Zamieszki na dużą skalę w Belfaście; 58 poszkodowanych
56 policjantów i dwie osoby cywilne odniosły obrażenia w wyniku zajść, do których doszło w centrum Belfastu - podały władze. Podczas zamieszek policja użyła armatek wodnych i plastikowych pocisków. Aresztowano siedem osób.
10.08.2013 | aktual.: 10.08.2013 17:50
Obrażenia są w większości lekkie, jednak czterej poszkodowani policjanci trafili do szpitala.
Powodem zajść było zablokowanie przez lojalistów trasy przemarszu republikanów. Ci ostatni, występując pod szyldem grupy AIL (Anti-Internment League), chcieli uczcić datę 9 sierpnia 1971 roku, gdy rozpoczęły się bezprecedensowe internowania w okresie największego natężenia konfliktu republikanów z brytyjskimi siłami bezpieczeństwa. Ogółem kilkuset irlandzkich nacjonalistów podejrzewanych o powiązania z Irlandzką Armią Republikańską (IRA) trafiło wówczas do więzienia bez wyroku sądu.
W piątek wieczorem lojaliści postanowili nie dopuścić do marszu i starli się z zabezpieczającą marsz policją. W stronę funkcjonariuszy poleciały m.in. cegły, butelki i fajerwerki, płyty chodnikowe, a nawet elementy rusztowań.
Policja wystrzeliła 26 plastikowych pocisków oraz użyła armatek wodnych, by opanować sytuację. Agencja AP podaje, że widać było co najmniej kilku protestujących, którzy po postrzeleniu plastikowym nabojem oddalali się z zakrwawioną twarzą.
Uczestnicy marszu zmuszeni byli zmienić jego trasę i zamiast główną handlową arterią miasta, Royal Avenue, przeszli bocznymi ulicami w części Belfastu zamieszkanej głównie przez katolików.
Po zajściach w centrum miasta zostały wraki spalonych samochodów; witryny sklepów były zdewastowane.
Zastępca szefa policji prowincji George Hamilton potępił zajścia i ocenił, że "mogą zaszkodzić gospodarce i odstraszyć turystów". Inny przedstawiciel policji Matt Baggott poinformował, że w piątek aresztowano siedem osób m.in. za ataki na funkcjonariuszy i podpalenie samochodu. - Z pewnością liczba zatrzymanych znacząco wzrośnie - powiedział.
Unionistyczny poseł z północnego Belfastu Nelson McCausland oskarżył republikanów i nacjonalistów o zorganizowanie pochodu, który określił jako prowokacyjny. Jego zdaniem organizatorzy pochodu powinni byli liczyć się z gwałtowną reakcją lojalistów, uznających Irlandię Północną za część Zjednoczonego Królestwa i chcących zachować jej protestancki charakter.
Inni protestanccy politycy wskazali, że władze nie powinny były wydać zgody na ten przemarsz. Piątkowy pochód AIL zatwierdziła specjalna północnoirlandzka komisja, Parades Commission.
Napięta sytuacja panuje także w innych częściach Irlandii Północnej.
Kontrowersje towarzyszą zapowiedzianym na niedzielę uroczystościom w Castlederg (na zachodzie) popieranym przez współrządzącą republikańską Sinn Fein, które są organizowane dla uczczenia miejscowych członków IRA zabitych w okresie konfliktu w Irlandii Płn.
W lipcu lojaliści wywołali zamieszki w Belfaście po tym, gdy członkom Loży Orańskiej (nazwanej tak na cześć protestanckiego króla Wilhelma Orańskiego, który pokonał katolickiego króla Jakuba II w Irlandii 12 lipca 1690 roku) odmówiono zgody na przemarsz przez zamieszkaną przez katolickich nacjonalistów dzielnicę Ardoyne.