzo, ale ktoś wcześniej kliknął i już tego miejsca nie ma. To może, gdzie indziej - pytam. Pani odpowiedziała: przykro mi, ale nic nie ma - relacjonowała 73-latka.

Jak dodała, kilka minut później jej mąż otrzymał SMS-a z informację, że będą mogli przyjąć pierwszą dawkę preparatu w Wałbrzychu, w sobotę o godz. 8.30. Tak, jak ich sąsiedzi.

- Uznaliśmy, ze skoro tak, to już nie będziemy interweniować, pojedziemy razem, zrobimy sobie taką wycieczkę, chociaż jesteśmy wszyscy chorzy, naprawdę ciężko chorzy – przekazała 73-latka.

 Przeczytaj także:

Źródło: TVN24

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (26)