PolskaZ budżetu MON poszło 32 tys. dol. dla ofiar z Nangar Khel

Z budżetu MON poszło 32 tys. dol. dla ofiar z Nangar Khel

Na pomoc dla ofiar ostrzału wioski Nangar Khel przeznaczono 32 tys. dolarów - ujawnił Dowódca Operacyjny Sił Zbrojnych gen. Bronisław Kwiatkowski. Dowódca Operacyjny, który odpowiada w polskiej armii m.in. za misje zagraniczne, zeznawał przed Wojskowym Sądem Okręgowym w charakterze świadka w procesie siedmiu żołnierzy oskarżonych o zabicie cywili w Afganistanie w sierpniu 2007 r.

29.04.2009 | aktual.: 29.04.2009 17:59

- Na pomoc dla ofiar ustalono kwotę 32 tys. dolarów. Środki pochodziły z budżetu MON, skąd przekazano je Dowództwu Operacyjnemu - powiedział gen. Kwiatkowski.

- Miały być podzielone w ten sposób: 2,5 tys. dolarów na osobę zabitą, 1,5 tys. na ranną, 2 tys. dolarów za zniszczony dom i do 10 tys. na wybudowanie studni - dodał.

Gen. Kwiatkowski podkreślił, że równolegle do podjęcia decyzji o zadośćuczynieniu zdecydowano o skierowaniu na leczenie w Polsce trzech poszkodowanych kobiet i mężczyzny wskazanego przez starszyznę wioski.

Dowódca Operacyjny podał, że w 2007 r. u ministra obrony (wówczas Aleksandra Szczygło) co 7 do 10 dni odbywały się spotkania, na których omawiano sytuację polityczną i wojskową w rejonie misji i podejmowano decyzję mające doprowadzić do zwiększenia bezpieczeństwa żołnierzy. W spotkaniach uczestniczyło kierownictwo m.in. Sztabu Generalnego WP, służb wywiadu i kontrwywiadu, wojsk lądowych, żandarmerii wojskowej, a w zależności od potrzeb także np. BBN.

Kwestia zadośćuczynień była - jak wskazał gen. Kwiatkowski - poruszona już na pierwszym spotkaniu po tragicznym zajściu w afgańskiej wiosce.

Podkreślał, że nie rozstrzygano o niczyjej winie bądź niewinności, ale jedynie ustalono formę pomocy dla ofiar oraz sposoby minimalizacji skutków, jakie incydent mógł wywołać w relacjach lokalnej ludności z polskimi żołnierzami.

Dowódca Operacyjny przypomniał, że krótko po zdarzeniu w Nangar Khel polecił dowódcy kontyngentu gen. Markowi Tomaszyckiemu powołanie specjalnej komisji. - Miała ona za zadanie ustalić powody, dla których pociski spadły na wioskę, nawiązać kontakt ze starszyzną wioski i jeśli to możliwe, z rodzinami ofiar - mówił w środę.

Komisja działała równolegle do żandarmerii i prokuratury, które przystąpiły do pracy "z urzędu"; zakończyła prace we wrześniu.

- Pojawiły się rozbieżności między meldunkami, które otrzymaliśmy po incydencie a tym, co ustaliła komisja - zeznał gen. Kwiatkowski. - Zameldowałem o tym ministrowi; minister powiedział, że to sprawa prokuratury i żandarmerii, które prowadzą postępowanie - dodał. Jak wskazał, organa ścigania miały już wówczas wgląd w wyniki prac komisji.

Gen. Kwiatkowski pytany, dlaczego oskarżeni żołnierze nie wrócili z misji wcześniej, przed jej zakończeniem odparł, że "gdyby prokuratura o to wystąpiła, zostaliby zrotowani". - Gdybym sam podjął decyzję w tej sprawie, mógłbym zostać oskarżony o utrudnianie śledztwa - dodał.

Wskutek ostrzału z moździerza i wielkokalibrowego karabinu maszynowego w sierpniu 2007 z rąk polskich żołnierzy w okolicy wioski Nangar Khel w Afganistanie zginęło na miejscu sześć osób - dwie kobiety, mężczyzna i troje dzieci. Dwie kolejne zmarły w szpitalu.

Sześciu wojskowych jest oskarżonych o zabójstwo ludności cywilnej, za co grozi dożywocie, jeden o ostrzelanie niebronionego obiektu, za co grozi od 5 do 15 lat pozbawienia wolności i - w wyjątkowych przypadkach - 25 lat więzienia. Żołnierze nie przyznają się do winy.

Kolejna rozprawa - 30 kwietnia.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (22)