Wadliwa amunicja przyczyną śmiertelnego pożaru czołgu w Świętoszowie
Przyczyną śmiertelnego w skutkach pożaru czołgu Leopard była wadliwa amunicja. Wojsko wstrzymało jej zakupy do czasu wprowadzenia przez producenta zmian zapewniających bezpieczeństwo - poinformował rzecznik Dowództwa Generalnego Rodzajów Sił Zbrojnych ppłk Artur Goławski.
06.11.2015 | aktual.: 06.11.2015 17:06
Goławski zaznaczył, że zespół ekspertów, powołany przez dowódcę generalnego, przedstawił raport, z którego wynika, że przyczyną wypadku była wadliwa amunicja. Trwa jeszcze śledztwo Wojskowej Prokuratury Garnizonowej we Wrocławiu w sprawie okoliczności pożaru czołgu Leopard 2A4.
- Dlatego po zbadaniu okoliczności zdarzenia zapadła decyzja o wstrzymaniu zakupów przedmiotowej amunicji do czasu przeprowadzenia niezbędnych badań i wprowadzenia poprawek technologicznych, zapewniających bezpieczeństwo jej eksploatacji - poinformował Goławski.
Dodał, że gotowość do udziału w tych pracach zgłosiła strona niemiecka, a propozycja współpracy kraju producenta czołgu została przyjęta. Rzecznik poinformował, iż "wobec osób, których zaniechania doprowadziły do użycia wadliwej amunicji podczas szkolenia, podjęto działania dyscyplinarne, łącznie z odwołaniem ze stanowisk służbowych".
- Dowódca generalny nakazał dowódcom podległych jednostek objąć szczególnym nadzorem postępowanie z amunicją w procesie szkolenia wojsk. Jednocześnie zostały uruchomione prace nad poddaniem pełnej kontroli całego "cyklu życia amunicji, od momentu jej wyprodukowania, przez transport i przechowywanie aż po użycie - zaznaczył Goławski.
Do wypadku doszło 17 września na poligonie w Świętoszowie w trakcie szkolenia żołnierzy 10. Brygady Kawalerii Pancernej. Podczas ćwiczeń ogniowych w czołgu Leopard 2A4 wybuchł pożar, w którym rannych zostało czterech żołnierzy załogi. Jeden z nich jeszcze tego samego dnia wrócił do domu. Najciężej poszkodowany 23-letni szer. Michał Pawlicha zmarł 9 października mimo starań lekarzy ze Wschodniego Centrum Leczenia Oparzeń i Chirurgii Rekonstrukcyjnej w Łęcznej.
Badając pożar wojsko brało pod uwagę błąd człowieka przy przygotowaniu i prowadzeniu ćwiczeń oraz wadę konstrukcyjną amunicji ćwiczebnej wyprodukowanej przez polskie zakłady Mesko.