ŚwiatZamachy w Belgii - liczba ofiar mogła być o wiele większa. Zachód przegrywa ideologiczną wojnę z Państwem Islamskim

Zamachy w Belgii - liczba ofiar mogła być o wiele większa. Zachód przegrywa ideologiczną wojnę z Państwem Islamskim

• Liczba ofiar brukselskich zamachów mogła być o wiele większa

• Zamachowcy na lotnisku nie zdążyli użyć posiadanej przy sobie broni

• Prawdopodobnie obecność żołnierzy i policji zmusiła ich do przedwczesnego zdetonowania ładunków wybuchowych

• W wyniku eksplozji budynek portu lotniczego stał się śmiertelną pułapką

• Ataki są dowodem na rosnącą atrakcyjność ideową i propagandową ISIS

• Zachód musi w końcu zacząć walczyć z ideologicznym przekazem kalifatu

• Zamachy stawiają pod wielkim znakiem zapytania skuteczność europejskich służb, w tym również w Polsce

Zamachy w Belgii - liczba ofiar mogła być o wiele większa. Zachód przegrywa ideologiczną wojnę z Państwem Islamskim
Źródło zdjęć: © AFP | PHILIPPE HUGUEN
Tomasz Otłowski

23.03.2016 | aktual.: 23.03.2016 13:21

Seria zamachów terrorystycznych w stolicy Belgii to, wedle wszelkich dostępnych obecnie danych, kolejny spektakularny atak przygotowany i przeprowadzony na Starym Kontynencie przez Państwo Islamskie (IS). Jednocześnie jest to już trzeci tak duży i krwawy atak islamskich ekstremistów w Europie w ostatnich 15 miesiącach. A jeśli doliczyć do tej statystyki zamachy o mniejszej skali - jak atak na brukselskie Muzeum Żydowskie (2014), zamach w Kopenhadze (2015) czy kilkanaście innych "drobnych" incydentów z udziałem islamistów, do jakich doszło w państwach Europy Zachodniej w ciągu minionego roku - to otrzymamy dość ponury obraz szybko rosnącej aktywności dżihadystów.

Za wszystkimi atakami terrorystycznymi, do których doszło w ostatnich kilkunastu miesiącach na terenie Europy, stoją komórki IS bądź pojedynczy terroryści (tzw. samotne wilki), powiązani mniej lub bardziej formalnie z Państwem Islamskim. Czyni to zatem tę organizację najbardziej niebezpieczną i śmiertelnie skuteczną strukturą globalnego sunnickiego dżihadu, znacznie groźniejszą niż "stara" Al-Kaida.

Ataki w Brukseli uważa się powszechnie za swoistą "zemstę" IS za aresztowanie przez belgijskie służby Saleha Abdeslama, organizatora listopadowych zamachów w Paryżu. Teoria ta wydaje się jednak mało prawdopodobna - zamachy o takiej skali, jak te ze stolicy Belgii, wymagają uprzednich przygotowań, planowania i koordynacji. To nie są akcje, które można zorganizować ad hoc, niejako z marszu, jako odpowiedź na konkretne działania strony przeciwnej. Każdy taki atak jest przygotowywany przez dłuższy czas. Możliwe jest jednak, że wykonanie operacji w Brukseli przyspieszono o kilka dni - oryginalnie mogła być planowana np. na Wielki Piątek lub nawet na Wielkanoc - po to, aby właśnie sprawić propagandowe wrażenie, iż całość jest "odpowiedzią" IS na pochwycenie ważnego lidera, symbolu i "mózgu" ataków paryskich.

Zamach w Brukseli - aspekty operacyjne

Pierwsze informacje dotyczące przebiegu ataków nie były precyzyjne i nie wskazywały dokładnie, jakiej taktyki użyli zamachowcy. Wkrótce stało się jednak jasne, że zamachy w belgijskiej stolicy - a zwłaszcza symultaniczny, podwójny atak na międzynarodowe lotnisko Zaventem w Brukseli - przeprowadzono niemal w całości zgodnie z podręcznikowym modus operandi IS. Jego fundamentem jest twórcze połączenie taktyki samobójczych zamachów, z użyciem nasobnych ładunków wybuchowych (tzw. pasy szahida, posiadane przez poszczególnych zamachowców), z konwencjonalnym atakiem strzeleckim (z użyciem broni automatycznej). Tak wyglądał poprzedni największy w Europie zamach terrorystyczny - w Paryżu w listopadzie ubiegłego roku. Tak działają też grupy bojowe IS, biorące udział w walkach na licznych frontach wojen, toczonych przez kalifat w Lewancie, Mezopotamii czy Libii. Ludzie przeprowadzający takie operacje (zamachy) to nie tylko doświadczeni i dobrze wyszkoleni bojownicy IS, świetnie obeznani z bronią i taktyką walki, ale
jednocześnie fanatyczni islamscy zeloci, zdecydowani oddać swe życie dla "świętej wojny". W sprzyjających okolicznościach taka kombinacja okazuje się zabójczo skuteczna, czego od dawna doświadczają iraccy, syryjscy czy kurdyjscy żołnierze walczący z siłami kalifatu.

Wszystko wskazuje na to, że podczas operacji w stolicy Brukseli - a zwłaszcza na lotnisku - nie wszystko poszło jednak tak, jak chcieliby i zapewne planowali napastnicy. Atak nie przebiegł w sposób, który pozwalałby na wykorzystanie pełni potencjału grupy wydzielonej do przeprowadzenia tego zadania. Dostępne dane sugerują, że terroryści nie zdążyli użyć posiadanej przy sobie broni (na lotnisku znaleziono co najmniej jeden karabinek Kałasznikowa) - najpewniej przeszkodziła im w tym obecność uzbrojonych patroli wojska i policji na terenie lotniska, które zauważyły podejrzane zachowanie napastników i zmusiły ich do przedwczesnego zdetonowania nasobnych ładunków wybuchowych.

Jeśli tak było w istocie, to można mówić o dużym szczęściu w nieszczęściu. Pełnoskalowa operacja terrorystyczna, na wzór ataków z Paryża lub Mumbaju (2008 rok), czyli z użyciem zarówno broni automatycznej, jak i "pasów szahida", doprowadziłaby w zatłoczonej hali terminala portu lotniczego Zaventem do istnej hekatomby. Ofiary śmiertelne byłyby w takiej sytuacji liczone być może nawet w setki. Tak więc w tym sensie opłacało się utrzymywać w Belgii wysoki poziom alertu antyterrorystycznego, dający szersze uprawnienia siłom i służbom bezpieczeństwa, w tym zwłaszcza umożliwiający wysłanie patroli wojskowych (uzbrojonych w broń długą z ostrą amunicją) do ochrony kluczowych instalacji i obiektów o charakterze strategicznym (np. lotnisk).

Jest wysoce prawdopodobne, że za atakami w Brukseli stoi ta sama komórka (lub sieć komórek) IS w Europie Zachodniej, która ponosi odpowiedzialność za zamachy w Paryżu. Stanie się to oczywiste, jeśli potwierdzą się (na razie nieoficjalne) doniesienia niektórych mediów, że "pasy szahida" użyte w Belgii skonstruowane zostały przez tego samego specjalistę, który stworzył wcześniej ładunki wykorzystane w Paryżu.

Analizując operacyjne aspekty ataków w Brukseli, szczególnie w porcie lotniczym Zaventem, nie sposób nie wspomnieć o rzadko podnoszonej kwestii, mającej jednak istotne znaczenie dla bezpieczeństwa ludzi znajdujących się w strefie ataku terrorystycznego z użyciem materiałów wybuchowych. Chodzi mianowicie o wystrój i wyposażenie większości obiektów użyteczności publicznej, w tym właśnie np. hal lotniskowych, dworców, stacji metra itp. Wysoki poziom estetyki i funkcjonalności tych obiektów nie idzie niestety w parze z ich bezpieczeństwem. Liczne szklane powierzchnie (do tego wykonane z reguły z najtańszego szkła, nie spełniającego wymogów w zakresie podwyższonych norm odpornościowych na stłuczenie lub eksplozję), w połączeniu z mnogością detali architektonicznych o charakterze zdobniczym - sprawiają, że w razie wybuchu niewielkiego nawet ładunku miejsca takie stają się śmiertelną pułapką.

Już pierwsze doniesienia po ataku na lotnisko brukselskie wskazywały, że wiele osób odniosło obrażenia (być może także śmiertelne) nie tyle wskutek samych eksplozji bomb i zawartych w nich szrapneli, co w wyniku skumulowanego efektu działania detonacji na wystrój i wyposażenie w miejscu zamachu (w terminalu odlotów, gdzie dokonano ataku, zawaliła się nawet część podwieszanego sufitu wraz ze znajdującymi się pod nim instalacjami). Być może warto zatem - wzorem np. Izraelczyków - wyciągnąć wnioski z tego faktu i zacząć wdrażać w Europie normy i regulacje w zakresie budownictwa, zmniejszające potencjalne zagrożenia tego typu dla ludzi w obiektach publicznych.

Zamach w Brukseli - aspekty strategiczne

Potrójny zamach terrorystyczny w Brukseli, największy tego typu w historii tego państwa, rodzi także szereg implikacji strategicznych i politycznych.

Po pierwsze, to kolejny w ostatnich miesiącach dowód na dużą (i szybko rosnącą) efektywność operacyjną komórek i grup ekstremistycznych powiązanych z Państwem Islamskim, działających w krajach Europy Zachodniej. Struktury te w głównej mierze oparte są o bojowników IS, którzy przeszli zaawansowane i wszechstronne szkolenie terrorystyczno-militarne (taktyczne) oraz ideologiczno-religijne w jednym z obozów treningowych na terenie kalifatu. Ludzie ci zdobyli tam także odpowiednie doświadczenie bojowe, uczestnicząc na terenie Syrii lub Iraku w walkach prowadzonych przez siły IS. Po powrocie do Europy tworzą oni i rozbudowują siatki konspiracyjne IS, których zadaniem jest przygotowywanie i przeprowadzanie zamachów, ale także praca ideologiczna i werbunek kolejnych rekrutów dżihadu.

Belgia ma tu szczególny problem, jest państwem o jednym z najwyższych poziomów (w przeliczeniu na liczbę mieszkańców) zaangażowania swych obywateli w walkę po stronie IS na Bliskim Wschodzie. Szacuje się, że obecnie aż 269 obywateli Belgii (pochodzenia muzułmańskiego) przebywa na Bliskim Wschodzie, gdzie walczy w szeregach kalifatu lub Frontu al-Nusra, tj. syryjskiego odgałęzienia Al-Kaidy. Kilkudziesięciu ekstremistów wróciło już do Belgii; o większości z nich służby bezpieczeństwa nie mają pojęcia.

Po drugie, ataki brukselskie potwierdzają wcześniejsze obawy, że atrakcyjność ideowa i propagandowa kalifatu i IS wciąż rośnie, szczególnie wśród młodych muzułmanów żyjących na Zachodzie (nierzadko będących już drugim czy nawet trzecim pokoleniem potomków imigrantów). Pomimo swej brutalności, bezwzględności i surowości stosowanych praw, nagłaśnianych przez zachodnie media, tzw. Państwo Islamskie wciąż rozpala namiętności i przyciąga rzesze młodych muzułmanów, jawiąc się im jako symbol prawdziwie czystego islamu.

Stwarza to bardzo niebezpieczną sytuację, sprawiając jednocześnie, że cały wysiłek Zachodu w wojnie z kalifatem idzie najwyraźniej w niewłaściwym kierunku - zamiast skupiać się na militarnych aspektach tej walki, należałoby raczej skoncentrować się na zwalczaniu propagandowego i ideologicznego przekazu IS. Przekazu, który jest niezmiernie prosty w swej treści i jako taki łatwo trafia do potencjalnych odbiorców: "kalifat jest powrotem do źródeł czystego i prawdziwego islamu, punktem religijnego (duchowego) odniesienia dla wszystkich wiernych, i jako taki musi być wspierany przez każdego bogobojnego muzułmanina". Skuteczna walka z takimi treściami jest możliwa, choć bez wątpienia niełatwa. Widać jednak, że bez podjęcia takiego wysiłku z pewnością nie uda się wygrać wojny z Państwem Islamskim.

Po trzecie wreszcie, podobnie jak w Paryżu w listopadzie 2015 roku, do zamachu w Brukseli doszło w chwili, gdy belgijskie służby bezpieczeństwa funkcjonowały w trybie najwyższego stopnia alertu antyterrorystycznego. Wystawia im to nie najlepsze świadectwo i rodzi szereg obaw o kondycję formacji i instytucji odpowiedzialnych w Europie za bezpieczeństwo antyterrorystyczne. Także w odniesieniu do Polski - skoro bowiem zarówno Belgowie, jak i wcześniej Francuzi, dali się tak bardzo zaskoczyć, to czego oczekiwać od polskich służb, nie mających w istocie żadnego doświadczenia w zwalczaniu zagrożeń terrorystycznych, szczególnie tych natury islamistycznej?

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (278)