Z miłości kazał oblać ukochaną kwasem
45-letni Mirosław C. nie potrafił pogodzić się, że odeszła od niego ukochana. Mężczyzna wydał zlecenie na oblanie kobiety kwasem. Sam wpadł w ręce funkcjonariuszy tuż po zdarzeniu. Kilka dni temu policjanci zatrzymali wykonawców zlecenia. Sprawca czynu, 38- letni Grzegorz K. odpowie za uszkodzenie ciała kobiety, natomiast jego dwóch wspólników odpowie za pomocnictwo w tym przestępstwie.
15.01.2009 | aktual.: 15.01.2009 14:18
Dzień przed wigilią na ulicy Ostrobramskiej pod jednym z bloków młody mężczyzna oblał kobietę kwasem. Pokrzywdzona miała poparzoną twarz, nogi, dłonie i wypaloną wierzchnią odzież. Z poważnymi obrażeniami trafiła do szpitala. W ciągu kilku pierwszych dni lekarze walczyli o uratowanie jej wzroku.
Kiedy policjanci dowiedzieli się o zdarzeniu, natychmiast przystąpili do działania. Na początek ustalili historię całego zdarzenia. Okazało się, że pokrzywdzona kilka miesięcy temu wyprowadziła się od swojego konkubenta, z którym ma kilkunastoletniego syna i stwierdziła, że jest to koniec ich związku. 45-letni Mirosław C. nie potrafił pogodzić się z decyzją partnerki. Twierdził, że nadal ją kocha i nie wyobraża sobie życia bez niej. Niestety żadne argumenty i obietnice, które przedstawiał ukochanej, nie wpłynęły na zmianę jej decyzji.
Kiedy stracił już nadzieję, że konkubina kiedykolwiek do niego wróci, postanowił się zemścić. Zaplanował, że w okrutny sposób okaleczy swoją ukochaną. Nie chciał jednak tego zrobić sam. Wynajął ludzi i wydał zlecenie na oblanie kobiety kwasem. Sam wyreżyserował spotkanie. Zatelefonował do niej i powiedział, ze chciałby przekazać dla syna prezent pod choinkę. Poprosił, by kobieta wyszła przed blok o konkretnej godzinie bez dziecka i psa, a wówczas podjedzie jego znajomy, bo on sam nie może, gdyż jest zajęty i da paczkę dla dziecka. Bezpośrednia realizacja planu należała już do Roberta G., Piotra B. i Grzegorza K. To właśnie Grzegorz K. miał wylać słoik z kwasem na twarz kobiety. Jego współtowarzysze przywieźli go samochodem, po czym telefonicznie kierowali, dokąd ma pójść i którą kobietę oblać. Wszystko trwało dosłownie kilka sekund 38- latek wylał kwas na oczekującą w wyznaczonym miejscu 35-letnią Monikę M., po czym cała trójka odjechała.
Poparzona kobieta trafiła do szpitala. Od samego początku była przekonana, że było to działanie na zlecenie, którego autorem był jej były konkubent Mirosław C.
Po dokonaniu niezbędnych ustaleń, kryminalni zatrzymali wskazywanego przez ofiarę mężczyznę. Ten do niczego się nie przyznawał. Dodatkowo cały czas twierdził, że nadal bardzo kocha swoją konkubinę i nie mógłby wyrządzić jej żadnej krzywdy. Jego tłumaczeniom nie dali wiary, ani policjanci, ani prokuratorzy, ani też sąd. Zgromadzony w sprawie materiał dowodowy pozwolił przedstawić zatrzymanemu 45-letniemu Mirosławowi C. zarzut sprawstwa kierowniczego, w sądzie zaś zdecydowano o trzymiesięcznym tymczasowym aresztowaniu podejrzanego.
Policjanci z komendy przy ulicy Grenadierów nie poprzestali na zatrzymaniu zleceniodawcy. Bezpośredni sprawca oblania kwasem pozostawał na wolności. Pokrzywdzona twierdziła, że nie znała napastnika, ale jest w stanie go rozpoznać.
Po jakimś czasie wyszło na jaw, że w sprawę zamieszanych jest więcej osób. Wśród nich był bezpośredni sprawca uszkodzenia ciała kobiety, 38-letni Grzegorz K., a także dwóch działających wspólnie i w porozumieniu jego pomocników, 37- letni Piotr B. i 36- letni Robert G.
W środę podczas okazania pokrzywdzona z całą pewnością wskazała sprawcę oblania jej kwasem. W prokuraturze zatrzymani usłyszeli zarzuty, Grzegorz K. dokonania uszkodzenia ciała kobiety, a dwaj pozostali pomocnictwa w dokonaniu tego przestępstwa.
Dziś w sądzie zostanie rozpatrzony wniosek o tymczasowe aresztowanie podejrzanych.