PolskaWizyta w labiryncie, czyli prawny galimatias po decyzji PKW [OPINIA]

Wizyta w labiryncie, czyli prawny galimatias po decyzji PKW [OPINIA]

Prawdziwa awantura wokół publicznych pieniędzy dla Prawa i Sprawiedliwości dopiero się zacznie. Decyzja Państwowej Komisji Wyborczej to bowiem pierwszy etap rozpatrzenia tej sprawy. Kolejne będą jeszcze bardziej zagmatwane.

PKW ogłosiła decyzję w czwartek po godz. 17
PKW ogłosiła decyzję w czwartek po godz. 17
Źródło zdjęć: © PAP | Tomasz Gzell
Patryk Słowik

29.08.2024 | aktual.: 29.08.2024 22:13

Państwowa Komisja Wyborcza podjęła decyzję o odrzuceniu sprawozdania wyborczego komitetu Prawa i Sprawiedliwości. Ile dokładnie pieniędzy nie otrzyma PiS - jeszcze nie wiadomo, choć wiadomo już, że wiele milionów zł.

Jak wyliczył Tomasz Żółciak z Money.pl, w skrajnym wariancie będzie to nawet 92 mln zł do końca kadencji Sejmu. Wersja minimum: 47 mln zł.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Sąd czy niesąd

Zgodnie z art. 145 par. 1 Kodeksu wyborczego od decyzji Państwowej Komisji Wyborczej można wnieść skargę do Sądu Najwyższego. Prawo i Sprawiedliwość bez wątpienia to uczyni.

Zgodnie z art. 26 par. 1 pkt 2 ustawy o Sądzie Najwyższym skargę od uchwały Państwowej Komisji Wyborczej rozstrzyga się w Izbie Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN.

Patrząc więc li tylko w literę prawa, w oderwaniu od ducha i tego, że PiS zabetonowało system - odwołaniem od decyzji PKW powinna zająć się właśnie izba kontroli.

Tu jednak zaczyna się pierwszy kłopot. Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN czasem przez obecnie rządzących jest uznawana, a czasem nie jest.

Przykładowo gdy zajmowała się sprawą ważności wyborów parlamentarnych z 2023 r., prokurator generalny Adam Bodnar uznał tę izbę za właściwą do wydania orzeczenia. Jego przedstawiciel wnioskował do izby kontroli o stwierdzenie ważności wyborów, zwracał się do orzekających per "wysoki sądzie", nie zastrzegł, że nie uważa zasiadających za stołem sędziowskich osób za sędziów.

Z drugiej strony - rządzący nie uznali izby kontroli za sąd w sprawie odwołań od stwierdzenia wygaśnięcia mandatów poselskich Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika. Marszałek Sejmu Szymon Hołownia oraz przedstawiciele rządu wskazywali, że w orzecznictwie samego Sądu Najwyższego oraz międzynarodowych trybunałów podkreślano, że nie można uznać izby kontroli za niezależny sąd, w którym orzekają niezawiśli sędziowie.

Kolejna decyzja PKW

Trudno jednak zakładać, by izba kontroli sama uznała się za niesąd, a osoby w niej orzekające uznały, że nie są sędziami. Należy więc zakładać, że izba kontroli – czy to się komuś podoba, czy nie – orzeknie.

Gdyby zaś zapadło orzeczenie Sądu Najwyższego w izbie kontroli korzystne dla Prawa i Sprawiedliwości (co niemal każdy przyjmuje za pewnik, co też sporo mówi o sposobie funkcjonowania tej izby), sprawa wróci do Państwowej Komisji Wyborczej.

I tu drugi kłopot: co ma zrobić PKW? Art. 145 par. 6 Kodeksu wyborczego stanowi jasno: jeśli Sąd Najwyższy uzna skargę, PKW ma obowiązek przyjąć sprawozdanie finansowe. Nie ma możliwości, żeby sprawozdanie pozostało odrzucone. Innymi słowy, powinna zapaść decyzja odmienna od tej, która właśnie zapadła.

Ale tu pytanie: czy członkowie PKW powinni oceniać, czy orzeczenie zapadłe w izbie kontroli SN jest istniejące i należy je wykonać, czy nieistniejące i tym samym nie rodzi żadnych skutków prawnych?

Wydaje się, że nie ma tu dobrego wariantu. Z jednej strony bowiem organ wyborczy nie jest od oceniania, czy sąd jest właściwie obsadzony, tylko od wykonywania tego, co sąd nakazał. Uznanie inaczej spowodowałoby ogromny chaos – wyobraźmy sobie bowiem, że organy administracji takie jak Zakład Ubezpieczeń Społecznych czy skarbówka zaczynają oceniać to, czy wykonać orzeczenie sądu, czy nie wykonywać.

Z drugiej - gdybym ja wydał orzeczenie i podpisał się jako sąd - oczywiste jest to, że Państwowa Komisja Wyborcza nie powinna mojego nakazu wykonać. Pytanie: gdzie jest granica? Czy jest nią pieczątka z orłem?

Minister finansów pod ostrzałem

Idźmy dalej i przeanalizujmy oba warianty.

Jeżeli PKW stwierdzi, że orzeczenie zapadłe w izbie kontroli SN nie jest orzeczeniem sądu, to sprawa przecież pozostanie nierozstrzygnięta. Niedopuszczalny jest zaś wariant, w którym ktokolwiek - choćby to było Prawo i Sprawiedliwość, które nie przywiązywało zbytniej uwagi do obowiązującego w Polsce prawa - zostaje pozbawiony prawa zaskarżenia decyzji, którą zgodnie z prawem zaskarżyć można. Byłoby to pozbawienie prawa do sądu, a tym samym naruszenie konstytucyjnej zasady.

Ciężko jednocześnie uznać, że orzeczenie w sprawie wyborczej wydałaby inna izba w Sądzie Najwyższym, np. Izba Pracy i Ubezpieczeń Społecznych, tak jak to miało miejsce w sprawie mandatów Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika. Nie ma ona bowiem nic wspólnego ze sprawami wyborczymi, a orzekający w niej sędziowie specjalizują się w innych zagadnieniach niżeli wyborczych.

A co jeśli PKW uzna, że izba kontroli ma prawo orzekać i przyjmie sprawozdanie komitetu Prawa i Sprawiedliwości?

Wtedy sprawa trafi na biurko ministra finansów Andrzeja Domańskiego, który – mówiąc kolokwialnie – trzyma klucz do kasy. Domański – wbrew pojawiającej się w mediach narracji – nie decydowałby o tym, czy wykonać orzeczenie izby kontroli SN. Jego zadaniem byłoby wykonanie nowej uchwały Państwowej Komisji Wyborczej, o ile to zapadnie.

Ciężko jednak uznać, że Domański, członek rządu, zdecydowałby o wypłacie wielomilionowych środków Prawu i Sprawiedliwości, mając na uwadze, że rząd jednoznacznie wskazuje, iż PiS łamało przepisy wyborcze w trakcie kampanii.

W dół i w górę

Idźmy więc jeszcze dalej. Scenariusz narysował nam w portalu X adwokat Dariusz Goliński. Jeśli PiS pójdzie do Izby Kontroli i Spraw Nadzwyczajnych SN, ta przyzna PiS-owi rację, a mimo to pieniądze nie popłyną do partii, największa opozycyjna partia będzie mogła wystąpić o klauzulę wykonalności, żeby ściągnąć pieniądze ze Skarbu Państwa.

Taka sprawa trafić powinna do sądu rejonowego. A wtedy - uwaga, uwaga - wszyscy będziemy zastanawiali się, czy wylosowany zostanie sędzia paleo czy neo. I każde orzeczenie będzie kwestionowane, nie wiadomo jedynie czy przez rządzących, czy przez opozycję.

Całkowity bałagan, prawda? A przecież ani słowem nie wspomniałem o Trybunale Konstytucyjnym i chętnych do wspierania PiS-u Julii Przyłębskiej, Krystynie Pawłowicz i Stanisławie Piotrowiczu...

Patryk Słowik, dziennikarz Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
politykapkwwybory
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1266)