Wielka antyrządowa manifestacja w Rzymie
"Praca, godność i równość, aby zmienić Włochy"- pod takim hasłem w Rzymie odbyła się antyrządowa manifestacja zorganizowana przez największą lewicową centralę związkową CGIL. Jej uczestnicy protestowali przeciwko rządowej reformie kodeksu pracy.
Organizatorzy wiecu, zakończonego na Lateranie, podali, że wzięło w nim udział około miliona osób. Wcześniej media informowały o co najmniej 150 tysiącach ludzi.
Przepisy reformujące dotychczasowy kodeks pracy, uważany przez rząd Matteo Renziego za anachroniczny, zawarto w pakiecie pod nazwą Jobs Act. Pracuje nad nim obecnie parlament, został już uchwalony przez senat. Celem tej reformy jest ułatwienie zasad zatrudniania nowych pracowników i tworzenia miejsc pracy między innymi poprzez wprowadzenie ulg podatkowych i innych bodźców finansowych dla firm.
Związkowcy z CGIL, przeciwieństwie do dwóch pozostałych wielkich central, uważają jednak Jobs Act za niesprawiedliwy i argumentują, że ciężar walki z kryzysem spada na ludzi pracy.
W manifestacji udział wzięła, oprócz działaczy związku i jego sympatyków, emerytów i bezrobotnych, także mała frakcja parlamentarzystów rządzącej centrolewicowej Partii Demokratycznej, niezadowolonych z polityki premiera Renziego, stojącego zarazem na czele tego ugrupowania.
W przemówieniu na Lateranie przywódczyni lewicowej centrali Susanna Camusso powiedziała, że związkowcy będą kontynuować protesty, aby doprowadzić do zmiany Jobs Act i polityki rządu. Nie wykluczyła proklamowania strajku generalnego; wcześniej przypuszczano nawet, że zrobi to właśnie w czasie tej manifestacji.
Camusso powtórzyła postulat swego związku, by rząd wprowadził podatek od wielkich majątków. Przypomniała, że we Włoszech 1 procent najbogatszych ludzi posiada 15 procent majątku narodowego, a w rękach 10 procent bogaczy jest jego połowa. Zarzuciła rządowi, który nie wprowadza takiego podatku, prowadzenie polityki "pozbawionej odwagi".
- Kryzys i polityka rygoru finansowego trzymają kraj w stanie stagnacji - oświadczyła Camusso. Jej zdaniem odpowiedzialność za to ponosi Unia Europejska. - Nie można zmienić Europy, nie zmieniając jej traktatów - zaznaczyła. - Może ktoś myśli, że równość to przestarzałe słowo, ale nie dla nas - dodała.
- Nie można wyjść z kryzysu, wymierzając karę światu pracy - powiedziała Susanna Camusso. - Konstytucja mówi, że należy stać po stronie najsłabszych, a nie dawać przywileje temu, kto jest silniejszy - podkreśliła.
Premier Matteo Renzi powtarza, że we Włoszech, które się zmieniają, walcząc z głębokim kryzysem, zmienić się muszą także związki zawodowe, tkwiące w starych strukturach. - Ludzie są z nami, a nie ze związkami - oświadczył niedawno szef rządu w wywiadzie dla "Washington Post" .