Wygrał w totka, ale może nie dostać pieniędzy
Fortuna rzadko się do nas uśmiecha. Okazuje się jednak, że nawet jej łaskawość nie gwarantuje sukcesu. Na drodze stanąć może na przykład zawodna technika. Przekonał się o tym Kazimierz Pierzchała z Nowego Sącza, którego wadliwy lottomat może pozbawić ok. 240 zł, jakie należą mu się za trafienie czwórki w dużego lotka - pisze "Gazeta Krakowska".
13.06.2007 | aktual.: 13.06.2007 17:51
Pan Kazimierz gra w lotka od 30 lat. Kiedyś wysyłał po kilka zakładów, typując swe szczęśliwe liczby. Dziś stać go najwyżej na jeden zakład w losowaniu. Zagrałem na chybił trafił i bardzo się ucieszyłem, kiedy padły moje cztery liczby – opowiada. Może dla kogoś 240 zł to żadne pieniądze, ale dla mnie to dużo. Mój cały miesięczny dochód to 480 zł z biura pracy, a za chwilę nawet tego nie będę miał. Przez 30 lat grania to byłaby moja największa wygrana - dodaje. Byłaby, gdyby nie błąd maszyny.
Właściciel szczęśliwego kuponu poszedł do kolektury, z której wcześniej wysyłał zakład, ale usłyszał, że lottomat nie rozpoznaje jego kuponu. Z pisemnej reklamacji, wysłanej do oddziału Totalizatora Sportowego w Krakowie pan Kazimierz dowiedział się później, że powodem odrzucenia kuponu był prawdopodobnie wadliwie wydrukowany kod kreskowy, a zgodnie z regulaminem Lotto, to grający winien się upewnić, czy z kuponem wszystko jest w porządku.
Nie miałem pojęcia, że coś jest nie tak – zapewnia mieszkaniec Nowego Sącza. Wszystkie liczby są czytelne, jest godzina i data nadania, jest też data losowania. Skąd mam wiedzieć, jak wygląda właściwy kod kreskowy? - zastanawia się.
To nawet niemożliwe, żeby człowiek nauczył się odczytywać taki kod – przyznaje Milena Górniak z działu marketingu Lotto. Zastrzega jednak, że nie zna tego konkretnego przypadku i nie może go oceniać. Odsyła do kierownika działu gier liczbowych Adama Hyli. Rzeczywiście, trudno ocenić czy kod kreskowy został wydrukowany właściwie, ale na kuponie są jeszcze inne cechy pomagające w identyfikacji, w tym przypadku one też są niewidoczne – tłumaczy Adam Hyla. Nasz regulamin mówi jasno, jeśli numer seryjny powtórzony potem w kodzie kreskowym jest nieczytelny, to nie możemy wypłacić wygranej - dodaje.
Jak zapewniają pracownicy totalizatora, nie ma znaczenia, czy chodzi o czwórkę, czy główną wygraną, wartą czasem kilka milionów złotych. Taka sytuacja prowadzi jednak do zaskakującego wniosku, że odpowiedzialność za stan techniczny maszyn losujących spada na grających. W przypadku Kazimierza Pierzchały, skutki awarii sprzętu najboleśniej dotykają właśnie jego.