Złapano mężczyznę, który zaatakował Leszka Millera
Sieradzka policja zatrzymała 55-latka podejrzewanego o zaatakowanie w piątek wieczorem w Sieradzu przewodniczącego SLD i b. premiera Leszka Millera. Polityk został uderzony foliową torebką napełnioną nieznaną substancją.
01.02.2014 | aktual.: 01.02.2014 20:40
Jak powiedział w TVN24 Radosław Gwis z Komendy Wojewódzkiej Policji w Łodzi, mężczyzna został zatrzymany po godz. 12.00 w jednym z sieradzkich mieszkań. - W czasie zatrzymania próbował uciec, ale został powstrzymany przez policjantów - dodał Gwis.
Policjant poinformował, że zatrzymany 55-latek nie wypierał się udziału w piątkowym incydencie. - Policjanci wciąż zbierają dowody w tej sprawie. Przeszukiwane jest mieszkanie, w którym został zatrzymany jest mężczyzna - podał policjant.
Mężczyznę wytypowano już wczoraj na podstawie zeznań świadków oraz wiedzy własnej policjantów. Mężczyzna nie ma stałego miejsca zamieszkania i jest znany sieradzkiej policji z innych "nietypowych" incydentów.
Leszek Miller został zaatakowany w piątek, po koncercie muzyki poważnej, w którym uczestniczył razem z innymi politykami SLD. Po zakończeniu imprezy niezidentyfikowany mężczyzna uderzył b. premiera w tył głowy foliową torebką napełnioną nieznaną substancją, wykrzykując przy tym coś niezrozumiałego.
- Uderzenie było tak mocne, że torba się rozerwała, a substancja o bardzo nieprzyjemnym zapachu oblała premiera - opowiadał o zdarzeniu rzecznik SLD Dariusz Joński.
Po zdarzeniu lider SLD wrócił do domu, a jego partyjni koledzy złożyli sieradzkiej policji doniesienie o "naruszeniu nietykalności cielesnej funkcjonariusza publicznego".
Za ten czyn grozi kara do 3 lat pozbawienia wolności.
Miller: chciałbym poznać jego motywy
Miller zapowiada, że sam nie zamierza występować o ochronę dla siebie. - To na instytucjach polskiego państwa spoczywa obowiązek, aby one oceniały czy ktoś jest zagrożony, czy nie jest zagrożony. Jeżeli uznają, że jest zagrożony - niech reagują - powiedział b. premier w TVP Info.
Według Millera jest czas na debatę nad tym, czy byli premierzy, podobnie jak prezydenci, nie powinni mieć zapewnionej dożywotnio ochrony BOR. - Premier jest niesłusznie dyskryminowany. Uważam, że premier o wiele bardziej się naraża, pełniąc swój urząd, premier o wiele więcej wie, premier jest znacznie bardziej wysunięty na rozmaite zaczepki niż prezydent - ocenił.
Miller mówił, że bardzo chciałby poznać motywy napastnika. - Być może to jest wynik jakiejś atmosfery, która się w ostatnich tygodniach w Polsce bardzo wzmocniła, takiej atmosfery politycznych napaści. Jak patrzę na przykład na posiedzenia sejmu to tam tej agresji nie brakuje i być może agresja z sali sejmowej, z mediów przechodzi na ulice - powiedział szef Sojuszu.
SLD wystąpi o ochronę dla Millera
SLD zapowiedziało, że wystąpi do premiera Donalda Tuska o przydzielenie b. premierowi Leszkowi Millerowi osobistej ochrony. Premier Tusk zadeklarował, że MSW rozważy ewentualny wniosek o ochronę Millera.
Premier Tusk powiedział, że kontaktował się w piątek z Millerem, "korzystając z pośrednictwa ministra Grasia", pytał, co się stało i czy potrzebne są jakieś działania ze strony rządu.
- Jeśli będzie wniosek o ochronę, jeśli takie sytuacje miałyby się powtarzać, to minister spraw wewnętrznych otrzymał ode mnie taką sugestię, by rozważyć tego typu sytuację - powiedział Tusk.
Rzecznik SLD Dariusz Joński już zapowiedział, że taki wniosek do premiera złoży.
- W związku z zaistniałą sytuacją zwrócę się dzisiaj do pana premiera Donalda Tuska z pytaniem, czy jest w stanie zapewnić bezpieczeństwo byłych premierów w naszym kraju, bo to jest rola państwa - powiedział Joński.
Dodał, że SLD będzie podejmować dalsze kroki w zależności od tego, jaka będzie odpowiedź premiera. - Jeśli pan premier nie będzie w stanie zapewnić bezpieczeństwa (Millerowi), to będziemy się zastanawiać, co w takiej sytuacji zrobić - powiedział Joński, dodając, że Sojusz nie ma takich środków, by na własną rękę zatrudniać ochronę.
- Nie może być takiej sytuacji, jaka miała miejsce wczoraj, że premier jest atakowany przez napastnika. Na całe szczęście okazało się, że nie była to groźna ciecz, nie okazała się jakimś kwasem. Ale gdyby to było jakieś ostre narzędzie, kamień bądź kwas, to dzisiaj mówilibyśmy o tragedii - powiedział Joński.
Przypomniał, że byli prezydenci mają ochronę, a byli premierzy nie.
"Nie chodzi o to, żeby każdy polityk miał ochroniarza"
Rzecznik SLD Dariusz Joński powiedział, że w poniedziałek zwróci się do ministra spraw wewnętrznych o spotkanie "celem przygotowania szerszego planu, dotyczącego bezpieczeństwa osób takich, jak właśnie m.in. byli premierzy".
Wcześniej Joński zapowiadał list do premiera Tuska z pytaniem, "czy jest w stanie zapewnić bezpieczeństwo byłych premierów w naszym kraju, bo to jest rola państwa". Na konferencji prasowej wyjaśnił, że po wypowiedzi premiera, która wskazuje, że poważnie traktuje on incydent z Millerem wydaje się, że "minister spraw wewnętrznych będzie gotowy reprezentować premiera w tym temacie".
Doprecyzował, że nie będzie personalnego wniosku Millera o przyznanie ochrony BOR. - Chociaż jeśli Biuro Ochrony Rządu uznałoby, że jest zagrożone jego bezpieczeństwo, to nie będziemy z tym dyskutować - powiedział Joński.
Podkreślił, że SLD zależy na przyjęciu systemowych rozwiązań. - Tu nie chodzi o to, żeby każdy polityk miał swojego ochroniarza - powiedział.
Według Jońskiego takie zachowania, jak atak na Millera nie biorą się znikąd. - Ta mowa nienawiści, którą politycy często uprawiają tutaj w sejmie niestety przenosi się na ulice. Wczoraj dotyczyło to Leszka Millera, jutro może dotyczyć każdego innego polityka - powiedział Joński.
Zaapelował też do liderów partyjnych, by "powstrzymali" polityków, stosujących mowę nienawiści. - Nie można mową nienawiści uprawiać polityki, bo to będzie prowadziło do tego, że w Polsce w którymś momencie pojawi się drugi Breivik - dodał.
Zgodnie z ustawą o BOR ochrona przysługuje najważniejszym osobom w państwie. Objęty jest nią prezydent i jego najbliższa rodzina, marszałkowie sejmu i senatu, premier, wicepremierzy, szefowie MSZ i MSW oraz byli prezydenci RP (ale nie ich rodziny).
W wyjątkowych sytuacjach szef MSW może, ze względu "na dobro państwa", zdecydować o objęciu taką ochroną innych ministrów lub polityków.
Źródło: PAP, TVN24