Wrocław: w miejscu tragicznego wypadku pojawił się biały rower i znicze. Pod kołami autokaru zginęła tam rowerzystka
Biały rower na skrzyżowaniu ulic. Ślężnej i Sanockiej ma przypominać tragedię, jaka rozegrała się tam 17 maja. Kierowca autokaru potrącił jadącą ścieżką rowerową kobietę, która przewoziła 5-letniego chłopca. 43-latka zginęła na miejscu, chłopiec walczy w szpitalu o życie.
Jak doszło do tego tragicznego wypadku? Kobieta jechała na rowerze wyznaczoną ścieżką z synem. Gdy wjeżdżała na przejazd przez ul. Sanocką, potrącił ich autobus skręcający z ul. Ślężnej. Rower został dosłownie wciągnięty pod autobus. Aby wydostać ofiary wypadku spod pojazdu, potrzebna była interwencja straży pożarnej i użycie specjalistycznego sprzętu.
Już wiadomo, że 58-letni kierowca autobusu był trzeźwy. Policjanci ustalili jednak, że nie miał uprawnień do kierowania tym pojazdem.
Rowerzystka zginęła na miejscu. Chłopiec, którego wiozła w foteliku na kierownicy roweru, wciąż walczy o życie w szpitalu.
Trwa ładowanie wpisu: facebook
Ten wypadek wstrząsnął mieszkańcami Wrocławia. Przy skrzyżowaniu ul. Ślężnej i Sanockiej, w miejscu, gdzie doszło do wypadku, ustawili biały rower - ghost bike, jak go nazwali. Pala sie przy nim znicze. "Ilu jeszcze naszych bliskich, znajomych czy innych wrocławian musi zginąć, byśmy uznali, że śmierć na drogach to coś, czemu powinniśmy za wszelką cenę zapobiegać? Jak długo będziemy się godzić na wymuszanie pierwszeństwa, przekraczanie prędkości, bierność policji? Mobilizujmy władze i policję do efektywnych działań. Jeżdżąc przepisowo dawajmy dobry przykład - po to, by taka tragedia już nigdy się nie wydarzyła" - napisali na swoim profilu na Facebooku wrocławscy aktywiści z organizacji Akcja Miasto.